Rozdział 1

1.6K 149 11
                                    

Weszłam do hotelu od razu kierując się do szatni. Po drodze witałam się ze wszystkimi współpracownikami. Otworzyłam drzwi, które były zamknięte na klucz zaświecając światło i ściągając torebkę z ramienia. Skierowałam się do mojej szafki, po czym otworzyłam ją i wyjęłam mój codzienny uniform. Lubiłam go. Bordowa sukienka sięgająca do połowy uda, na którą zrzucałam biały fartuch wiązany na szyi i w pasie, mający nadruk informujący o nazwie hotelu oraz moje imię i nazwisko na lewej piersi. Podeszłam do lustra, aby związać włosy i usłyszałam jak ktoś puka do drzwi, po czym je otwiera.

- Cześć mała! – powitała mnie Natalie.

Wbrew wszystkiemu określenie mała bardzo do mnie pasuje, mam niecałe 1,60 m i jestem dość drobna jak na swój wiek. Jednak nie znosiłam, gdy ktoś kpił z mojego niskiego wzrostu, a zwłaszcza moja żyrafia przyjaciółka Natalie, która jest wyższa o prawie 20 centymetrów.

- Mówiłam ci, żebyś tak mnie nie nazywała. – obróciłam się, aby zobaczyć jak teatralnie przewraca oczami.

To dzięki niej dostałam pracę w tym hotelu. „Cristallo” należy do rodziców Natalie, z którą przyjaźnię się od dziecka. Spędzałam w Melbourne całe wakacje, w tym część właśnie w tym hotelu. Zawsze mówiłam jej jak bardzo marzę, aby móc kiedykolwiek w takim pracować. Nareszcie się udało. Pomimo, że tylko sprzątam jestem dumna ze swojej pracy. Nie jest ciężka, ale dobrze płatna i w przyjemnym miejscu.

Usiadłam na ławeczce i oparłam się o szafkę oczekując, aż brązowowłosa się przebierze. Natalie była w o wiele lepszej sytuacji finansowej ode mnie, jednak jej rodzice uważają, że będąc w tym wieku powinna już wiedzieć czym jest praca. Co prawda zajmowała miejsce w recepcji, ale i tak narzekała, że nie ma cięższej pracy, na co ja tylko gryzłam swój język.

- Gotowa? – zapytałam wstając i otrzepując fartuch.

Kiwnęła głową z uśmiechem i wyszła z pomieszczenia na co ja ruszyłam za nią. Zgasiłam światło i zamknęłam drzwi wrzucając klucz do kieszeni w fartuszku.

                                                                                          ****

 Jak zawsze po czterech godzinach pracy miałam godzinną przerwę, podczas której coś zjadłam, następnie poszłam do recepcji, aby pogadać z moją przyjaciółką.

- Jak tam u ciebie i Bena? – zapytałam siadając za mahoniowym kontuarem.

- Ostatnio sporo się kłócimy. – oznajmiła.

Przyglądałam się osobom wchodzącym do hotelu i wychodzącym z niego jednym uchem wysłuchując opowieści o związku przyjaciółki. W pewnym momencie do holu wszedł chłopak w kapturze i okularach przeciwsłonecznych, chociaż na dworze było dzisiaj dość pochmurno. Podszedł do nas i (jak mi się wydawało) zmierzył mnie wzrokiem.

- Ten co zawsze. – wymamrotał cicho po czym odgarnął ciemne włosy, które opadły mu na czoło.

Miał na sobie szarą bluzę, czarne rurki z dziurami na kolanach, dopasowane do stroju czarne Vansy i Ray Bany.

Kiedy moja przyjaciółka podała mu klucz wpisując coś do dużej księgi, a następnie do komputera chłopak odszedł, a ona próbowała dokończyć opowieść.

- Kto to był? – przerwałam zaglądając w głąb korytarza w którym zniknął.

- Wybacz, ale pracując na recepcji nie mogę nikomu udzielać takich informacji. – fuknęła zdenerwowana krzyżując ręce na piersiach.

- Ale... – zaczęłam robiąc słodkie oczka.

- Nie ma takiej opcji Sue. Idź już lepiej, za chwile zaczynasz. – ponagliła na co ja wydęłam wargi. 

****

 Poszłam do schowka wyciągając swój wózek, napakowałam go niezbędnymi chemikaliami, świeżymi ręcznikami, pościelą i ściereczkami po czym zawiesiłam dodatkowe klucze na specjalnych uchwytach.

Zaczęłam od pokoi niedawno opuszczonych przez gości, w których był największy syf. Pościeliłam łóżka, poodkurzałam, zdezynfekowałam łazienkę i wymieniłam wodę świeżym kwiatom umieszczonym w wazonach stojących na szafkach nocnych.

Po skończeniu sprzątania w kilku pokojach opakowanie po środku dezynfekującym było do wymiany, więc pchnęłam wózek w kierunku schowka. Wychodząc z windy zauważyłam tajemniczego chłopaka, którego wcześniej widziałam w recepcji, zamykającego drzwi od pokoju numer 21. Przyglądałam mu się uważnie, kiedy odwrócił się do mnie i poruszył głową wskazując przed chwilą zamknięte przez niego drzwi. Ruszyłam w jego stronę, ale chłopak odszedł zanim zdążyłam dojść do miejsca, w którym przed chwilą stał.

Zaczęłam szukać klucza z numerem 21 tym samym wywalając kilka innych. Kiedy już miałam go w ręce rozglądnęłam się dookoła i włożyłam go do zamka ostrożnie przekręcając w lewą stronę po czym chwyciłam klamkę i delikatnie uchyliłam drzwi, aby móc wejść do pomieszczenia razem z wózkiem.

Nie takiego widoku się spodziewałam. Zastałam nieskazitelnie zaścielone łóżko, żadnego kurzu na szafkach i pachnącą toaletę. Pokój był w takim stanie w jakim go zostawiłam wczoraj wieczorem. Usiadłam na fotelu umieszczonym przy oknie zastanawiając się po co chłopak wskazał mi akurat te drzwi. Rozglądałam się po pomieszczeniu lustrując każdy przedmiot znajdujący się w nim. Podeszłam do toaletki znajdującej się w rogu, w celu poprawienia fryzury. Rozpuściłam włosy zaplątując je ponownie w luźny warkocz po czym zauważyłam kartkę leżącą przy lustrze.

Były na niej niezbyt starannie napisane słowa czarnym długopisem:

„Susan proszę, uważaj komu ufasz.”

Hard //c.hWhere stories live. Discover now