Rozdział 1

4K 188 11
                                    

-Zapraszam panienko Crouse-powiedział starszy podwładny uchylając przede mną drzwi.Uśmiechnęłam się do niego wchodząc do ogromnej sali z wielkimi żyrandolami.Naprawdę robiło to wrażenie.

Zbliżyłam się do dużej eleganckiej sofy,gdzie leżał rozłożony chłopak.Grzebał w telefonie i nie wykazywał żadnego zainteresowania otoczeniem.Nie zlokalizowałam żadnego najbliższego miejsca by usiąść,więc po prostu stałam na środku.

-Yhymmm-odchrząknęłam,co sprawiło,że chłopak wreszcie oderwał się od ekranu i obdarzył mnie zirytowanym spojrzeniem. Był naprawdę przystojny.Miał cudowne oczy w kolorze oceanu.Jego blond włosy oklapnęły już nieco na czoło,zostawiając jedynie pozostałości po idealnie postawionej grzywce. Nigdy nie interesowałam się polityką i sprawami królestwa,nie wiedziałam,że król i królowa Melbourne mają tak przystojnego syna.

-Jesli nie masz nic do powiedzenia,to możesz już wyjść i wrócić skąd przyszłaś-powiedział chłodno,wyrywając mnie z osłupienia.Machnął obojętnie dłonią i wrócił do grzebania w tym przeklętym telefonie. Cofam wszystko,o czym przed momentem pomyślałam i zmieniam na: Nie wiedziałam,że król i królowa Melbourne mają tak aroganckiego i niewychowanego syna.

-Jestem tu z zamiarem znalezienia pracy,która jak się okazuje ma polegać na usługiwaniu rozkapryszonemu księciuniowi-odgryzłam się bez namysłu. On tylko zaśmiał się pod nosem,wciąż nie odrywając wzroku od ekranu.Jego ignorancka postawa sięgała już granic.

-Jesteś bezczelnym idiotą.Typowy,rozpieszczony bachor,można się było tego spodziewać.Pewnie z twoich ust nigdy nie wyszły słowa typu przepraszam,czy dziękuję.Pokora jest ci kąpletnie obca,tak samo,jak jakiekolwiek użycie mózgu!-wykrzyczałam zirytowana.

-Nawet mnie nie znasz-odparł ze spokojem,wciąż nie odrywając wzroku od telefonu.

Podeszłam szybkim krokiem w stronę kanapy,rzucając w blondyna moimi dokumentami z wykształceniem i innymi informacjami,które przyniosłam w celu zdobycia pracy.

-I całe szczęście nigdy nie poznam-warknęłam wychodząc już z sali.Przy drzwiach królewska służba rzuciła mi współczujące spojrzenia,jakby doskonale wiedzieli co właśnie mnie spotkało.

Do domu odwiózł mnie jeden z królewskich szoferów.Powiedział,że przynajmniej tyle może dla mnie zrobić,po jakże niegrzecznym zachowaniu księcia.Przyznam,że królewska służba dbała o wszystko i wszystkich.

Kolejny dzień,był dla mnie już siódmym dniem poszukiwań pracy.Wszystkie miejsca,w których pytałam o zatrudnienie odmawiały.Mimo to postanowiłam się nie poddawać,to własnie moja determinacja sprowadziła mnie na dwór króla i królowej Hemmings.

Wtedy pomyślałam,że usługiwanie w zamku,to ostateczność,ale co mi szkodziło spróbować.Nie często zdarza się okazja znalezienia się na królewskim dworze.niestety jak się okazało,na daremno.

Dziś postanowiłam poszukać szczęścia na obrzeżach miasta,w małych,przyulicznych restauracjach.Gdy miałam już wychodzić z małego mieszkanka,które zajmowałam tylko ja i mama,mój telefon zaczął dzwonić.

Spojrzałam na ekran.Numer nieznany.Odebrałam szybko,ciekawa kto dzwoni.W ostatnim czasie złożyłam swoje papiery w trzech restauracjach w centrum miasta.Powiedzieli wtedy,że rozważą kwestię mojego przyjęcia.

-Halo-odezwałam się najmilszym tonem,na jaki było mnie stać.

-Dzień dobry,z tej strony panna Erin Wodberg,sekretarka,dzwonię z dworu królewskiego by poinformować jak mniemam pannę Charlotte Crous,iż książę Hemmings rozpatrzył pani prośbę o pracę i przyjął panią na stanowisko prywatnej służącej.Więcej dowie się pani po przyjeździe na królewski dwór,pani decyzja musi zostać potwierdzona do dwóch dni,a więc do zobaczenia wkrótce.-po zakończeniu wypowiedzi,kobieta nie czekała na moją odpowiedź i rozłączyła się.

Nie mogłam zrezygnować.To mogła być jedyna szansa na pomoc mamie.Pieniądze nie kapią z nieba,a lekarstwa,których potrzebuję dla niej,nie są za darmo.

Jeeeej pierwszy rozdział!Tak długo czekałam na ten moment :D

Kolejny będzie za tydzień w środę

PrinceWhere stories live. Discover now