Rozdział 1

6.3K 206 39
                                    

Leniwie podniosłam się z łóżka. Mój pokój należał do jednych z większych pomieszczeń w całym domu. W jego centralnym punkcie stało wielkie łoże. Wspominałam już, że kochałam spać? Mogłam to robić przez cały czas, a i tak by mi się to nie znudziło. Przy oknie mieściła się toaletka i krzesło, a tam rzecz jasna wszystkie moje kosmetyki. Nie licząc tych w łazience. I tych schowanych w szafce. Naprzeciwko łóżka stała ogromna szafa pełna ubrań. Chyba wiecie, jak wygląda ubieranie u kobiet, no nie? Miałam dokładnie takie same problemy — nie wiedziałam, w co się ubrać. Nie miałam rodzeństwa. Moja mama była lekarzem, a tata prawnikiem. Każdą wolną chwilę spędzali w pracy, więc czułam się, jakbym mieszkała sama. Po odbyciu porannej toalety zeszłam na dół, wzięłam jabłko i ponownie weszłam na górę. Drzwi sypialni rodziców były otwarte, więc już wtedy wiedziałam, że ich najzwyczajniej w świecie nie ma, bo oboje pojechali już do pracy. Skierowałam się do pokoju, wyciągnęłam z szafy czarne legginsy i białą bluzkę. Wzięłam torbę i ponownie powędrowałam na dół. Spakowałam śniadanie przygotowane wcześniej przez mamę, założyłam swoje różowo-białe air maxy i wyszłam z domu, zamykając następnie drzwi na klucz.

Pogoda na dworze była okropna. Mieszkałam w Warszawie. Był grudzień, a na dworze padał śnieg i wiał silny wiatr. Wchodząc do szkoły, otrzepałam szybko buty z białego puchu i skierowałam się w stronę mojej szafki. Nagle zauważyłam coś, przez co stanęłam jak wryta na środku korytarza szkolnego i nie mogłam się ruszyć.

Zobaczyłam jak mój ukochany nauczyciel, stoi z panią od angielskiego. Stali i śmiali się wniebogłosy. Poczułam, jak moje serce na chwilę się zatrzymuje. Wiecie, co było najgorsze? Fakt, że stali blisko mojej szafki, do której niestety musiałam podejść. Zebrałam w sobie mentalną siłę i pewnym krokiem podeszłam do swojej własności. Ściągając kurtkę, przez przypadek usłyszałam fragment ich rozmowy. Moja ciekawość wzięła górę, więc robiłam to jak najwolniej.

— Hahah Darek... Ty jak coś powiesz, to nie mogę się powstrzymać od śmiechu — powiedziała blond suka, ucząca w naszej szkole angielskiego.

— Ale naprawdę tak było — zabrał głos niebieskooki.

Jego oczy były tak aksamitnie niebieskie, że mogłabym się w nie patrzeć godzinami.

— No wierzę ci. Wiesz, może znalazłbyś dzisiaj trochę czasu i wyskoczyliśmy na jakąś kolację? — Jak tylko to usłyszałam, to krew niemal zaczęła wrzeć w moich żyłach. Naprawdę miałam ochotę pozbyć się tej kobiety. Udając, że poprawiam buty, słuchałam dalszej rozmowy.

— Wiesz, nie za bardzo dzisiaj mogę. Przykro mi — odparł pewnie z lekkim uśmiechem.

Może przesadzam, ale wydawało mi się, że w chwili, gdy jego usta drgnęły w uśmiechu, na chwilę przeniósł spojrzenie na mnie. A może wiedział, że ich podsłuchuję? Nie, to niemożliwe.

— Hm, no dobrze, a może jutro? — nalegała kobieta.

— Jutro też nie. Wiesz, wybacz, ale nie umawiam się z koleżankami z pracy.

— Ale to tylko przyjacielski obiad. — Pomimo odmowy nadal próbowała coś zdziałać.

— Pomimo wszystko moja dziewczyna nie byłyby, zadowolona, więc chyba sama rozumiesz...

Stanęłam jak wryta, myśląc, że się przesłyszałam. Moje serce zatrzymało się na ułamek sekundy, a następnie zaczęło bić jak oszalałe. Łzy napłynęły mi do oczu, przez co moje pole widzenia było lekko rozmazane. Nieświadomie trochę za mocno zamknęłam drzwiczki od szafki, przez co huk rozniósł się po całym korytarzu, a wzrok obecnych przeniósł właśnie na mnie. Spojrzałam na dwójkę, stojącą obok, przecierając wcześniej oczy. Wydawało mi się, że nauczyciel spojrzał na mnie z troską, ze smutkiem? Nie, na pewno nie. Miałam już jakąś cholerną paranoję.

Nauczyciel D.SWhere stories live. Discover now