[8]

468 68 11
                                    

Po tych wszystkich dziwnych wydarzeniach jeszcze raz próbuję dostać się do tej dużej sali. Tym razem idzie mi to na szczęście trochę lepiej i już po chwili otwieram jej drzwi. Już nawet nie dziwi mnie fakt, że w środku Bane siedzi na podłodze po turecku i czemuś się przygląda, chociaż bardzo śmiesznie się to prezentuje. Jednak mam wrażenie, że teraz już nie nie zdoła mnie naprawdę zaskoczyć...
Podchodzę trochę bliżej. Co on tam robi? Układa puzzle?
Podnosi głowę i odkłada coś na ziemię. Ołówek? Może rysuje? Może tak naprawdę od zawsze chciał zostać artystą, ale jakieś złe wypadki mu na to nie pozwoliły...?
Kręcę głową. Co ja wymyślam za głupoty?! Pobyt tutaj chyba naprawdę nie za dobrze na mnie działa...
- Co robisz? - pytam odruchowo, za co od razu mam ochotę się zastrzelić. Dlaczego wciąż to robię?!
Marszczy brwi i kieruje na mnie wzrok. W "niewinnym" uśmiechu pokazuje mu zęby. Ale on tylko mruga i znów pochyla się nad swoim... Dziełem? Próbuję zobaczyć, co zapisane jest na karkach, które porozrzucane są dookoła niego. Mój wrok naprawdę nie jest zły, jednak tutaj większość z nich jest pognieciona, poskładana, zabazgrana albo ukryta pod jego ciałem. Udaje mi się zobaczyć tylko skrawek tego, nad czym pracuje właśnie w tym momencie. Jakieś niewyraźne i niezrozumiałe dla mnie rysunki, drobne szlaczki, które najprawdopodobniej składają się z liter, cyfry i kawałek dużego napisu... "VEN" - wyłącznie tyle da się z niego przeczytać, bo resztę Bane zasłania swoją wielką łapą.
Co to może być...?
- Spokojnie, Beautiful! - słyszę głos. Jego głos.
Odwracam się w kiernku, z którego dochodzi.
- Jeszcze zdążysz się przekonać, nad czym pracujemy - tłumaczy. - Może nawet jeszcze dziś... - zastanawia się, po czym oblizuje usta. - Ale najpierw zajmiemy się trochę inną sprawą!
Podchodzi do mnie, patrząc się ciągle prosto w moje oczy. Uśmiecham się, trochę nie kontrolowanie. Odwzajemnia ten gest.
- Bo dzisiaj - zaczyna, jak zwykle wymachując przy okazji nożem na wszystkie strony - przyszedł czas na nasz pierwszy wspólny występ! - mówi uradowany.
- Już?! - dziwię się. A jednak, są jeszcze sprawy, które potrafią doprowadzić mnie do takiego stanu... - Przecież dopiero co się poznaliśmy i nie wiem co robić, i... - zaczynam wyliczać, choć nawet nie wiem, co dokładnie ma na myśli Joker. A on mi przerywa.
- Shhh! - uspokaja mnie, przykładając palec do ust. - Właśnie dlatego dzisiaj idziemy.
Unoszę brew. I co to niby ma znaczyć...?
- Co? - udaje mi się wreszcie wydusić. Nie jestem pewna, czy powinnam się cieszyć ztego, o czym informuje mnie klaun...
- Musisz się przebrać - stwierdza, ignorując moje pytanie. Czy oni wszyscy naprawdę nie potrafią prawdłowo prowadzić konwersacji?!
Chcę jeszcze coś dodać, ale mężczyzna zdąża odejść już w swoją stronę. Odwracam się jeszcze na chwilę w kierunku Bane'a, by zobaczyć jego reakcję. Okazuje się jednak, że ten nie zwrócił na nas ani odrobiny uwagi i wciąż tylko gapi się w te swoje chore zapiski. Czym są ci ludzie?!
Widzę, że Joker przechodzi już przez drzwi, by opuścić pomieszczenie. Zaczynam iść w jego stronę, żeby znów się tu nie zgubić. Bo mam przeczucie, że tym razem nie wyszłabym już z tego cało...
*****
Joker zatrzymuje się przed kolejnymi zniszczonymi drzwiami. Trochę się z nimi szarpie, by je otworzyć. Zaciska zęby i zdenerwowany w nie kopie. Te po prostu wypadają z zawiasów i wpadają do pokoju. Klaun elegancko wyciąga dłoń i wskazuje nią na otwór.
- Zapraszam - szepcze i posyła mi jakiś podejrzany uśmiech.
Niepewnie przechodzę po uszkodzonym drewnie i wkraczam do pokoju. Do sypialni, właściwie. To druga, jaką widzę w tym dziwnym budynku. Ta również nie posiada okien, a na ścianach widnieją podobne rysunki, jedak za to łóżko jest dwuosobowe i o wiele bardziej porządne od tego, na czym spałam dzisiaj w nocy. W dodatku znajduje się tu duża szafa.
- Hmm... Ładnie... - zacinam się na chwilę i jeszcze raz wszystkiemu się przyglądam. - Urządzone...
- W szafie znajdziesz trochę ubrań - informuje. - Wybierz najnormalniejsze, jaki znajdziesz. Nie możemy wyglądać podobnie.
Kiwam głową, choć nie potrafię wyobrazić sobie, jaki to wszystko ma mieć cel. Jednak wiem, że pytanie nie ma żadnego sensu. Pewnie i tak mężczyzna by nie odpowiedział. Zresztą, właśnie opuszcza pokój.
Przy wychodzeniu podnosi drzwi. Przystawia je do otworu w ścianie i jeszcze na chwilę wychyla zza nich głowę.
- Wyjeżdżamy za pięć minut, więc radzę się spieszyć - rzuca na koniec, po czym jego twarz znika, a drzwi całkiem zasłaniają wejście.
Otwieram szafę i...
- Jezu, co to jest?! - krzyczę na widok tego, co znajduje się w środku.
Szafa podzielona jes na dwie części - na dole jest rurka ze zwisającymi z niej wieszakami, a na górze trzy półki. Jedna z poskładanymi ubraniami, druga z setkami przeróżnych gazet, a trzecia... Wyciągam rękę i sięgam po jeden z przedmiotów, który na niej zalega. Zbliżam obiekt do twarzy. Figurka Batmana z oderwaną głową... No tak, głowa została w szafie. Znajduje się w rękach miniaturowego Jokera, który spokojnie siedzi sobie obok kilku lalek Barbie z pomazanymi twarzami... Kto produkuje takie rzeczy?! To wychodzi jako zabawki dla dzieci?! I dlaczego Joker trzyma to w szafie? Skąd on to w ogóle ma?!
Szybko odkładam bezgłową postać na miejsce. Może i to dość... Szokujące... Ale i tak uważam, iż powinnam się cieszyć, że to tylko figurki, a nie zwłoki prawdziwych ludzi...
Postanawiam o nich zapomnieć i zająć się ubieraniem. Przynajmniej na razie...
Chwilę grzebie w szafie. Szczerze mówiąc, z lekką obawą, że rzeczywiście może mnie spotkać jakiś gorszy widok niż zepsute zabawki... Ułożone w podejrzanych kompozycjach...
W końcu wyciągam parę jeansowych krótkich spodenek, które określam jako jedyne pasujące na mnie spodnie. Ale poważnie, dlaczego zabójczy klaun posiada takie ubrania? W sumie, skoro to morderca i zabija różne osoby, w tym także kobiety o mojej budowie ciała... Nie, stop. Nawet nie chcę o tym myśleć!
Biorę jeszcze dużą, granatową koszulkę z napisem "PEOPLE". Ani trochę mi się nie podoba, jest szeroka, ma dziwny kolor i jeszcze ten napis, którego sensu ani trochę nie pojmuję... Ale mam nie pasować do Jokera. Zgaduję, że do siebie też mam nie pasować. Wreszcie sję przebieram, po czym najkrótszą drogą wybiegam na dwór. Jak dobrze, że udało mi się ją zapamiętać.
Na zewnątrz stoi już mój ostatni towarzysz. Opiera się o maskę jakiegoś czarnego, pięcioosobowego auta i rozgląda się we wszystkich kierunkach. Kiedy mnie zauważa, zerka na zegarek i kiwa głową z uznaniem. Następnie podchodzi do przednich drzwi pasażera i otwiera je z gracją. Robi popisowy ukłon, zapraszający mnie do wejścia. Jak zwykle uśmiecham się w podziekowaniu i zajmuje miejsce. Mężczyzna skocznym krokiem podchodzi do swojej strony, po czym siada na miejscu kierowcy. Odjeżdżamy.
*****
Po dość długiej jeździe zatrzymujemy się gdzieś w pobliżu centrum Gotham. Joker każe mi wysiąść. Stajemy obok siebie, pod wysokim budynkiem. Bardzo wysokim budynkiem. Zaraz, czy to przypadkiem nie jest siedziba firmy Bruce'a Wayne'a...? Tak, teraz już dobrze widzę duży napis, który o tym głosi.
- Wayne Enterprises? - pytam.
- Najlepiej go widać - tłumaczy.
Odpowiedział na moje pytanie! Mam dziękować na kolanach, czy wystarczy wysłać bukiet kwiatów?
- To co będę miała robić? - Jak już raz się udało, to może drugi też wyjdzie?
- Nie zadawać pytań. - Jednak nie.
Klaun podchodzi do głównego wejścia. Co on próbuje osiągnąć?! Bez żadnych oporów zbliża się do drzwi, by następnie otworzyć je za pomocą klucza... Skąd on go wziął? Nie mam pojęcia. I może niech tak lepiej zostanie... Otwiera przejście bez większych problemów. Dalej przechodzi przez drzwi. A ją w tym czasie stoję przed nim z szeroko otwartymi oczami wypatruję się w jego plecy. Tak po prostu włamać się do budynku największej firmy w mieście?!
- No dalej! - popędza mnie, nawet nie spoglądając w moim kierunku.
Otrząsam się z podziwu i ruszam za nim. Podchodzimy do schodów.
- Do windy dostępu niestety nie mamy - mówi, wzruszając ramionami.
I zaczyna wspinać się na górę.
- Żartujesz?! - krzyczę, jeszcze z dołu.
- Nigdy! - odkrzykuje z oddali, nie przestając iść.
Wzdycham ze zrezygnowaniem i z wielką niechęcią idę w jego ślady.
Wchodzimy bardzo długo, mimo całkiem dobrej kondycji, wreszcie się męczę. Na moment się zatrzymuję. Podpieram się dłońmi o uda.
- A na które my właściwie piętro idziemy?! - udaje mi się wysapać.
- Na ostatnie! - odpowiada, a ja zamieram.
*****
Jakimś cudem udaje nam się dostać na sam szczyt. Nie tylko na ostatnie piętro, ale i na dach. Sieadam na nim wykończona.
- Wstawaj, Beautiful! - zwraca się do mnie bez cienia radości. - Nie ma czasu!
- A powiesz mi wreszcie, co chcesz zrobić?! - mówię zdenerwowana. Naprawdę mam dosyć tych wszystkich sekretów.
- Sprawdzić, czy się nadajesz - szepcze tajemniczo.
Podchodzi do mnie i łapie mnie za rękę. Podciąga do góry, doprowadza do pionu. A potem nagle mnie zrzuca. Nie na ziemię. Na jakieś krzesło. Nie chce mi się nawet zastanawiać, skąd ono się tu wzięło. Zakłada mi czapkę na głowę. W tym czasie nią kręcę. Co on wyprawia?!
- Nie możesz mieć żadnych rozpoznawalnych znaków - tłumaczy, przytrzymując mnie za czoło.
Potem łapie za brodę, kierując moją twarz ku górze.
- Pytasz, co masz zrobić - zaczyna powoli, przytrzymując mi drugą dłonią ręce. Potem związuje je za moimi plecami. - Musisz mi zaufać.
▶◀▶◀▶◀▶◀▶◀▶◀
Długo jakoś tak wyszło, co? :p
Nie mogę się doczekać poznawania Waszych zdań na temat tego rozdziału - więc mam nadzieję, że naprawdę pojawią się jakieś komentarze c:
Jak myślicie, jaka była końcówka słowa, zaczynającego się na "Ven"? :D I co Joker ma zamiar zrobić bohaterce? :o
Hej, mam wieeelką prośbę: jeżeli opowiadanie Ci się podoba, to czy mógłbyś/mogłabyś polecić je znajomym? Byłoby mi wtedy naprawdę bardzo miło ^-^
A rozdział dedykuję oczywiście @itsalljustforfun :D
Tak btw, to nie wiem, co Wy sobie ludzie robicie, ale moglibyście wejść na jej profil i przeczytać WSZYSTKO, co tam ma, bo też Batman i Joker, i to milion razy lepsze od moich wypocin, a tam Was brakuje :o

Hej, jak przeczytasz, to zostaw coś po sobie! Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo motywuje mnie to do dalszego pisania! :)

PS.: JA NIE WIEM, SKĄD TE CHORE POMYSŁY Z ROZDZIAŁÓW BIORĄ SIĘ W MOJEJ GŁOWIE, WIĘC NAWET NIE WARTO SIĘ PYTAĆ. A przy okazji, może Bane naprawdę chciał zostać artystą? </3
PS.2.: Jak ten gif będzie mi się tu pokazywał jako zwykłe zdjęcie, to chyba sama się zastrzelę ♥

Become one of usWhere stories live. Discover now