[4]

570 72 8
                                    

Joker znów uśmiecha się w dziwny sposób. Naprawdę dziwny. Jakby był ze mnie... Zadowolony?

Kręci głową, potem wybucha krótkim śmiechem. W końcu zbliża się do mnie.

- Uśmiech, uśmiech... Uśmiech... - powtarza szeptem. - Uśmiech, powiadasz?! - krzyczy. - W takim razie... - Robi przerwę, podczas której krzyżuje ramiona. - Musiałbym ci odpowiedzieć, że na taki zaszczyt musisz zasłużyć - odpowiada tajemniczym głosem.

Tak, jest wyraźnie zadowolony, a do tego zaskoczony. Podoba mi się to. Jemu chyba też.

Ale zaraz, skoro ja muszę się jakoś wykazać, by zdobyć swoje własne blizny, to czemu mężczyzna może od tak machać sobie takie wyczyny innym ludziom, którzy z pewnością w żaden sposób na to nie zasłużyli? Nie pytam o to na głos. Po prostu odpowiadam.

- To ja w takim razie - zaczynam w podobny sposób - muszę cię zapewnić, że już wkrótce nie będziesz miał co do mojej osoby żadnych, nawet najmniejszych, wątpliwości. - Na koniec mój uśmiech. Najszczerszy, jaki kiedykolwiek pojawił się na mojej twarzy. I jego uśmiech. Jeszcze prawdziwszy.

Harley głośno wzdycha. Chce na siebie zwrócić uwagę, jestem tego pewna. Zawsze musi być w centrum uwagi... Przynajmniej jej się tak wydaje. Na szczęście Joker zupełnie to ignoruje, po raz kolejny z resztą.

- A ja za to wątpię, żeby Mister J miał o czymkolwiek się przekonywać! - piszczy dziewczyna. - Oddajemy ją, prawda, Puddin'?!

Niedobrze mi, kiedy na nią patrzę. Super słodka, super głupia, super okropna. Co Joker w niej widzi, że ona nadal żyje?

- Zostaje - mówi ostro "Mister J". - Przyda się nam. No i teraz dodatkowo ma mi jeszcze coś do udowodnienia. - Uroczy uśmiech. Naprawdę - u r o c z y.

Harley opuszcza ręce wzdłuż ciała. Nieświadomie podchodzi dwa kroki bliżej. Otwiera usta, by coś powiedzieć. Jednak udaje jej się tylko wyjąkać ciche "A-a-a... Ale jak to...?".

To tak bardzo mi się podoba.

- Spotkamy się trochę później, Beautiful - zwraca się do mnie. Do mnie, nie do niej.

Quinn piszczy w nieznośny sposób. Joker, mógłbyś ją dla mnie zabić, błagam?

Mężczyzna w fioletowym garniturze chce już odejść, jednak w ostatniej chwili jeszcze się do mnie odwraca.

- Ah, jeszcze coś - wspomina. - W niebieskim byłoby ci lepiej. - O czym on mówi? - Wiesz, nie mówię, że tak wyglądasz źle, ale czerwony kojarzy mi się z... - wstrzymuje się na chwilę, chyba szuka odpowiedniego słowa. - Nią. - Mówi wreszcie, znacząco kiwając w stronę Harley, a potem jeszcze raz zatrzymuje wzrok na mnie. Na moich włosach.
Joker wychodzi, a ja w tym czasie spuszczam głowę, by spojrzeć w to samo miejsce, co on. Czerwone od krwi końcówki. O tym mówił.
Patrzę w stronę Bane'a, który jak dotąd, co aż dziwne, w ogóle się nie odzywał. Jednak ten nie obdarza mnie nawet najkrótszym zerknięciem, nie daje najmniejszego znaku.
Nie zamierzam bezradnie na niego patrzeć przez kolejnych kilka minut. Kręcę głową i podchodzę do drzwi. Mocno je popycham, zastanawiając się już tylko nad tym, gdzie ja teraz znajdę niebieską farbę do włosów...
*****
Obserwuję powoli oddalającego się mężczyznę. Idzie radosnym, żwawym krokiem. Dopiero teraz uświadamiam sobie, że nie jestem pewna, co powinnam w tym momencie zrobić. W sumie - nikt mnie obecnie nie pilnuje, ani jedna osoba nie zwraca uwagi na moją osobę - mogłabym uciec. Ale z drugiej strony, widzę kilka powodów, które jednak mnie od tego powstrzymują: 1) jak tylko zacznę uciekać, to pewnie zaraz się ktoś zorientuje, a jeśli tak właśnie by się stało, to potem już uważniej by mnie pilnowali; 2) nie mam pojęcia, gdzie się znajdujemy, nie znałabym drogi ucieczki; 3) nie miałabym się gdzie podziać, nawet gdyby ucieczka się powiodła - rodzice nie żyją, do domu nie wrócę, a inna rodzina nie mieszka nigdzie w pobliżu; 4) tak naprawdę - nie mam najmniejszej ochoty uciekać - moja przygoda z superzłoczyńcami dopiero się zaczyna, w dodatku już zapowiada się niesamowicie ciekawie...
Zauważam, że Joker otwiera jakieś drzwi, których wcześniej nawet nie widziałam, to pewnie przez ich kolor - zupełnie taki sam jak (nie najpiękniejszy) kolor ściany.
Znowu niewiele myślę, znów podejmuję pochopną decyzję - po prostu udaję się za nim. Bardziej ucham drzwi, które zdążył za sobą przymknąć i wkraczam do malutkiego pomieszczenia. Znajduje się w nim jedynie (wyglądająca na solidną) drabina, prowadząca w górę. Na jej szczycie widzę już słynnego mordercę. Idę w jego ślady.
Okazuje się, że drabina prowadzi na dach. Siedzi na nim niebezpieczny klaun, wygląda, jakby się nad czymś zastanawiał. Patrzy na niebo, przykryte już porozrzucanymi w artystycznym nieładzie gwiazdami. Jak to możliwe, że jest już wieczór? A może nawet noc... Widocznie wcale nie przyjechaliśmy tu z samego rana.
Stojąc jeszcze przy drabinie, za plecami mężczyzny, wreszcie zaczynam rozsądnie myśleć: może nie powinnam tu przychodzić? Co jeśi on pomyśli sobie, że jestem zbyt pewna siebie lub pozwalam sobie na zbyt wiele? Najlepszym wyjściem chyba byłoby zostawić go tutaj samego, pewnie przyszedł tutaj właśnie po to, by od nas uciec...
Ale jest już za późno.
- Za dużo myślisz, Beautiful - szepcze powoli. Zauważył mnie...
- Więc twoim zdaniem nie powinnam myśleć, tak? - pytam. Zbyt nieśmiało.
Mężczyzna klepie ręką miejsce obok siebie, zaczęca mnie do spoczęcia tuż przy jego boku. Podoba mi się ten pomysł, ale nie chcę mu tego jakoś szczególnie okazywać. Ociężale zbliżam się do powierzchni dachu i siadam z nogami wysuniętymi przed siebie. Dzieli nas jakieś pół metra.
- Nie, nie, nie - kręci niespokojnie głową. - Po prostu... Nie zawsze musisz wszystko tak analizować, martwić się... - Skąd on wie o tym, co dzieje się w mojej głowie?! - O, na przykład teraz. Mogłabyś się zwyczajnie przysunąć, przecież wiesz, że na razie nie mam zamiaru ci nic robić!
Słucham go bardzo uważnie. Rzeczywiśie się do niego przysuwam, mimo że martwią mnie trochę słowa "na razie". Jedakże na razie nie zamierzam się tym przejmować.
- Czasem wystarczy po prostu... Coś zrobić. - kończy swoją wypowiedź rozmarzonym głosem. - Pewnie zastanawiasz się, do czego cię potrzebuję i dlaczego, jeszcze żyjesz, co? - pyta retorycznie. - Ale ja tak bardzo chcę cię jeszcze trzymać w tej cudownej niepewności! - krzyczy. - Zdajesz sobie sprawę, jakie to jest... Ekscytujące?! - Mówiąc, wciąż gestykuluje. To sprawia, że wydaje się jeszcze bardziej podekscytowany i przejęty.
Siedzimy chwilę w ciszy. W końcu Joker zdecydowanym ruchem zawija swoją rękę wokół moich ramion. Chyba wygląda to trochę, jakbyśmy się przytulali... a może my naprawdę się przytulamy...? Nie, na pewno nie.
Mężczyzna zaciska palce jednej dłoni na moim ramieniu, w drugiej trzyma nóż, kieruje go w rozgwieżdżowne niebo.

- Słuchaj... Mała - zaczyna ponownie. - Musisz coś wiedzieć. W Gotham jest teraz tak, że albo jesteś ze mną - wskazuje narzędziem na swoją pierś - albo jesteś przeciwko mnie. Nie ma nic pomiędzy. I chyba zdajesz sobie sprawę, gdzie będzie dla ciebie bezpieczniej...?
Patrzy na mnie wyczekująco. Lekko kiwam głową.
- Oczywiście - potwierdzam. - Uwierz mi, naprawdę cię nie zawiodę.
Joker odwrca głowę. W tym momencie na pewno będzie bezpieczniej z nim. Ale nawet gdyby potem miało by się zrobić groźnie, to chyba wolę zginąć z jego rąk niż tylko kryć się pod pelerynką Batmana i nic innego nie robić.
- Ale nie będzie tak łatwo. - Uśmiecham się nieznacznie. Mój towarzysz rzuca mi ciekawskie spojrzenie. - To prawda, potrzebuję cię teraz. Ale nie zapominajmy o tym, że to ty potrzebowałeś mnie pierwszy! - Mruży oczy. - I w związku z tym, jeśli mam się do czegoś przydać, to mam pewne wymagania, bez których się nie obejdzie.
Dopiero teraz zaczynam się zastanawiać, co ja takiego robię. Przecież on naprawdę może nagle wybuchnąć...
- Oczywiście, beautiful - odpowiada ze spokojem. - Dla ciebie wszystko.

xxxxxxxxxxx
No i kolejny rozdział jest! Niestety znowu długo mnie nie było, za co zresztą przepraszam, ale teraz zamiast szkoły to ciągle jakieś wyjazdy i tak dalej... No, nie ważne, kogo to obchodzi XD
Oczywiście jak zwykle uprzejmie proszę o gwiazdki (jeśli się podoba) oraz komentarze (nawet jeśli się nie podoba, byle by było szczerze ❤) oraz bardzo dziękuję za te, które już mam ♥ Czytelnicy, jesteście wielcy! B)
Do napisania :* (I hope, że to już niedługo c:)

Become one of usOn viuen les histories. Descobreix ara