6.

569 37 1
                                    


- Juliet, możesz mi to wytłumaczyć? Co to w ogóle było? Raz. Prosiłem cię jeden, jedyny raz, żebyś się zachowywała, a ty wylatujesz z głupimi tekstami? – słuchałam wywodu ojca już od jakichś piętnastu minut. Oczywiście cały czas jedno i to samo. Źle się zachowujesz, nie możesz przeklinać, zachowuj się jak dziewczyna, bla, bla bla. – Samanta ma rację. Powinienem cię przenieść do szkoły w Anglii.

- Co? – podnoszę się z łóżka – Chyba nie mówisz serio?

- Naprawdę Julia. Zastanawiałem się nad tym i to poważnie.

- Żartujesz sobie, prawda? – podnoszę głos – Nawet kurwa o tym nie myśl!

- Juliet!

- Zrób choć jeden ruch w tą stronę, a już mnie więcej nie zobaczysz!

- Co to ma być?! Jak ty się zwracasz do ojca. – nagle w pokoju znajduje się Samanta – Trochę szacunku! – jak nic, ten pustak nas podsłuchiwał.

- Wyjdź! – warczę na kobietę – I ty lepiej zrób to samo. – zwracam się do ojca.

- Chcę tylko dla ciebie jak najlepiej. – wzdycha i podchodzi do mnie.

- Więc wyjdź. – odpycham go od siebie i biegnę do łazienki. Niech oni mi dają w końcu święty spokój!

***

- Co ty taka smutna jesteś, dziecino?

- Pokłóciłam się z ojcem. – mówię i siadam naprzeciwko Beth, która kroi jakieś owoce.

- Słyszałam wczoraj waszą rozmowę z państwem Styles. – chichocze.

- No właśnie. – kładę głowę na stół – Było beznadziejnie.

- Szczerze powiedziawszy uważam tak samo, ale cicho. – śmieje się, a ja podnoszę głowę i patrzę na nią z przymrużonymi oczami.

- Jak to? Nie jesteś Brytyjką?

- Nie. – odpowiada spokojnie – Jestem z Kanady.

- Kanady? To co ty... przecież masz ten akcent i w ogóle.

- Mieszkam tu od trzydziestu lat, kochana. Przesiąkłam nim. – uśmiecha się ciepło.

- I dlatego ja chcę tego uniknąć. – mruczę i powtórnie chowam głowę między ramiona na stolik.

Cała ta sytuacja z tatą mnie przytłacza. On nie może ot tak sobie, po prostu przenieść mnie tutaj. Musi zrozumieć, że tam jest mój dom. Tam mam szkołę, przyjaciół, chłopaka... wróć. Nie mam chłopaka. Ale to nie jest teraz najistotniejsze. Nie mogłabym tu żyć. Ciągłe rozkazy jak to nie ojca to Samanty. W dodatku za kilka miesięcy będzie małe dziecko. Nie wytrzymam tego. Jestem dorosła, może jeszcze nie do końca w Stanach, ale potrafię o sobie decydować. W końcu robię to od kilku lat i jak na razie żyję i mam się dobrze.

- Na poprawę humoru. – przede mną znajduje się miska owoców polanych bitą śmietaną i posypanych wiórkami czekolady. Uśmiecham się w stronę Beth i zabieram się za posiłek.

- Jezu, orgazm. – dosłownie kwiczę, przełykając ostatni kęs i głaszcząc się po pełnym brzuchu.

- Oj, dziecko, dziecko. – Beth rzuca mi rozbawione spojrzenie i zabiera puste naczynie.

- Wiesz może czy Frank jest dzisiaj wolny? – pytam wstając z krzesła.

- Powinien być gdzieś na zewnątrz, a co?

KEEP CALM - You're only next one  |h.s.|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz