Rozdział 5

1K 110 19
                                    

- Ciekawa historia. — zakpiłam usiłując się wyszarpać na co chłopak nie puszczał moich nadgarstków, które coraz bardziej przylegały do ściany. — Puść mnie... — załkałam.

Ciemnowłosy zabrał swoje dłonie po czym włożył je do kieszeni w spodniach. Zaczęłam rozmasowywać przed chwilą zniewolone ręce cały czas go obserwując.

- Susan to nie są żarty. — powiedział poważnie lustrując mnie wzrokiem. — Jeśli teraz mi nie uwierzysz... już później może być za późno.

Nie odpowiedziałam cały czas przyglądając się mu.

- Dlaczego to robisz? — zapytałam.

- Odwdzięczam się. — oznajmił poruszając ramionami.

- Odwdzięczasz? Niby czemu? — zaśmiałam się.

- Nie każ mi powtarzać, że jeszcze na to czas. Słuchaj im mniej wiesz tym lepiej. — Noah przeczesał włosy palcami, a ja zaczęłam spoglądać w podłogę. — Nie było by mnie tutaj gdybym nie mówił prawdy. Jakby to powiedzieć delikatnie... gówno byś mnie interesowała.

- Udam, ze rozumiem. — przewróciłam oczami.

- Zrobiłem w życiu dużo głupich rzeczy, ale nauczyłem się, że za wszystko trzeba się odwdzięczać. — odezwał się po czym otworzył drzwi i wyszedł.

Stałam w tym samym miejscu przez kolejne kilka minut ciągle wpatrując się w drzwi bez jakiegokolwiek celu i nie wiedząc co właściwie mam ze sobą zrobić. Kiedy usłyszałam jak drzwi otwierają się podskoczyłam z przerażenia, ale gdy pojawiła się w nich babcia moje serce zwolniło.

- A ty co tu tak stoisz kochanie? Pomóż mi! — ponagliła wskazując na zakupy.

Chwyciłam siatki i zaniosłam je do kuchni.


****


Około godziny 18 kiedy Natalie skończyła pracę umówiłam się z nią na kawę w kawiarni do której miałam na tyle blisko, że nie potrzebowałam samochodu, którego nie widziałam cały dzień. Poprawiłam makijaż i rozczesałam rozczochrane włosy po czym spojrzałam na zegarek i chwyciłam torebkę wybiegając z domu. Po kilku minutach byłam na miejscu rozglądając się za samochodem przyjaciółki. Zamiast tego moje auto stało blisko tylnego wyjścia, obok stała jakaś postać, której z tej odległości nie potrafiłam rozpoznać. Podeszłam bliżej cały czas nie wierząc.

- Wczoraj aż tak się napiłaś, że nie wiedziałaś gdzie zostawiłaś samochód? — usłyszałam znajomy cały czas krocząc na przód.

- Natalie. — odetchnęłam z ulgą patrząc na przyjaciółkę. — Żartujesz? Rano mi go ukradziono... — tłumaczyłam.

- Nie ważne. Nie powiem rodzicom. — poprawiła włosy i uśmiechnęła się po czym wskazała kawiarnię. — To idziemy?

W odpowiedzi poruszyłam głową i poszłam za ciemnowłosą. Weszłyśmy do budynku i zajęłyśmy miejsca przy oknie po czym rozpoczęłyśmy przeszukiwanie menu. Wzięłam Latte macchiato, a Natalie zamówiła Cappuccino i jakieś czekoladowe ciastko.

- Natalie... ja naprawdę ugh... — zaczęłam plącząc język. — Ukradziono mi auto.

- Przestań się tłumaczyć, bo to żałosne, myślałam, że jesteś trochę mądrzejsza, skoro powiedziałam, że nie ważne to naprawdę nie musimy tego drążyć. — uśmiechnęła się i wzięła łyka swojego napoju.

- No dobra, więc powiedz mi dokładnie kim jest tamten chłopak z hotelu. — powiedziałam stanowczo.

- Sporo jest chłopaków w hotelu. Który? — zapytała.

- Wiesz o którego mi chodzi... ciemne włosy, ubrany na czarno, wiecznie nosi okulary przeciwsłoneczne. — opisywałam wymachując rękami.

- Emm no wiem który, ale po co ci to wiedzieć. Przecież wiesz, że nie powinnam mówić takich rzeczy. — patrzyła na mnie podejrzliwie.

- Bo on... — mówiłam. — No wiesz.

- No nie wiem. — prychnęła. — Podoba ci się? To nie facet dla ciebie uwierz.

- Nie. On mnie nachodzi. — powiedziałam niepewnie na co szatynka zachłysnęła się kawą.

- On cię co?! — krzyknęła. — Powiedz, ze żartujesz.

- Nie. O co ci chodzi? No wiem to popieprzone, ale.. — zaczęłam.

- Calum Hood. Kojarzysz? — przerwała, a kubek, który wcześniej znajdował się w mojej ręce upadł na podłogę.

- Ale nie... on mówił, że ma na imię Noah. — próbowałam tłumaczyć, na co dziewczyna przecząco pokręciła głową.

Spojrzałam przepraszająco na kelnerkę, która od razu rozpoczęła sprzątanie po moim wypadku, ale ona tylko się uśmiechnęła oznajmiając, że nic się nie stało. Zapłaciłam za szkodę i razem z przyjaciółką opuściłam lokal.

- Musisz to zgłosić. — powiedziała po dłuższym milczeniu.

- Ale on wtedy coś mi zrobi. — powiedziałam przerażona. — To nie jest dobry pomysł.

- A co jest dobrym pomysłem?! — krzyknęła opierając się o mój samochód.

- Nie wiem. — pokręciłam głową. — Czekaj. Gdzie zostawiłaś samochód? — zapytałam zdezorientowana.

- Matka mnie podwiozła bo jechała do sklepu. — poruszyła ramionami cały czas patrząc na mnie. — Czyli co zrobisz? — dopytywała. — Chcesz to tak zostawić?

Na myśl o częstszych wizytach chłopaka przeszły mnie ciarki po plecach.

- Na razie chyba tak. — oznajmiłam otwierając drzwi do samochodu. — Podwieźć cię? — zapytałam.

- Przejdę się. — powiedziała z uśmiechem po czym odwróciła się i ruszyła w przeciwną stronę. — Jutro masz być w pracy! Do zobaczenia! — krzyczała nawet się nie odwracając.

Weszłam do auta i zauważyłam, że klucz cały czas był w stacyjce. Przekręciłam go uruchamiając maszynę. Rozglądałam się niepewnie i ruszyłam w drogę do domu. Włączyłam radio, a kiedy usłyszałam pierwsze dźwięki piosenki „Show you" moje serce zaczęło bić w normalnym tempie. Stanęłam na światłach i poprawiłam lusterko wewnętrzne i podskoczyłam kiedy moim oczu ukazała się lalka siedząca na tylnym siedzeniu.

- To ma być jakiś żart? — zapytałam sama siebie chwytając laleczkę i przyglądając się jej.

Miała lekko pofalowane, blond włosy, zielone oczy i miała na sobie czarny crop top, jeansowe spodenki oraz czarne trampki. Wylądowała na siedzeniu kiedy przez przypadek przycisnęłam przycisk umieszczony z tyłu.

 „Cześć Susan! Miło cię poznać. Spójrz jakie jesteśmy podobne. Niedługo obie będziemy martwe."

Rozległy się dźwięki klaksonów samochodowych, a ja się ocknęłam. Ruszyłam nie spoglądając na lalkę przez resztę drogi.

Hard //c.hWhere stories live. Discover now