Rozdział 7

2K 122 10
                                    

Po powrocie na zamek,każde z nas ruszyło w swoją stronę.Skierowałam sie do swojego pokoju.Wzięłam szybką kąpiel,byłam tak zmęczona,że nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam.

Kolejnego dnia obudziłam się strasznie późno.Było po 11,co oznaczało,że pora śniadania już dawno minęła.Byłam zdziwiona,że nikt mnie nie obudził.Zapewne książę Luke miał już całą litanię zażaleń w moją stronę.

Przebrałam się w pastelową sukienkę,w której wyglądałam naprawdę ładnie.Rozczesałam włosy i postanowiłam sprawdzić,czy w jadalni mogę liczyć jeszcze na coś do jedzenia.

Tam jak zwykle zastałam Ann,która siedziała przy stole,spisując coś w notesie.

-Cześć Ann-przywitałam się.

-Witaj Lottie,ślicznie wyglądasz-uśmiechnęła się do mnie-Książę Luke przekazał mi,że mam zostawić ci kanapki,ponieważ najprawdopodobniej jeszcze śpisz.-skierowała się w stronę kuchni i po chwili przyniosła talerz z jedzeniem.

-Dziękuję,ale jak to?Luke nie był na mnie zły?-zapytałam z niedowierzaniem.

Ann pokręciła głowa-Ani trochę,powiedział tylko,że mam ci przekazać,żebyś zajrzała do jego pokoju.

-Pewnie czeka tam na mnie sterta brudu-stwierdziłam,a Ann roześmiała się.

-Nawet nie masz pojęcia jak wiele już zmieniłaś-powiedziała wygładzając obrus.

-Co masz na myśli-wzięłam gryza pysznej kanapki.

-Wszyscy na zamku wiedzą,że panicz Luke to samolubny pępek świata,ale odkąd się zjawiłaś,coś się w nim zmieniło-przyznała-Pracuję tu już od ponad 3 lat i powiem ci,że było wiele służących na twoim miejscu,ta która pracowała tu najdłużej została zwolniona po jednym dniu.Inne wylatywały po zaledwie kilku godzinach.

-I mimo,że nie zawsze musi być po myśli księcia,to dalej tu jesteś.To naprawdę duży wyczyn-poklepała mnie po ramieniu-Przepraszam,ale muszę się zająć planowaniem dekoracji stołu i dań na jesienny bal,który odbywa się już za tydzień.

-Oczywiście,ja już pójdę-pożegnałam się i wyszłam z jadalni.

Ruszyłam na drugie piętro,gdzie znajdował się pokój Luke'a.Wchodząc,na dzień dobry powitały mnie brudne skarpetki,oczywiście samego chłopaka nie było.

-Ehh,jest księciem,a taki z niego prosiak-przyznałam i wzięłam się do sprzątania.

-Charlotte?!To ty?-usłyszałam krzyk z łazienki.

-Tak to ja-podeszłam do drzwi-przepraszam,że się spóźniłam.

-Spoko,tak czułem,że się spóźnisz.Kiedy byłem u ciebie rano,spałaś jak zabita-powiedział,a ja poczułam się nieco dziwnie na samą myśl o tej sytuacji był u mnie rano?Kiedy spałam?

-Możesz wyjść z tej łazienki,a nie krzyczeć z jednego pokoju,do drugiego?-zapytałam segregując ubrania w szafie.

-Tak...tylko.Charlotte,mogłabyś noo ten,eeee,przynieść mi ręcznik?-pomyślałam,że nic mnie tu już chyba nie zaskoczy.

-Kto normalny idzie do wanny bez ręcznika,może ubrania tez mam ci przynieść-spytałam żalącym głosem,wyciągając z szafy ręczniki.

Otworzyłam drzwi i wyciągnęłam rękę z ręcznikami,czekając aż chłopak je weźmie i...nic.

-Charlotte,błagam te ręczniki same nie przyfruną z twoich rąk-odezwał się,oznajmiając mi,że nie podejdzie po ręczniki

-Dlaczego mi to robisz-spytałam żalącym głosem.

PrinceWhere stories live. Discover now