[6]

435 63 13
                                    

Do moich uszu zaczynają docierać jakeś ciche, melodyjne dźwięki. Gwizd? Wybudza mnie ze snu. Bardzo niechętnie i wolno podnoszę powieki. Brudny sufit, żarówka... Mija chwila, zanim przypominam sobie, co ja tu robię.
Kieruję wzrok na ścianę, znajdującą się na przeciwko mnie. Mrugam kilka razy oczami, są nadal zaspane. Zaraz, czy ja na pewno dobrze widzę?
Joker? Naprawdę się dziwę. Chyba nawet wypowiadam jego imię na głos... Tak, to pewne. Bo ten, który siedzi na ziemi z wyprostowanymi nogami (co wcześniej wydawało mi się tutaj niemożliwe do wykonania) i opiera się plecami o mniej więcej równą powierzchnię podnosi głowę i zaczyna się we mnie wpatrywać z lekkim, jakby smutnym uśmiechem.
- W końcu to mój pokój! - odzywa się wreszcie.
Poważnie? To on tutaj mieszka?! W sumie, można by się tego domyślić po tych wszystkich "dziełach", tworzących "niesamowity" wystrój, ale z drugiej strony... Może mieć kupę forsy, zmienić dom, albo i chociaż wybrać jakiekolwiek inne pomieszczenie z tego budynku (chyba każde bardziej nadaje się do spokojnego spania, niż to, a on zamieszkał tutaj...?!).

Chociaż właściwie... To chyba psychopata, prawda?

Patrzy na wszystkie ściany po kolei, jakby właśnie coś wspominał. Podążam za jego wzrokiem. A gdy ten zatrzymuje się na najnowszej, nie zrobionej przez niego pracy, już otwieram usta, by zacząć się tłumaczyć. Ale on wypowiada się pierwszy.

- Normal people scare me - odczytuje powoli. Oblizuje usta.

- Pomyślałam, że będzie pasować - wspominam szybko, wciąż nie patrząc mu w oczy.

Jakbym bała się jego reakcji... Ale chyba się nie boję, prawda? Przecież ja tylko nabazgrałam coś na jakiejś głupiej ścianie...

Jego ścianie. W jego pokoju. W pokoju psychopaty.

Może jednak odrobinkę się boję...?

- Pasuje. - Kiwa głową.

Wstaje. Jeszcze raz wodzi wzrokiem po całym pomieszczeniu. Na chwilę nawet przytrzymuje go na mnie. Dotyka lewą dłonią miejsca, w którym wczoraj został przeze mnie wydrapany napis. Zaznacza palcem kontur jednej z liter. A następnie wychodzi.

O co chodziło?

Zostawia otwarte drzwi, a w dodatku idzie bardzo powolnym krokiem, więc momentalnie zrywam się z "łóżka" i biegnę w jego kierunku, by go złapać. To chyba dobry moment na wyrażenie pierwszych żądań.

Joker się zatrzymuje, słysząc moje kroki. Obraca się w moją stronę i podnosi jedną brew.

- Chcę się wykąpać - oznajmiam.

Klaun kiwa głową na znak, że przyjmuje to do wiadomości. Już ma się znów odwracać, jednak ja kontynuuję.

- A potem pójdziemy do drogerii - dodaję ze skrzyżowanymi ramionami.

- Okie dokie - zgadza się, nie wykazując przy okazji żadnych emocji.

- Naprawdę? - trochę nie mogę uwierzyć w to, że Joker poważnie bierze pod uwagę moje prośby.

Ale on tylko ponownie kiwa głową. I odchodzi.

*****

Nie muszę czekać długo - już po chwili podchodzi do mnie Harley i rzuca mi jakieś zawinięte w ręcznik rzeczy. Patrzę na nią z podniesionymi brwiami, ale ona wyłącznie mówi coś w stylu "Za mną" i nie zwraca na mnie już większej uwagi.

Przechodzimy tylko kilkanaście metrów, następnie Quinn wskazuje mi dłonią jakieś drzwi.

- Łazienka - oznajmia sucho.

Żadnych złośliwych uwag, żadnych uśmiechów? Zaraz, coś tu musi być nie tak...

Ale oczywiście o nic ją nie pytam. Tylko bez słowa otwieram drzwi, przechodzę przez nie, a potem je zatrzaskuję. Przekręcam zamek i od razu zaczynam się rozbierać z tych okropnie brudnych ubrań. Wskakuję pod prysznic i wreszcie mogę poczuć na swoim ciele przyjemny chłód wody. Spędzam w nim kilka minut, zanim wychodzę i dokładnie wycieram się ręcznikiem, który dostałam od dziewczyny. Na koniec zawijam w niego włosy i zaczynam się ubierać. O dziwo, dostałam nawet bieliznę. Najpierw zakładam tylko ją, a potem przyglądam się reszcie. O wiele za duża, na pewno męska, czarna koszulka z białym symbolem Batmana oraz shorty tego samego koloru. Może to pierwsze to coś z garderoby Jokera...? Nie wiedziałam, że nasz psychopata lubi latać po domu w ubraniach naznaczonych swoim największym wrogiem, ale co mi tam do tego... No i shorty? Nie jest przypadkiem na nie trochę za zimno?

W każdym razie - ubieram się w to, co dostałam, bo nie mam zamiaru im dodatkowo wybrzydzać. Kiedy jestem już ubrana, odwijam moje włosy i trochę nimi trzepię. Zauważam, że pod lustrem, na półeczce leży suszarka, więc pozwalam sobie z niej skorzystać. Kilka minut później wreszcie opuszczam łazienkę. Zastaję pod nią Jokera, który uśmiecha się na mój widok. Nie mam pojęcia, dlaczego, ale odwzajemniam uśmiech, trochę jakby nieśmiało.

Klaun zaczyna iść. Teraz już wiem, że po prostu muszę za nim podążyć. Tak też robię. Wychodzimy razem na dwór, potem wsiadamy do auta. Tym razem pozwala mi nawet usiąść obok siebie i nie muszę się już walać po bagażniku. Co za ulga...

Całą podróż spędzamy w milczeniu. W końcu kierowca zatrzymuje się pod jakimś sklepem. Nadal nic nie mówiąc, wysiada. Robię to samo, a on zamyka auto kluczykami.

Zastanawiam się, jak to będzie wyglądało...

Podchodzimy do drzwi. Joker otwiera je i elegancko mnie przepuszcza. Dziękuję mu skinieniem głowy i lekkim uśmiechem. Wchodzimy do sklepu. Większość klientów momentalnie zamiera, co rodzi mój jeszcze większy uśmiech. Natomiast klaun, jakby nigdy nic, kieruje się na dział z artykułami do włosów. Kuca przy odpowiedniej półce i przypatruje się farbom. Szuka odpowiedniego koloru.

A ludzie wciąż ani drgną. Joker zwraca ku nim głowę.

- Ależ spokojnie, my tu tylko robimy zakupy! - tłumaczy. Ale ludzie nie reagują. - No już, zajmijcie się sobą! - dopowiada trochę głośniej i nagle wszyscy wracają do swoich zajęć.

W końcu mój towarzysz bierze wybrany produkt i kieruje się z nim do kasy. Stoi tam kilkuosobowa kolejka, jednakże szybko odsuwa się na jego widok, robiąc mu przy okazji miejsce.

- Ah, dziękuję, nie trzeba było! - odzywa się i podchodzi do przerażonej kasjerki.

Ta drżącymi rękami podnosi farbę i ją kasuje. Cicho wypowiada należność do zapłacenia, którą klaun ani trochę się nie przejmuje. Zabiera tylko swój nowy zakup i kładzie na ladzie zwitek grubych pieniędzy, co wywołuje u kobiety niemały szok. Następnie zaczyna iść do wyjścia. Na koniec zwraca się jeszcze do obecnych.

- Dzień dobroci dla wszystkich obywateli naszego wspaniałego miasta Gotham! - wykrzykuje radośnie, po czym z jego ust schodzi uśmiech. A przynajmniej jego większa część. - No, wszystkich,  oprócz ciebie! - mówi do jakiegoś mężczyzny, w tym samym czasie wyciągając spod płaszcza nóż i szybko rzucając go w jego stronę.

Mężczyzna upada na ziemię, robi się pod nim wielka kałuża krwi. Ludzie ponownie nieruchomieją.

A ja... Nie mogę już dłużej powstrzymywać śmiechu.

XXXXX

Jest następny! Trochę spóźniony, za co bardzo przepraszam, ale przynajmniej jest XD Wybaczcie, błagam ;-;

Mam nadzieję, że trochę ciekawszy :P I bardzo proszę o [szczere ofc] gwiazdki i komentarze, chcę wiedzieć, ile dokładnie osób to czyta i co o tym sądzi :)

Do następnego!

PS.: Tak troche średnio sprawdzane, ale już późno ;-; Jutro będę poprawiać, jak coś!

Become one of usOnde histórias criam vida. Descubra agora