Rozdział 9

2K 127 3
                                    

Wpatrywałam się w niebieskie tęczówki chłopaka,czekając aż w końcu się odezwie.

-Charlotte... Wróć z powrotem.Trochę mnie poniosło-tłumaczył,drapiąc się po szyi.

Rzuciłam mu pobłażliwe spojrzenie i ruszyłam w swoim kierunku.Chłopak ponownie mi przeszkodził, zastępując mi drogę.

-Dostaniesz wyższą pensję-powiedział bez zastanowienia,wiedząc,że to załatwi całą sprawę.

-Wrócę-postanowiłam-ale pamiętaj,że będą sprawy,w których twoje pieniądze nie będą miały znaczenia,robię to tylko dlatego,że naprawdę potrzebuję tych pieniędzy -chłopak przekręcił oczami.

-Cały czas próbujesz kupić ludzkie przebaczenie-stałam w miejscu wpatrując się w Luke'a-ale zrozum,ono jest za darmo,no prawie,wystarczy tylko odrobinę się postarać-uśmiechnęłam się.

-To nie jest takie proste-wyjaśnił,odwracając się i idąc w kierunku skąd przyszedł.

-Wiesz już z jakiego powodu ja zostanę,ale dlaczego ty chcesz żebym wróciła?-zapytałam doganiając chłopaka.

-Czy ty możesz nie zadawać głupich pytań?Choć przez chwilę-posłał mi zirytowane spojrzenie-Uwierz mi,wszystkim żyło by się wtedy lepiej.

-Mówiąc wszyscy,masz oczywiście na myśli tylko siebie-odgryzłam się.Luke przyśpieszył kroku,zostawiając mnie w tyle.

-Będę żałował tej decyzji-mruczał pod nosem.


Reszta dnia minęła podobnie.Dobrze wykonywałam swoją pracę wysłuchując zachcianek chłopaka,dopóki któreś z nas nie powiedziało czegoś,co zapoczątkowywało kłótnię,kończącą się trzaskaniną drzwi.

-To zabawne-skwitowała Ann,kończąc swoją kolację-Książę pofatygował się za tobą aż na drugi koniec ulicy,żebyś wróciła z powrotem,ale dziś bałam się,że te drzwi na drugim piętrze wylecą z futryn.

-Taaa,nie dogadujemy się najlepiej-nałożyłam sobie na talerz sałatki z fetą.

-Nie,nie rozumiesz,że nie o to chodzi.-wybałuszyła oczy,pociągając przez słomkę sok pomarańczowy-Na miejscu każdej innej służącej,już dawno by cię tu nie było,a jednak jest coś co sprawia,że nadal tu siedzisz-uśmiechnęła się.

-Myślę,że nie potrwa to długo i dziś doskonale się o tym przekonałyśmy-dokończyłam jedzenie i szybko skierowałam się do pralni,gdzie czekał na mnie do odebrania strój Luke'a na jutrzejszy,jesienny bal.Przed snem,miałam dostarczyć go do jego sypialni.


Bez pukania weszłam do pokoju,natrafiając na rozmowę blondyna z jakąś kobietą.Jej włosy również były jasne,uczesane w wysoki kok.Miała piękną,wykwintną suknię,sięgającą do samej podłogi.Stawiałam,że ta kobieta,to właśnie matka Luke'a,gdyż podobieństwo ich rysów twarzy było uderzające.Dodatkowo,w tej chwili oboje mięli,takie same,niezadowolone miny.

-Przepraszam,to ja przyjde za chwilę-wyjąkałam,próbując ukłonić się ,wycofując z pokoju.

-Nie trzeba-pośpiesznie powiedziała kobieta-Ja już wychodzę

-A ty Lukey zastanów się nad sobą i sam rozwiązuj,te swoje bezsensowne problemy,nie obchodzi mnie co wymyślisz.Jutro wieczorem,chcę cię widzieć na tym balu-posłała synowi wrogie spojrzenie wychodząc.Gdy skierowała swój wzrok na mnie,od razu uśmiechnęła się szeroko i po chwili już jej nie było.

-Lukey?-zaśmiałam się-to słodziutkie.

-Nie śmiej się-burknął.-Mam z tą babą same problemy-westchnął chowając głowę w poduszkach.Położyłam garnitur na fotelu,uważając by nic sie nie zagniotło i usiadłam na drugim końcu łóżka.

-Co się stało,o co chodziło królowej,w sensie twojej mamie?-dopytywałam.

-Ehh,zmusza mnie do pojawienia się na tym głupim balu.Jest u nas co roku,ale zazwyczaj nie musiałem w nim uczestniczyć,aż do teraz,bo mojej matce coś odbiło-wymamrotał dźwigając się,do pozycji siedzącej.

-W dodatku Lindsay,po dzisiejszym incydencie z herbatą była tak wkurzona,że powiedziała,że więcej tu nie wróci-zaczął się śmiać,ale po chwili jego mina znów zpochmurniała-Całe szczęście,pozbyłem się tej pustaczki raz na zawsze,ale przez to mam większy problem.

-Pustaczki?To dlaczego byliście razem,-spytałam z poirytowaniem

-Miałaś rację,dla wygody,tak było nam na rękę.zaspokojenie plotek,które nas oboje stawiały w dobrym świetle-tłumaczył

-To bez sens-skwitowałam-Ale,no nie wierzę,czy ty przyznałeś mi rację?Książę Luke Hammings przyznał mi rację-zaśmiałam się klaszcząc w dłonie.Blondyn zaczął klaskać razem ze mną przewracając zabawnie oczami.

-Jest tylko jeden problem.Skoro Lindsay już nie ma,to oznacza,że nie mam z kim pojawić się na balu.Mi to nie przeszkadza,tłumaczyłem matce,że będę tylko dla towarzystwa,ale nie ona uparła się,że mam tam przyjść z towarzyszką i bawić się tak cudooownie jak oni-udawał ton swojej matki,mlaskając przy tym ustami.

-Och,czyżby kogoś tu w końcu dosięgła sprawiedliwość?Samolubny książę został całkiem sam-chłopak pacnął mnie w ramię.

-Na litość boską Crouse!Myślałem,że mi pomożesz,a nie będziesz się ze mnie nabijać,kiedy jest okazja-wybuchnął z udawanym żalem.

-Wybacz ale to warte zapamiętania-posłałam mu szeroki uśmiech-Poza tym,co ja mam teraz robić casting na szybko,która panna pójdzie z księciem na bal?-chłopak chwilę się nad czymś głowił,po czym posłał mi ten swój głupi,irytujący uśmieszek,który zwiastował,że jego mały móżdżek wpadł na jakąś nie koniecznie sensowną myśl.

-Ty pójdziesz tam ze mną-zarządził.Był to ton,w którym raczej nie pytał mnie o zdanie.

-Nie ma takiej opcji Hemmings,nie wyobrażaj sobie zbyt wiele-pohamowałam jego bujną wyobraźnię.

-Traktuj to,jak część swojej pracy-wyjaśnił ze spokojem-Jesteś nowa,więc większość ważnych zaproszonych gości,jeszcze nigdy cię tu nie widziało,to świetny pomysł-krzyknął z radością,komplementując samego siebie.

- Taa,a skąd mam wziąć odpowiedni strój geniuszy?Z tego co wiem,na tym balu,trzeba wyglądać,jak wy wszyscy arystokraci-przyłożyłam dłoń do czoła odchylając głowę w zabawnym geście księżniczki.

-A to już niespodzianka,dowiesz się jutro.Idź już Charlotte,zakłócasz mój błogi spokój przed snem,pozatym muszę iść się wykąpać,a z tego co wiem,jakoś nie lubisz oglądać mnie nago,co jest dla mnie wielkim niezrozumieniem-mrugnął do mnie i zniknął za drzwiami łazienki.

Siedziałam jeszcze chwilę na łóżku,rozmyślając,nad tym co takiego zrobiłam ze swoim życiem.Gdy nie doszłam do żadnych,mających sens wniosków,opuściłam pokój księcia,nie mając sił na dotarcie do własnej sypialni.


Ogłoszenia parafialne:

Za tydzień rozdział będzie opóźniony ponieważ jestem na wycieczce,no chyba że złapię wifi i uda mi się dodać.

Taki jakiś byle jaki ten rozdział,ale czasami muszą być przejściowe ;)

Nie zapominajcie o komach bo chce wiedzieć co sądzicie.Wasze zdanie jest dla mnie naprawdę ważne.

PrinceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz