Rozdział 9

11K 533 212
                                    

Halloween

Tom chodził poddenerwowany cały poranek. Pottera nie było w szkole, był tego absolutnie pewien. Wskazywały na to trzy rzeczy. Po pierwsze nie wyczuwał go. Chłopak musiał więc znajdować się gdzieś daleko. Po drugie, Draco chodził jakiś zmarkotniały i ciągle rozglądał się jakby czegoś szukając. No i po trzecie, Dumbldore cały czas sprawdzał godzinę na swoim zegarku.

Dzisiejszy dzień nie był zwykły. W końcu tylko raz w roku jest 31 października, a co za tym idzie Halloween czyli Święto Zmarłych. W świecie czarodzieji, był to dzień o tyle ważny, że tego dnia wszędzie w powietrzu, rzeczach dosłownie wszędzie, można było wyczuć magię. Przesiąkała ona wszystko, a sama moc czarodzieja była przy tym największa.

Riddle siedział przy stole nauczycielskim i bawił się jedzeniem. Potter doprowadzał go do szwedzkiej pasji. Był bezczelny, złośliwy, ironiczny i wyrachowany. Za każdym razem gdy On Czarny Pan zrobił coś nie po jego myśli ten natychmiast się obrażał. Zazwyczaj trwało to od 2 godzin do dnia. Potem przychodził ze słodką minką i udawał, że jest mu przykro. Jednak Voldemorta nie to irytowało.Za każdym razem, gdy się kłócili on chodził z poczuciem winy, a jak Potter znikał tak jak dzisiaj to on się MARTWIŁ. ON !!!

Teraz nie było inaczej. Był zły na siebie i na Pottera. Na niego, ponieważ ten nic mu nie powiedział o swojej wyprawie. A na siebie, że nie mógł się dowiedzieć gdzie on jest.

Godziny mijały, a Pottera nadal nie było. Stwierdzenie, że Tom się denerwował byłoby, dużym niedopowiedzeniem. On po prostu szalał ze złości, bo nie wiedział, gdzie się znajduje Harry. Nikt nic nie wiedział. A pytał wszystkich, wszystkich oprócz dyrektora.

Czarny Pan zerwał się z miejsca, w którym akurat siedział i pognał do gabinetu dyrektora. Jak burza przemierzał kolejne korytarze, nie zwracając uwagi na nic i na nikogo. W końcu doszedł do posągu chimery wypowiedział hasło i wszedł do gabinetu. Dyrektor siedział w swoim krześle i widocznie nad czymś rozmyślał.

- Witaj Callidusie, co cię do mnie sprowadza? - Zapytał swoim dobrotliwym głosem, doprowadzając tym Voldemorta do szwedzkiej pasji.

- Witam dyrektorze. Właściwie to przyszedłem w związku z tym, że od samego rana nie widzę w szkole pana Potter i pomyślałem, że może to pana zainteresować. - Uśmiechnął się niewinnie.

- Ach tak rozumiem pana, ale muszę panu powiedzieć wiem, gdzie jest Harry. - W oczach dyrektora pojawiły się niebieskie ogniki.

Doprawdy. - Każde słowa tego starca go irytowały.

Harry pojechał odwiedzić grób swojego przyjaciela, w Londynie. Obiecał, że wróci do wieczora. Lecz jeżeli martwi się pan o niego, może pan sprawdzić co innego i sprowadzić do szkoły, żeby nie podróżował sam. W tych czasach, to bardzo niebezpieczne. - Dyrektor uśmiechnął się łobuzersko.

- Z wielką przyjemnością. - Jego sztuczny uśmiech nie zraził dyrektora i powiedział mu gdzie dokładnie znajdował się Potter.

Harry Potter od kilku godzin siedział w jednym miejscu. Było zimno, a od jakiegoś czasu padało. On jednak nie zwrócił na to uwagi.Wspominał. To był jedyny dzień w roku, kiedy mógł sobie na to pozwolić. Zazwyczaj odwiedzał tylko grób rodziców, ale dwa lata temu doszedł kolejny. Teraz siedział i patrzył niewidzącym wzrokiem w tabliczkę na grobie. Nagle rozległ się trzask. Nawet nie odwrócił się, żeby zobaczyć kto się aportował. Wiedział.

- Strasznie ciężko jest się Ciebie pozbyć, mimo że próbuję już od przeszło 6 lat. - Jego głos był całkowicie wyprany z emocji.

Mnie się nie da pozbyć, jeszcze się tego nie nauczyłeś? - Teraz gdy zobaczył, że chłopak jest bezpieczny pozwolił sobie na uśmiech.

Harry Potter i Czarna PrawdaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz