Rozdział 26

507 60 6
                                    

CALUM'S POV

Usiadłem na kanapie i wpatrywałem się w okno bez najmniejszego sensu. Wszyscy wyszli z pomieszczenia zostawiając mnie samego, wiedzieli, że to co się dzieje jest tylko i wyłącznie moją winą, a ja nie wiem w jaki sposób mógłbym to naprawić. Poczucie winy zawładnęło całym mną. Wstałem i podszedłem do komody stojącej obok telewizora. Odsunąłem pierwszą szufladę i lustrowałem jej zawartość. Byłoby dużo prościej gdybym nie był takim tchórzem i zamiast starając się wszystkich bronić zlikwidować przyczynę – samego siebie. Złapałem czarną rękojeść noża i zacząłem podziwiać ostrze wracając na moje poprzednie miejsce. Był starannie wykonany, wygrawerowany wizerunek smoka zajmował praktycznie całe wolne miejsce. Pamiętam chwilę, w której pierwszy raz miałem możliwość trzymania go.

Wręczyła mi pakunek z uśmiechem na twarzy.

- No już! Otwieraj! – popędzała mnie starsza siostra. – Spodoba ci się.

Odwzajemniłem uśmiech i rozerwałem papier. Po otwarciu pudełka na mojej twarzy wymalowało się zdziwienie.

- Należał do ojca, wiesz? Był dokładnie taki jak ty. – stwierdziła cicho. – Szkoda, że nie mogłeś go poznać.

Nie odpowiedziałem zamiast tego pokiwałem twierdząco głową i przytuliłem dziewczynę.

Moje siedemnaste urodziny zapadły mi w pamięć jak żaden inny dzień. Wtedy po raz ostatni widziałem rodzeństwo. Kilka dni później Mali zginęła, a ja nie miałem możliwości się z nią pożegnać.

Nie sądziłem, że tak będę tęsknić za często irytującą, starszą siostrą, ale życie zaskakuje, czyż nie? Ponownie stanąłem przy meblu, aby schować mój prezent urodzinowy. Po chwili usłyszałem jak ktoś wchodzi do pomieszczenia.

- Naszły cię wspomnienia? – zapytał Luke rzucając się na kanapę.

- Daruj sobie. – warknąłem patrząc na blondyna. – Lepiej mi poradź co zrobić z Susan...

- Jak to co zrobić? Traktujesz ją jak rzecz. – stwierdził. – Musisz jej dać trochę przestrzeni.

- Co chcesz przez to powiedzieć? – usiadłem na szklanym stoliku i patrzyłem na twarz kompana.

- Wolność. Może jakieś spotkanie z dziewczynami? Nie wierzę, że nie ma dość czterech idiotów, którzy zatruwają jej życie.

- Nie znam jej koleżanek. Poza tym to niebezpieczne. – prychnąłem.

- A co jest bezpieczne? Dom, który i tak jest obserwowany? – zaśmiał się nerwowo. – Zadzwonię do Bethany. Znasz ją.

- Nie ufam jej. – powiedziałem.

- Ty nikomu nie ufasz. Ja myślę, że to dobry pomysł. – usiadł i poruszył ramionami. – Jeśli tak bardzo martwisz się o Susan to będę je śledzić.

- Nie jestem do końca przekonany co do ciebie w roli obrońcy. – uniosłem brwi i cicho się zaśmiałem.

- Spokojnie. Poradzę sobie. – blondyn się podniósł i ruszył w stronę drzwi, jednak tuż przed nimi się zatrzymał. – Ale wiesz nie radzę bawić się nożem stary. Potrzebujemy cię. – powiedział stojąc tyłem po czym wyszedł.

****

SUSAN'S POV

Słysząc otwierające się drzwi obróciłam głowę, aby spojrzeć kto zaszczycił mnie swoją obecnością.

- Spałaś w ogóle? – zapytał blondyn wychodząc na balkon i siadając tuż obok mnie.

- Nie... – powiedziałam.

- Na którą umówiłaś się do lekarza?

- Piętnasta. – odparłam bawiąc się rąbkiem błękitnej koszulki będącej częścią mojej piżamy.

- To super. Podwiozę cię, potem spotykasz się z Bethany i idziecie do jakiejś kawiarni czy na zakupy. W sumie od ciebie wszystko zależy. – mówił.

- Bethany? – zapytałam. – Dziewczyna Ashtona?

- Tak. – potwierdził. – Wiem, że towarzystwo nie do końca udane no, ale chyba powinnaś spędzić trochę czasu z osobą... jakby tej samej płci.

- Racja. – wymusiłam uśmiech.


****


Chłodna woda, która strumieniami spływała po moim ciele sprawiła, że czułam się o niebo lepiej. Na dworze było ciepło, a nawet gorąco. Fakt, że muszę gdziekolwiek wyjść jakoś mnie nie cieszył. Po długim prysznicu otuliłam się miękkim ręcznikiem i przeszłam do pokoju robiąc ślady jeszcze mokrymi stopami. Podeszłam do szafy i chwytając czarny T-shirt z jakimś nadrukiem i spodenki z wysokim stanem wróciłam do łazienki, aby okryć tym swoje ciało.

Do stroju dopasowałam masywny, złoty łańcuch i czarne trampki. Zrobiłam delikatny makijaż, a blond włosy splotłam w luźny warkocz.

Po drodze biorąc czarną torebkę i jeansową kurtkę wyszłam z pokoju, następnie skierowałam się na zewnątrz. Zastałam blondyna palącego tuż przy czarnym samochodzie, którego marki nie zidentyfikowałam. Wsiadłam i czekałam aż Hemmings zajmie miejsce obok.

- Jak się czujesz? – zapytał.

- Chyba normalnie. – stwierdziłam poruszając ramionami.

Luke niejednokrotnie przekroczył dozwoloną prędkość, jednak nie przeszkadzało mi to. Lubiłam szybko jeździć. Czułam się wtedy wolna.

Dojazd do prywatnego gabinetu doktor Sircus zajął zaledwie piętnaście minut. Nie znałam drogi, dlatego musiałam obejść budynek wokoło poszukując wejścia. Kiedy już znalazłam obiekt moich poszukiwań weszłam do środka.

Stąpałam po beżowych płytkach rozglądając się dookoła.

- Dzień dobry! – krzyknęłam z nadzieją, że ktoś odpowie.

Po chwili zza ostatnich drzwi wyłoniła się kobieta nieco starsza ode mnie. Czarne, długie włosy opadały na jej ramiona. Była niewysoka, jednak w dalszym ciągu wyższa ode mnie, dość szczupła, ale nie chuda. Kiedy podeszła bliżej zauważyłam różowy cień na jej powiekach.

- Chodź, chodź. – popędzała mnie prowadząc przez korytarz.

Znalazłyśmy się w liliowym gabinecie. Kobieta wskazała ręką kozetkę, na której chwilę później leżałam, w tym czasie ona przygotowywała wszystkie potrzebne jej sprzęty.

Kazała podnieść swoją koszulkę i opuścić spodnie co zrobiłam.

- Nie przestrasz się skarbie. Żel jest bardzo zimny.

To prawda. Poczułam jak Sircus rozprowadza lodowatą maź, która umożliwiała jej wykonanie USG.


- Gratuluję. Trzeci tydzień. – powiedziała po wykonaniu wszystkich niezbędnych badań. – Jak na razie wszystko jest w porządku.

Podziękowałam i rzuciłam „Do widzenia" po tym jak zapłaciłam za wizytę. Wyszłam z budynku i skierowałam się z powrotem do samochodu Luke'a.

- Wszystko ok? – zapytał.

- Tak. Trzeci tydzień. – poinformowałam zapinając pasy.

- To dobrze. Jedziemy?

- Jedziemy. – odparłam.


Czytasz? - Skomentuj :)

Każdy komentarz pod rozdziałem lub opinia  pod hashtagiem #hardpl na twitterze wiele dla mnie znaczy. Czytaj, komentuj, polecaj znajomym i  doceń moją pracę :D

Miłego wieczoru!




Hard //c.hWhere stories live. Discover now