Mętlik jaki panował w mojej głowie,zdawał się nie mieć końca.W drodze do zamku,cały czas próbowałam uporządkować myśli.

Gdy dojechaliśmy na miejsce,podziękowałam Thomasowi i od razu skierowałam się do swojego pokoju.

Rzuciłam się na łóżko wraz z całymi papierami,przeglądając wszystko jeszcze raz na spokojnie,ale moje oczy,wciąż wracały do kartki,gdzie zgrabnym pismem napisany był numer telefonu.

Tak,bałam się zadzwonić.Nie wiedziałam czy dobrze robię.Po śmierci mamy próbowałam wymazać przeszłość,ale ona cały czas wraca do mnie jak bumerang.Odłożyłam kartki,oddalając się w krainę snów.

Poniedziałkowe godziny mijały nie ubłagalnie.Ani się nie obejrzałam i nastał kolejny wieczór.Cały dzień zmarnowałam na wykonywanie swojej pracy i myślenie nad tą całą sprawą.

Księcia nie spotkałam dziś wcale.Powoli zapominaliśmy o swoim istnieniu,wmawiając sobie,że to wszystko wyjdzie nam na dobre.

Przebrałam się w luźne ubrania i zeszłam na kolację.Mój apetyt nie dopisywał od kilkunastu dni,z resztą jak całe moje życie.Dziś na stole znalazłam czekoladowy deser,który polecił mi Ben,brat Luke'a na jesiennym balu.Na samą myśl o tym,uśmiechnęłam się nieznacznie.

Mój nastrój zmienił się w sekundę,gdy naprzeciw mnie zasiadł wkurzający blondyn.od razu zaczął rozmowę spoglądając na mnie ze smutkiem.

-Gąsko,coś nie tak?Dlaczego ostatnio nic nie jesz-spytał od razu mnie denerwując.

-Jedyną głupią gęsią znajdującą się w tym pomieszczeniu jesteś ty Hemmings-zignorowałam jego pobłażliwe zagrywki.

-Dlaczego jesteś zawsze taka niemiła-zdziwił się.

-Wolę od razu cię rozczarować,niż byś przez ciebie oszukiwaną-wymamrotałam,spoglądając w talerz.

-Jeśli chodzi o twojego ojca,to nie wyżywaj się na mnie-jego cierpliwość już się skończyła,tym samym naruszając temat,na który nie powinien schodzić.

-Czyż byś grzebał mi w rzeczach książę?-wbiłam rozżarzony wzrok w jego twarz.

-Nie odzywasz się do mnie więc sam się muszę dowiedzieć o co chodzi-zaczął się tłumaczyć,nie tracąc przy tym swojej murowanej pewności siebie.

-Odkąd to chcesz wiedzieć co u mnie słychać,hmm?-dalej drążyłam dziurę w jego umyśle.

-Bo się o ciebie martwię idiotko-wykrzyczał na całą jadalnie

-Martwię się-powtórzył trochę spokojniej,a we nie wszystko krzyczało.

Bolało mnie to że już nie potrafimy rozmawiać,że nie jesteśmy przyjaciółmi,że nie potrafimy dogadać się nawet w tych najprostszych rzeczach.Nie potrafiliśmy wytrzymać w swojej obecności,bo zbyt dużo przed sobą ukrywaliśmy i żadne z nas nie paliło się do wypowiedzenia słów pojednania.

Blondyn nie oczekiwał na słowa wybaczenia,po prostu odszedł,zostawiając po sobie spustoszenie.

Grzebałam w jedzeniu jeszcze równą godzinę,po czym odsunęłam się od stołu i wyszłam.Moje sumienie nie dawało mi spokoju.Idąc w stronę swojego pokoju,moje nogi i tak pokierowały mnie do Luke'a.

Nie pukałam do drzwi,tylko po prostu weszłam do środka.Zobaczyłam te jego blond włosy wystające spod kołdry i skierowałam się właśnie tam.

Gdy byłam blisko,zrozumiałam,że chłopak śpi.Wyglądał tak słodko,gdyby nie jego ciągle kłapiąca jadaczka,kochała bym go bez opamiętania.Nie chciałam odchodzić bez słów wyjaśnienia,postanowiłam,że po prostu poczekam.

PrinceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz