Rozdział 38

10.2K 411 8
                                    

  - Ja, ja...

- Meg, powiedz prawdę. Wiesz, że nikomu nie powiem - mruknęła dotykając mnie w nadgarstek.

Wzięłam głęboki oddech.

- Tak, kocham go - powiedziałam.

Dziewczyna zmarszczyła brwi, wyraźnie nie pochwalała tego.

- Wiesz, co będzie jak on się do wie?

- Wiem.

- Masz mu zamiar powiedzieć?

- Na razie nie - odparłam.

- Kiedyś będziesz musiała.

- Wiem - westchnęłam.

Niespodziewanie Ricki zaczęła się śmiać, zaskoczona spojrzałam się na nią.

- A tobie, co?

- Wiesz, że jako tako przegrałaś umowę. Miałaś zniszczyć Harrego, a nie się w nim zakochać - wyjaśniła.

Dotarła do mnie brutalna prawda, dziewczyna ma rację przegrałam i to z kretesem. Kurwa, no to się wpakowałam. Nie po prostu nie mogę w to uwierzyć.

- Cholera.

- Cholera ci nie pomoże - powiedziała szczęśliwa.

- Powiedz chodź słowo Liamowi, a cię powieszę - zagroziłam jej.

- Czemu nie? Przecież i tak przegrałaś.

- Znasz go, zacznie się pakować już dziś.

- Fakt, to kiedy?

- Po balu?

- Spoko.

Była tak cholernie uradowana, że aż mdliło. Westchnęłam cicho. Nie po prostu nie mogę w to uwierzyć, przegrałam układ i to w najgorszy sposób z możliwych. A wszystko to jest sprawką mojego głupiego serca. Widzisz coś narobiło! Ta, gadaj sobie do ściany i tak ci nie odpowie.
Zapłaciłyśmy za zamówienia. Wyszłyśmy z kawiarni, kierując się ku samochodowi.

- Jak zakupy? - spytał tata, gdy weszłam do kuchni.

Jak się okazało nie był sam, na stołkach przy blacie kuchennym siedzieli Annie i Harry.

- Zmęczona - jęknęłam siadając na stołku.

- No proszę cię padasz po piątym sklepie?

- Piątym! Po trzydziestym przestałam liczyć. W dodatku Ricki tak wymęczyła tę biedną ekspedientkę, że ta pewno wpisała nas na czarną listę - krzyknęłam oburzona.

Tata wybuchnął śmiechem, a chwilę potem dołączyli do niego i oni.

- Jak jest wam tak do śmiechu to jutro sami z nią idziecie - fuknęłam naburmuszona.

Tatuś momentalnie przestał się śmiać i spojrzał na mnie krzywo.

- Błagam tylko nie to - jęknął.

Tak, tata na władnej skórze przekonał się, co potrafi zrobić Ricki. A wszystko, dlatego iż nie miał garnituru. Po szóstej godzinie siedzenia w sklepie, w końcu nie wytrzymał. Dobrze, że wtedy znaleźliśmy ten garnitur, bo zostałby bez. Na samo wspomnienie tamtej sceny uśmiechnęłam się.

- To nie śmiej się ze mnie.

- Oczywiście szefie - zasalutował puszczając mi oczko.

- No, bez takich. Bo będę zazdrosny - jęknął Harry.

Znowu wszyscy się śmialiśmy. Muszę przyznać tacie rację, Harry wcale nie jest taki zły.

- Czemu zawdzięczam wam to powitanie? - spytałam się, gdy byłam w stanie mówić.

- Chcemy wam coś zakomunikować - powiedziała Annie.

- Tak - powiedzieliśmy jednocześnie.

- Chcemy razem pojechać na wakacje.

- Wszyscy - dodał tata.

- Co z moim wyjazdem do Gemmy? - spytał się Harry, udając, że nic nie wie.

A więc taką taktykę przyjmujemy.

- Rozmawiałam z nią przyjedziesz tam w ferie - odpowiedziała mu kobieta.

Chłopak tylko skinął głową. Natomiast ja skierowałam spojrzenie na tatę.

- O nic nie pytaj wszystko jest załatwione - zbył mnie.

- Nie o to chciałam się zapytać.

- A, o co?

- Mogą z nami lecieć Ricki, Liam i Niall. Proszę.

- Czemu?

- Przegrałam zakład - odparłam.

Nadal nie mogłam się z tym faktem pogodzić.

- Widzę, że wcale ci się przegrana nie uśmiecha - mruknął ojciec.

- No. To mogą?

- Dobra niech stracę. Mogą.

- Dzięki.

________________________

To już dzisiaj, nadal jakoś to do mnie nie dociera. Siedzę w pokoju i szykuje się na bal absolwentów. Aleckowi i Luckowi udało się znaleźć odpowiednią aktorkę. Oczywiście została ona pouczona, co ma robić, a co nie. Swoją drogą muszę podziękować tamtej dwójce, gdyby nie oni to nie dałabym sobie rady. Wiem, że są jeszcze moi kumple z paczki. Jednak sama muszę przyznać, że bez pomocy z zewnątrz nie dalibyśmy sobie rady.
Powoli zaczęłam prostować swoje włosy. Tak prostować, dzisiaj wystąpię w trochę innej odsłonie. Mam nadzieję, że mimo to spodobam się Harremu. Po wyprostowaniu włosów zabrałam się za makijaż. Zazwyczaj był on lekki, jednak dzisiaj mam ochotę na coś innego. Pokryłam twarz pudrem, powieki zrobiłam blado purpurowym cieniem. Do tego zdobiłam sobie kreski i wy tuszowałam rzęsy. Pokryłam swoje policzki bronzerem, a na ustach rozprowadziłam krwisto czerwoną szminkę. Spojrzałam się na efekt w lustrze. Kurwa to ja? Nie mogłam uwierzyć, że dziewczyna w lustrze to ja. Wyglądałam tak, inaczej. Dobra koniec patrzenia się. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej sukienkę. Ubrałam ją na siebie, wcześniej założyłam jedną z tych seksownych bielizn, które miałam. Postanowiłam iść bez rajtuz, na nogi wsunęłam wysokie, czerwone szpilki lekko brokatowe. Całość dopełniała czerwona kopertówka, w której wylądowały głównie kosmetyki. Spryskałam swoje ciało perfumę, jeszcze raz przejrzałam się w lustrze i zeszłam do salonu.

- Wow - usłyszałam tatę.

- Mnie nie musisz tego mówić - odparłam.

- Wyglądasz cudownie. Muszę przyznać, że tym razem Ricki przeszła samą siebie - powiedział.

- Powiedz jej to.

- Nigdy - odparł.

Zaśmialiśmy się, jednak szybko zostało to zniwelowane przez dźwięk dzwonka. Podeszłam do drzwi i otwarłam je. Na progu stał Harry w idealnie dopasowanym garniturze, czarnych lakierkach i oczywiście czarnej muszce. Jego włosy jak zwykle żyły własnym życiem, co dawało genialny efekt.

- Cześć, to dla ciebie - powiedział podając mi bukiet róż.

- Cześć. Nie musiałeś - powiedziałam odbierając bukiet i zraszając go do środka.

- Ale chciałem.

- Poczekaj - powiedziałam.

Chłopak skinął głową, poszłam do kuchni. Po chwili szukania znalazłam wazon, nalałam do niego wody i wstawiłam róże. Z uśmiechem na twarzy wróciłam do przedpokoju.

- Gotowa?

- Prawie - powiedziałam.

Włożyłam płaszcz, zabrała torebkę i spojrzałam się na chłopaka. Harry otworzył mi drzwi i razem wyszliśmy na zewnątrz. Skierowaliśmy się do auta chłopaka, w którym chwilę potem już byliśmy. Jechaliśmy w ciszy, co jakiś czas przezywanej przez szum wiatru. Nie była to wcale krępująca cisza.

W końcu Harry postanowił przerwać ciszę.

- Wyglądasz cudownie.

- Dzięki, ty też wyglądasz fajnie - powiedziałam, na co on się zaśmiał.

- Ciesze się, że ze mną idziesz - wyznał.

- Ja też - odparłam.

Na prawdę się cieszyłam. Pomijając już fakt, że jakaś lala będzie się do niego kleiła przez ponad dwie godziny, to naprawdę jestem szczęśliwa.

Chłopak zaparkował na specjalnie wyznaczonym miejscu. Szybko wysiadł za auta, by otworzyć mi drzwi i pomóc w wysiadaniu.

- Dzięki.

- Drobiazg - powiedział obejmując mnie ramieniem.

- Ślicznie pachniesz - mruknął mi do ucha z tą swoją chrypą.

Na ciele pojawiła mi się gęsia skórka. Nie z zimna, a od jego głosu. Skierowaliśmy się ku wejściu na salę gimnastyczną. Im bliżej się znajdowaliśmy, tym głośniejsza była muzyka. W końcu dotarliśmy do samych drzwi. Tam Harry dał nasze bilety, po chwili wchodziliśmy do środka. Zatrzymaliśmy się tuż przed wejściem na salę.

- Witaj na balu absolwentów.



Autorka: Witam was ponownie ;)
Uff, udało mi się wyrobić. Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba.
Do końca pierwszej części został Rozdział 39 + Epilog.
Już nie długo będą.
Całuski :)

Princess Of SexOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz