Rozdział 3

1.1K 131 19
                                    

- Gdzie jedziemy? – zapytałam przerywając ciszę, ale nie usłyszałam odpowiedzi. – Dzięki za informację. – prychnęłam.

Chłopak nie zwracał na mnie uwagi, był zbyt wpatrzony w obraz przed sobą, a ja cały czas przyłapywałam się na ukradkowych spojrzeniach w jego stronę.

-Jesteśmy na miejscu. – oznajmił kiedy zatrzymał się w tunelu.

- Nie wychodzę. – powiedziałam kiedy podszedł do drzwi od strony pasażera otwierając je.

Jego śmiech ponownie mnie przeraził. Przypatrywałam się jak chłopak ściąga okulary ukazując swoje ciemne oczy.

- Musimy porozmawiać. – wycedził przez zęby. – Uwierz, że mi też się to nie uśmiecha.

Zaczęłam przyglądać się jego twarzy. Duże ciemne oczy, wydatne usta.... Cały czas piorunował mnie wzrokiem, dlatego wyskoczyłam z auta i przeszłam obojętnie obok niego.

- Proszę. Teraz możesz mi wszystko wytłumaczyć. – fuknęłam przewracając oczami. – Tak właściwie to gdzie jesteśmy? – porozglądałam się dookoła oczekując na odpowiedź.

- W miejscu w którym możemy spokojnie pogadać. – oznajmił przeczesując włosy palcami. – Posłuchaj... musisz informować mnie o wszystkich wyjazdach i dziwnych sytuacjach. Ponad to nie wychylaj się zbytnio i nie ufaj nikomu.

- Żartujesz? – zapytałam robiąc wielkie oczy.

- Czemu tak uważasz?

- Nie wiem kim jesteś i mam jeszcze wykonywać twoje polecenia?! – krzyknęłam po czym usłyszałam dźwięk jakiejś rockowej piosenki.

Noah wyciągnął komórkę i odblokował ją jednym ruchem, po czym przyłożył telefon do ucha.

- Gdzie jesteście? – wycedził przez zęby. - ...gówno mnie to obchodzi, macie trzy minuty. – powiedział po czym się rozłączył. – A więc na czym skończyliśmy?

- Właśnie miałam cię nazwać pieprzonym idiotą... – oznajmiłam.

- Jeśli zależy ci na życiu twoim i twoich bliskich radziłbym ci trzymać się moich rad. – uśmiechnął się niebezpiecznie zmniejszając odległość między nami.

- Dlaczego mam ci uwierzyć? – zapytałam wpadając na drzwi samochodu.

- Bo wiem o tobie wszystko i mam broń w kieszeni? – położył dłonie po dwóch stronach mojej głowy.

- Wiesz, że groźby są karalne? – wydukałam usiłując zachować spokój.

- Zapewniam, że wolałabyś zginąć z mojej ręki, szybko i mniej boleśnie niż jakby oni mieli zapewnić ci śmierć. – wyszeptał mi do ucha.

- Kim są oni? – spytałam usiłując odepchnąć chłopaka, jednak on był znacznie silniejszy.

- Wszystko w swoim czasie. – oznajmił po czym usłyszałam szybko zbliżający się samochód, po czym odwróciłam się, aby zobaczyć jak auto zatrzymują się, a w powietrze unosi się kupa kurzu.

Noah odsunął się, dzięki czemu uzyskałam więcej przestrzeni, tym samym nieco się uspokoiłam. Spoglądałam jak z pojazdu wychodzą dwie osoby.

- Nareszcie. – powiedział Noah witając się z chłopakami.

Oboje byli wysocy, jeden z nich był blondynem, a w jego wardze znajdował się kolczyk. Miał zwykłą czarną koszulkę i czarne spodnie. Włosy miał lekko uniesione, a na jego twarzy widniał uśmiech. Włosy drugiego były niemal białe, nie fatygował się, aby je uczesać, były w kompletnym nieładzie, jednak wyglądało to całkiem nieźle.

- Odwieźcie ją. – rzucił czarnowłosy odchodząc.

-  Poradzę sobie. – oznajmiłam jednak dwóch chłopaków siedziało już w moim samochodzie. – Nie wierzę, że to robię. – powiedziała cicho otwierając tylnie drzwi.

Usiadłam z tyłu, ponieważ nieznajomi zajęli przednie miejsca. Zamknęłam drzwi i spoglądałam za okno patrząc jak Noah odjeżdża. Za chwilę odskoczyłam pod wpływem gwałtownego ruchu. Blondyn siedział na miejscu kierowcy, chłopak w jaśniejszych włosach zajął miejsce obok niego.

- Jestem Michael, a to Luke. – patrzyłam jak ręka kierowcy unosi się na powitanie.

- Super. – fuknęłam krzyżując ręce na piersiach i nieco się osuwając w dół co sprawiało, że niemal leżałam na siedzeniu. – Ja chyba nie muszę się przedstawiać. – stwierdziłam spoglądając w obraz przewijający się za oknem.

- Możesz się przedstawić. Tak dla zasady. – zaśmiał się odwracając głowę w moją stronę.

- Jestem Susan Starr, zwykła 19-nastolatka, która została uprowadzona... Pasuje?

- Uprowadzona? – zapytał z niedowierzaniem.

- No cóż. Jak inaczej można nazwać sytuację, w której wożą mnie nieznajomi w moim samochodzie? – zakpiłam uśmiechając się sztucznie do chłopaka.

- Nic nie rozumiesz. – stwierdził Luke, który jak dotąd nie zamienił ze mną ani jednego słowa.

- To mi wytłumacz palancie! – krzyknęłam podnosząc się. – Pracujecie dla niego? – zapytałam.

- Nie i gdyby nie fakt, że mamy u niego dług wdzięczności nie byłoby nas tutaj. – prychnął.

- Wyglądaliście na kumpli. – zakpiłam.

- Bo nimi jesteśmy, ale to nie powód, żeby użerać się z piękną, ale głupiutką blondynką. – blondyn odwrócił się ukazując swój uśmiech na co ja przewróciłam oczami.

- Idiota.. – prychnęłam kiedy chłopcy wychodzili z mojego samochodu, po czym ja również wysiadłam.

- Oddacie mi klucz? – zapytałam kiedy odchodzili.

Luke rzucił mi kluczyk, który bezproblemowo złapałam.

- Do zobaczenia. – usłyszałam kiedy wchodziłam do kamienicy, ale kiedy się obróciłam, nikogo już nie było.

_____________________

Cchciałabym podziękować wszystkim osobom tu zaglądającym, bardzo mi zależy na waszych opiniach, dlatego proszę zostawcie ślad w formie komentarza. Nie chodzi mi o pochlebne opinie, ale przede wszystkim szczere, chciałabym wiedzieć co powinnam zmienić...

P.S. Jeśli chciałbyś być informowany o rozdziałach to daj znać :D

Hard //c.hWhere stories live. Discover now