Rozdział 6

897 103 3
                                    

Wysiadłam z samochodu zatrzaskując za sobą drzwi i spoglądając na zabawkę w mojej ręce. Byłam w ciężkim szoku. Rozglądałam się w około z przerażeniem po czym mój wzrok ponownie spoczął na lalce. W pewnym momencie poczułam jak ktoś wyrywa mi ją z rąk.

- Co ty?! – krzyknęłam lustrując znajomego mi chłopaka. – Nie zbliżaj się.. – powiedziałam cicho robiąc kilka kroków w tył.

- Skąd to masz? – zapytał oschle.

- Może ty mi powiesz Hood?! – po moich policzkach zaczęły spływać łzy.

- Skąd ty wiesz.. nie ważne. To powiesz mi skąd wzięłaś to gówno? – zapytał zniecierpliwiony przyglądając się przedmiotowi.

- Była w samochodzie.. który stał pod kawiarnią i nie wiem czemu. – oznajmiłam uspokajając oddech. – Zostaw mnie.  – powiedziałam stanowczo poprawiając włosy.

- Zaczęło się. – zakpił Calum uśmiechając się zawadiacko. – Myślisz, że wyjdzie ci to na dobre?

- O czym mówisz? – zapytałam krzyżując ręce na piersiach.

- Skoro już się zaczęło to znaczy, że szybko się nie skończy... – zaczął po czym wziął głęboki oddech. – Kiedy cię chronię masz większe szanse. – dokończył.

- Większe szanse na...?

- Na spokój. – oznajmił.

- Ile bierzesz? – zaśmiałam się, jednak Calum zachował powagę.

- Ty już zapłaciłaś. – stwierdził po czym odszedł pozostawiając mnie samej sobie.

Patrzyłam uważnie na ciemnowłosego chłopaka, który powoli się oddalał. Nie widząc innej możliwości zamknęłam drzwi od samochodu i ruszyłam w stronę kamienicy. Weszłam do mieszkania i słysząc włączony telewizor podeszłam bliżej zaglądając do salonu. Moja babcia leżała na kanapie, zasnęła. Wyłączyłam urządzenie i przykryłam starszą kobietę kocem po czym udałam się do łazienki, aby wziąć długi, gorący prysznic. Kiedy wyszłam z zaparowanego pomieszczenia zapaliłam światło w moim pokoju i zaczęłam przeszukiwać półkę z książkami. Ostatnio bardzo zaniedbałam czytanie, więc miałam wiele zaległości. Chwyciłam przypadkową lekturę i kładąc się na łóżku zaczęłam czytać.


****


Słysząc dźwięk mojego budzika zwlekłam się z łóżka i starając się nie myśleć o poprzednim dniu rozpoczęłam przygotowania do pracy.

Nałożyłam lekki makijaż, ubrałam luźny top i krótkie spodenki, co i tak w pracy zastąpię uniformem. Wzięłam kluczyki leżące na szafce w przedpokoju i wyszłam z domu.

Po kilkunastu minutach stania w korkach jakimś cudem dotarłam do pracy bez dziwnych sytuacji od których ostatnio trudno mi się uwolnić.

Wchodząc do hotelu zauważyłam nieobecność mojej przyjaciółki Natalie, jednak znałam ją zbyt dobrze, najczęściej wszędzie się spóźnia do czego już się przyzwyczaiłam. Poszłam do szatni i nie zwlekając poszłam do pierwszego pokoju.

Tak właśnie minął mi cały poranek. Około 11 musiałam zacząć sprzątać wynajętą na później restaurację, której ogarnięcie było od niedawna częścią moich obowiązków. Wszystkie kelnerki miały dzisiaj wolne, tym samym nikt nie krzątał się po pomieszczeniu. Zamknęłam drzwi od środka i położyłam klucze na ladzie, po czym zabrałam się za sprzątanie. Po umyciu okien i ogarnięciu sali usiadłam na krzesło w celu odpoczęcia. Zaczęło robić mi się słabo, mój oddech stawał się ciężki i nierównomierny. Wstałam i chwiejnym krokiem podeszłam do miejsca w którym poprzednio zostawiłam klucze. Nie było ich tam. Upadłam i złapałam się za gardło cały czas kierując się w stronę drzwi. Oparłam się o nie i chwyciłam za klamkę. Zamknięte!

Uderzyłam o podłogę i próbując wydusić z siebie przynajmniej „Pomocy!" zwinęłam się w kłębek. Ostatnim obrazem, który zapamiętałam była osoba w czarnej bluzie idąca do kuchni, po czym ujrzałam ciemność.


________________________________

Jestem świadoma, że tracę czytelników przez to, że tak długo nic nie dodawałam i bardzo za to przepraszam!

Nie miałam weny, czasu, pomysłu.

Owszem rozdział jest krótki, ale następny powinien być normalny. Nie mogę obiecać, że pojawi się dużo szybciej niż ten, ale z pewnością się postaram :)

Hard //c.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz