[10]

352 48 12
                                    

Nie wiem, jak to możliwe, ale widzę, jak pocisk powoli sunie prosto do środka mojej klatki piersiowej. Prosto w moje serce...
Zatrzymuje się, kiedy przed oczami zdążają mi przelecieć obrazy z całego mojego życia. Na sam koniec mój głos, wołający Batmana, widok martwych rodziców. I wyraz twarzy Jokera.
Zamykam oczy w oczekiwaniu na zabójczy strzał. Ale szłyszę jedynie ciche westchnięcie, i to nie moje, a on nie nadchodzi.
Ostrożnie podnoszę powieki. Nadal siedzę cała, ani trochę nie postrzelona, na krześle. Podbiega Joker, rozcina sznury, które mnie ograniczają. A ja przypominam sobie o kimś, kogo nazywają Mrocznym Mścicielem. Po mojej prawej stronie stoi puste siedzenie. Patrzę pod nogi... I tutaj mamy naszego Nietoperza...
Leży na ziemi, ściskając się za brzuch. Obok niego znajduje się nie najmniejsza plama krwi.
Nie wierzę, że rzucił się przede mnie, by ratować moje życie. Że ryzykował własne zdrowie. Przez moment naprawdę robi mi się go szkoda...
Ale czy zrobiłby to samo, gdyby wiedział, kim jestem? Czy przyjąłby mój pocisk, gdyby zobaczył, że pomaga dziewczynie, która na niego nawrzeszczała, a potem stwierdziła, że go nienawidzi...?
Postanawiam po prostu o tym nie myśleć. Chcę wierzyć, że uratował mnie tylko jako anonimową, bezbronną dziewczynkę, którą porwał psychopata. Tak będzie łatwiej, prawda?
Wreszcie Batman (z wielkim trudem) się podnosi. Automatycznie robi kilka kroków w tył.
- To jeszcze nie koniec - warczy na pożegnanie.
- Oczywiście, że nie! - krzyczy Joker i drugi raz strzela do mężczyzny. Nie mogę na to patrzeć, więc odwracam wzrok. Joker jednak zbliża się do mnie, łapie mnie za brodę i obraca ją w kierunku poszkodowanego. - Trzeba być grzecznym, pamiętasz? - szepcze, a ja niechętnie kiwam głową. Dopiero wtedy klaun mnie puszcza, potrącając mnie przy tym mocno.
Morderca wygląda, jakby zastanawiał się jeszcze, czy powinien jakoś szczególnie "pożegnać się" ze swoim wrogiem, nawet drapie się przy tym pistoletem po głowie. Tym samym pistoletem, którym strzelił w moim kierunku.
W końcu jednak odwraca się od rannego i patrzy ma mnie wyczekująco. Wzruszam ramionami, a ten kręci głową. Rusza w kierunku zejścia. Zerkam jeszcze w kierunku Rycerza Gotham, by sprawdzić, jak sobie radzi, jednak, jak widać, po nim ani śladu. Niesamowite.
Wzdycham niespokojnie i wyruszam za zielonowłosym.
*****
Schodami udajemy się na sam dół. Zbiegam z nich jedynie z malutką zadyszką. To trochę dziwne, zwłaszcza biorąc pod uwagę wszystko, co miało miejsce mniej więcej w czasie ostatniej godziny... A może jestem w zbyt wielkim szoku, by się męczyć...? Stop, to chyba zbyt głupie.
Bez słowa wsiadam z Jokerem do jego auta. Waham się chwilę, zanim udaje mi się wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk. Wreszcie jednak zaciskam pięści i zwracam się do mojego towarzysza.
- Chciałeś mnie zabić? - pytam, lekko drżącym głosem.
Klaun nie odpowiada, więc od razu zadaję kolejne pytanie.
- Skąd wiedziałeś, że Batman mnie uratuje? - mówię, już bardziej zdecydowanie. - Skąd wiedziałeś, że mu się to uda?
- Nie wiedziałem - odzywa się wreszcie, nie patrząc w moją stronę. - I właśnie na tym polegała nasza zabawa! - oznajmuje uroczo, a ja marszczę czoło.
"Zabawa" polegająca na ryzykowaniu życia? Wspaniale po prostu!
Nie odzywam się przez jakiś czas, dopóki nie przypominam sobie o pewnej sprawie...
- Muszę jechać do sklepu - oznajmiam, całkowicie zmieniając temat. - Potrzebuję ubrań.
Joker nawet nie odpowiada, tylko gwałtownie zawraca w przeciwnym kierunku. Jako że nie mam zapiętych pasów, zarzuca mną mocno w kierunku Jokera. Ten tylko na chwilę zatrzymuje na mnie wzrok, jednak wciąż nic nie mówi. Wracam na swoje miejsce, przygryzając wargę.
W końcu zatrzymujemy się przed jedną z galerii handlowych w naszym mieście. Joker odwraca się do tyłu i szuka czegoś za swoim siedzeniem. Po chwili wyciąga stamtąt dłoń pełną studolarowych banknotów. Wręcza mi pieniądze i siada prosto.
- Nie idziesz ze mną? - pytam nieśmiało, na co klaun kręci przecząco głową.
- Spotkamy się przed galerią, czekaj na telefon - mówi, rzucając mi coś na kolana.
Podnoszę przedmiot i przyglądam się mu. Komórka. Jakby zapytanie o mój numer było takim wielkim wyzwaniem...
Opuszczam auto i idę w kierunku dużego budynku. Wchodzę przez rozsuwane drzwi i udaję się na poszukiwanie odpowiedniego sklepu. Po kilku minutach znajduję coś w miarę normalnego. Wchodzę do środka, by kupić coś odpowiedniego.
Jako że dostałam całkiem sporą sumkę, myślę, że nie muszę się szczególnie ograniczać. Podchodzę do wieszaków i biorę z nich co tylko wpadnie mi w oko. Wychodzi na to, że ląduję przy kasie z kilkoma (raczej ciemnymi) koszulkami z krótkim rękawem, trzema parami wąskich spodni, dwoma bluzami i bielizną. Przy płaceniu przez głowę przemyka mi myśl, czy nie łatwiej byłoby po prostu udać się do mojego domu i zabrać stamtąd trochę ubrań, w końcu nie miałam ich najmniej... Ale z drugiej strony - wiem, że nie jest to zbyt dobry pomysł. Po pierwsze, nie mam zamiaru ubierać się w te same ubrania, co wcześniej. Jeżeli całkowicie zmieniam "styl życia" (oczywiście mam na myśli przejście na stronę strasznego psychopaty), to dlaczego nie miałabym zmienić też czegoś w swoim wyglądzie? A po drugie... Dom... Chyba nie jestem w stanie tam tak po prostu wejść...
Po wyjściu ze sklepu siadam na ławce wewnątrz galerii. Mam czekać na telefon od Jokera. Opieram się o ścianę i wzdycham. Myślę, do czego jeszcze może być zdolny klaun... Przy okazji zastanawiam się, co by było, gdybym teraz nagle uciekła. Czy to mogłoby się w jakiś sposób udać...?
W tym momencie na nowy telefon przychodzi SMS.
▼▲▼▲▼▲▼▲▼▲▼
EW, taki nudny i w ogóle ;-;
I krótki :\\
Przepraszam, kolejny powinien być za to ciekawszy [mam nadzieję] ;-;
No ale cóż, nadal czekam na Wasze opinie :>
Miał być o wiele wcześniej... Ale oczywiście szkoła (i rozmowa z pewną osobą :\\\) mi na to nie pozwoliła ;____;
Eh, nie wiem, kiedy następny, bo ten tydzień będę mieć cały zawalony ;______;
PS.: Ogląda ktoś teraz "Więźnia Labiryntu" albo "Mroczny Rycerz Powstaje"? :D

Become one of usTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang