Rozdział 8

1.8K 129 5
                                    

-Ty głupia niezdaro-wydarła się Lindsay swoim piskliwym głosem,który na dłuższą metę nie był do zniesienia.W tym samym momencie do pokoju wszedł Luke.Spojrzał w naszym kierunku i zaśmiał się.

-Można się było tego spodziewać-podszedł bliżej-Lin to tylko herbata,wypierze się-dziewczyna posłała mu pełne nienawiści spojrzenie.

-Z czego się śmiejesz idioto-warknęła,wstając.Wyszła z pokoju,przy okazji trącąc mnie ramieniem.Staliśmy w ciszy wpatrzeni w resztki  rozlanej herbaty.

-Nie będę przepraszać,bo z pewnością jej się należało-przerwałam w końcu ciszę,ale chłopak nic nie odpowiedział.

-Na początku zastanowiło mnie,to dlaczego z nią jesteś-kontynuowałam-Słyszałam,że ona cie podobno nawet nie kocha,ale gdy ujrzałam ją dzisiaj i zobaczyłam w jaki sposób się zachowuje,stwierdziłam,że to ma sens.-Luke spojrzał na mnie wyczekująco,czekając na moją tezę. 

-To po prostu wygodne.Obaj jesteście tacy sami,więc nie przeszkadza wam to,w jaki sposób,traktujecie siebie na wzajem.-wyjaśniałam

-To nie twoja sprawa-burknął.

-A może jesteś z nią,bo każda inna normalna dziewczyna,nie była by w stanie znieść tego,jak ją traktujesz-dopytywałam,próbując obudzić w nim wyrzuty sumienia.

-Zamknij się! Zamknij się Charlotte! Jesteś tu od sprzątania a nie wygłaszania mi kazań.Gdybym chciał przyzwoitkę,zatrudnił bym do tego własną matkę-wrzasnął

-I o ile dobrze pamiętam,to będzie twój trzeci minus.Ostatni.-powiedział,a ja zdałam sobie sprawę,że znów niepotrzebnie to zepsułam.Dlaczego wiecznie musiałam gadać to co przyszło mi na myśl.Najwidoczniej nie potrafię,stać bezczynnie i pozwalać na to,by zrównywano mnie z ziemią.

-Chyba masz rację-wyszeptałam-Nie nadaję się do tej pracy i gdyby nie fakt,że bardzo potrzebowałam pieniędzy,to już dawno by mnie tu nie było.-spuściłam głowę na dół.

-No to trzeba było się wynosić,skoro było ci tak bardzo źle-odparł chłodno.

-Nie mogłam-wyznałam podnosząc głowę,a on uśmiechnął się triumfalnie-Ale na pewno,nie było to ze względu na ciebie.Potrzebowałam pieniędzy,żeby ratować kogoś,kogo bardzo kocham.Ale ty nie wiesz jak to jest.-dokończyłam i wyszłam z pokoju,bez pożegnania,mając nadzieję,że już więcej się nie zobaczymy.


Luke

Kiedy Charlotte wyszła z pokoju,ja wciąż stałem w tym samym miejscu.Zastanawiając się nad tym,co powiedziała.Nie było mi jej żal,nie obchodzą mnie jej melodramatyczne historyjki.

Żałowałem jedynie,że tak szybko pozwoliłem ją sobie zwolnić.Cały czas działa mi na nerwy,ale pierwszy raz spotkałem osobę,która mimo mojego zachowania,pozostawała nieugięta i postanowiła próbować na nowo.

-Znów zwaliłeś sprawę Hemmings-wrzasnąłem sam do siebie,uderzając ręką w ścianę.

-Ale możesz to jeszcze naprawić-powiedział czyiś głos.W drzwiach stał Ashton,i przyglądał mi się.

-CO?A ty skąd tu się wziąłeś-burknąłem w stronę przyjaciela.

-Zostajemy na zamku do niedzieli,ja i moi starzy-przekręcił oczami.Rodzina Irwinów,od zawsze wraz z moją sprawowała ważną część rządców państwa.To dzięki temu mieliśmy okazję się poznać.

-Jeśli ta dziewczyna,dalej u ciebie pracuje i wytrzymała z tobą już prawie tydzień,to idź ją przeprosić chłopie,bo drugiej takiej nie będzie-zaśmiał się.Ashton zawsze podchodził do każdej sprawy od strony tęczy.

-Jest nieposłuszna i pyskata,zasłużyła sobie-wyjaśniałem,broniąc się.

-Taa,a ty jesteś,ułożony,kulturalny i miły.-pozostawał nie ugięty-Przestań,nawet ja bym z tobą tyle nie wytrzymał.Nie przyszło ci do głowy,że dla niej zrobienie z siebie podłogowej szmaty,może być trudne?- spytał,a ja długo zastanawiałem się nad odpowiedzią.


Charlotte

Szybko uporałam się z pakowaniem,gdyż wszystko co tutaj miałam,nie należało do mnie.Przebrałam się w ubrania,w jakich pojawiłam się tu po raz pierwszy i pozostawiając wszystko,ostatni raz obrzuciłam spojrzeniem cały pokój.

Postanowiłam pożegnać się z Ann,która była jedyną osobą,dzięki której mogłam być jeszcze sobą.Zastałam dziewczynę oczywiście w jadalni,gdzie biegała od jednego końca stołu do drugiego,mierząc coś wzrokiem.

Podeszłam do niej i bez ostrzeżenia,mocno przytuliłam.Ann na początku się przestraszyła,ale gdy zobaczyła,że to ja,odwzajemniła uścisk.

-Odchodzę,zostałam zwolniona-wyznałam,smutna,a z twarzy dziewczyny od razu zszedł uśmiech.

-Co ty gadasz Lottie,jak to? Książę Lucas cię zwolnił?-nie dowierzała.Nie chciałam mówić jej o co poszło.Po prostu powiedziałam,że próbowaliśmy się dogadywać,niestety bezskutecznie.

-Najbardziej będę tęsknić za tobą,od początku byłaś dla mnie miła,a ja tak bardzo cię polubiłam.-powiedziałam z uśmiechem.

-Ja też będę tęsknić Lottie,nie potrafię się z tym pogodzić-uścisnęła mnie po raz ostatni.Wyszłam z jadalni kierując się do wyjścia.Przy drzwiach stał Andrew,który gdy tylko mnie zobaczył od razu się uśmiechnął,ale też spochmurniał.

-Czyżby już się panienka poddała-zapytał,a mi zrobiło się jeszcze bardziej smutno.Pracowały tu osoby,do których zdążyłam się już przyzwyczaić i choć praca u księcia była nieprzyjemna,to w mojej głowie zostanie także kilka dobrych wspomnień związanych z tym miejscem.Nawet sam Luke miewał dobre chwile,ale niestety nie wystarczały.

-Z pewnością o tobie nie zapomnę Andrew,ale tak,zostałam wyrzucona-wyznałam spuszczając głowę.

-Niech się panienka nie martwi i nie smuci.To miejsce i jego właściciele z pewnością nie są tego warci.Tylko z zewnątrz może się wydawać,że mieszkają tu szczęśliwi ludzie.-powiedział na pożegnanie otwierając przede mną drzwi.Posłałam mu uśmiech i wyszłam.

Do domu postanowiłam wrócić pieszo,choć czekała mnie naprawdę długa droga do mojego małego miasteczka.Potrzebowałam długiego spaceru,by przemyśleć wszystkie istotne sprawy.

Pieniądze jakie udało mi się zarobić przez ten tydzień,nie wystarczą nawet na połowę lekarstw dla mamy.Musze więc,wznowić moje poszukiwania o pracę.Dobrze się stało,że zostałam zwolniona.Byłam trochę jak więzień,dobrowolnie nie potrafiłabym się zwolnić,bo to by przekreśliło moją szansę,na pomoc mamie.Ale teraz,muszę  spróbować gdzie indziej.

Opracowywałam plan,gdzie ewentualnie mogę znaleźć pracę w mieście,gdy ktoś nagle pociągnął mnie za rękę,sprawiając,że omal nie upadłam.Odwróciłam się z wściekłością,natrafiając wzrokiem na  wysokiego chłopaka.



Tadaam! Rozdział niespodzianka z okazji przeszło 100 votes!

Dzięki za wszystko!

Pamiętajcie,że wasza opinia jest dla mnie bardzo ważna,dlatego zostawiajcie po sobie te komentarze!

motywacja=więcej rozdziałów  


PrinceWhere stories live. Discover now