Rozdział 22

4.6K 337 31
                                    


Tom szedł wolnym krokiem przez Ministerstwo Magii. Ludzie cofali się gdy tylko zorientowali się kim jest. Nie było słychać krzyków, zaklęć czy jakichkolwiek przejawów oporu. Dziwiło go to, ale nie dał tego po sobie poznać. Kroczył dumny i pewien siebie, jakby już był władcą świata.

Odkąd wysłał list do Dumbledora i Ministra Magi minęły dwa tygodnie. Długie 14 dni które sprawiły, że miał dość wojen na kolejne lata. Reakcje ludzi były tak różne i tak nieprzewidywalne, że trudno mu było wymyślić odpowiednią strategię.

Najtrudniejszym jak dotąd zadaniem było przejęcie władzy nad parlamentem angielskim. Pierwszą przeszkodą jaka się pojawiła to niewiedza. Nikt prócz premiera nie miał pojęcia o istnieniu magii, więc jak nagle pojawił się w środku posiedzenia wywołało to tylko szum, krzyk i wrogość. Gdyby nie to, że parlament został otoczy przez śmierciożerców i nikt nie mógł wyjść, mogło dojść do katastroficznych skutków. Gdy potem uciszył wszystkich zaklęciem i przedstawił warunek tj ,, Albo oddacie mi władzę nad waszym żałosnym rządem, albo spalę każdą wioskę w Wielkiej Brytanii, jedna po drugiej. Jeżeli zdecydujecie się w ciągu godziny i przekażecie mi władzę w ciągu najbliższych dwóch dni, to waszym rodziną, ludziom itd. nic się nie stanie. Radzę więc dobrze to przemyśleć..." A potem jak gdyby nigdy nic zniknął.

Oczywiście ministrowie zastraszeni zgodzili się, ale na tym jednak się nie skończyło. Bez wiedzy i zgody Toma ujawnili całemu światu istnienie magii, Hogwartu i innych informacji w których posiadaniu był premier i królowa. Ogłosili także, że od dzisiejszego dnia oddają władze w rękę „maniakalnemu psychopacie" żeby ratować życie całej reszcie. Wywołało to panikę, bunty a także ku zdziwieniu czarodziei pewien entuzjazm.

Gdy tylko przedostało się to do prasy czarodziejskiej do akcji wkroczył zakon feniksa, który niczym grom z jasnego nieba przyszedł zbawić mugoli od „maniakalnego psychola" Wtedy Tom zirytował się jeszcze bardziej i kazał zabić każdego czarodzieja który działał na jego niekorzyść oraz ludzi którzy im pomagali. A potem spotkał się w cztery oczy z królową i powiedział, że ich bunty i protesty przyczynią się tylko do śmierci niewinnych ludzi. I on jako, że i tak jest dla nich łaskawy nie będzie się to mieszał i dał jej tydzień na zapanowanie nad chaosem. Po upływie tego czasu miał wysłać śmierciożerców na wielką londyńską rzeź.

Biedna staruszka nie miała więc wyboru, uruchomiła angielskie siły specjalne i kazała tym „złym" czarodziejom zniknąć. Oczywiście Dumbledore nie mógł się poddać i próbował zbawiać na siłę. Co nie przyniosło żadnego skutku, bo brytyjskie wojska aresztowały każdego kto współpracował ze „zbawicielem"

Sprawa zakończyła się półtora tygodnia później, a Tom zadowolony z takiego obrotu sprawy łaskawie pozwolił zachować królowej swój tytuł i cała resztę „bzdur" z tą różnicą, że to on sprawował faktyczną władze.

Potem szło już lepiej. Czarodzieje wiedząc, że Voldemort ma po swojej stronie miliony mugoli poddawali się, albo wręcz przeciwnie oddawali heroicznie życie za ideały, których nikt tak naprawdę nie umiał określić. Jakieś kilkaset trupów więcej Tom znalazł się właśnie w ministerstwie zmierzając do gabinetu Ministra Magii.

Szedł powoli napawając się tą jakże radosną chwilą. Myślami był już z Harrym, podczas miłego odpoczynku gdzieś daleko stąd. Chociaż były to myśli jeszcze przedwczesne, gdyż Albus Dumbledore wciąż żył i co gorsza miał się całkiem nieźle. Pewnie teraz siedział w swoim gabinecie i obmyślał ochronę swojej szkoły zajadając się cytrynowymi dropsami.

W tym czasie Tom wszedł do gabinetu i ujrzał starego, markotnego Korneliusza Knota który jakby przeczuwając, że oto nadeszły ostatnie minuty jego kadencji, siedział ze zwieszoną głową.

Harry Potter i Czarna PrawdaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz