Rozdział 37

10.1K 406 15
                                    

  — Tak — powiedziałam spoglądając na chłopaka.

Widać było, że jest trochę zestresowany.

— Czy Darcy wspominała coś o mnie?

Zaskoczył mnie tym pytaniem. Kurde on coś ukrywa.

— Nie, a czemu pytasz? — odparłam.

Tak po prawdzie jest to kłamstwo, mówiła o Harrym. Jednak wątpię w to, czy chciałby tego słuchać. W końcu to facet, a oni jak to oni są nieprzewidywalni.

— To dobrze. Nic po prostu, jest coś, co chciałbym ci powiedzieć sama. Ale w odpowiednim czasie – wyjaśnił.

Czyli jednak coś jest. Brawo moja intuicjo! W odpowiednim czasie? Czyli kiedy i co?
Kurde ten Styles musi być taki cholernie tajemniczy! No niestety chyba tak, inaczej straciłby swój urok.

— Dobra nie wnikam. Myślisz, że oni...

— Jest między nimi chemia?

— Tak.

— Myślę, że tak. Choć to trochę utrudnia sprawę – powiedział.

— Wiem.

— Nie obraź się, ale wolałbym by oni nie byli małżeństwem.

— Nie tylko ty.

— A to czemu? — spytał się.

— Jest dużo spraw, o których nawet mój ojciec nie wie i wolę by tak zostało.

— A ja mógłbym je odkryć — powiedział ze zrozumieniem.

Skinęłam tylko głową. Leżeliśmy w ciszy przez dłuższy czas. Niestety tę cudowną chwilę przerwał mój telefon. Wzięłam go do ręki.

Ricki.

Ciekawe, o co chodzi?

— Co jest?

— Jutro nie idziesz do szkoły — oświadczyła.

— Czemu?

— Sukienki — powiedziała.

Jęknęłam cicho. Cholera zapomniałam, całe szczęście, że ona nie. Co ja bym bez niej zrobiła?

— To o dziewiątej u mnie.

— Dobra. A i jeszcze jedno. Luck i Aleck mają nam pomóc?

— Tak. Spokojnie pogodzili się ze mną i rozmawiali już z tatusiem – wyjaśniłam.

— Spoko. Jaki mają plan?

— Rick nie teraz.

— Harry?

— Tak.

— To porozmawiamy jutro, pa.

— Pa — powiedziałam rozłączając się.

— Ricki?

— Tak, sprawa sukienki — wyjaśniłam od razu.

Nie chcę by niepotrzebnie zadawał pytania. Czasem brak słów wyraża więcej niż ich nadmiar. A w przypadku moim i jego, pewnie byś my się pokłócili, wolę tego uniknąć.
Harry nic już więcej nie powiedział. Leżeliśmy na łóżku rozkoszując się swoją obecnością. Żaden z nas nic nie robił, tak nam było dobrze.

Obudziłam się w środku nocy, a raczej zbudziło mnie zimno w pokoju. Zaskoczona usiadłam na łóżku, rozglądając się w oku. Okazało się, że zimno wywołały otwarte drzwi na balkon. Niechętnie wstałam z łóżka i podeszłam do nich. Wyjrzałam przez drzwi, ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu na balkonie stał Harry. Przy okazji był w samych bokserkach, na ten widok przeszły mnie ciarki. Jest tak zimno, a on lata prawie nagi. Ten chłopak jest dziwny. Podeszłam do niego i oparłam się na pręcie patrząc w gwiazdy.

— Piękne — mruknęłam.

— Piękne nie, ale ładne tak — odparł.

— Czemu?

— Bo piękna jesteś ty — wyjaśnił patrzą się prosto w moje oczy.

Zarumieniłam się, oderwałam wzrok od jego hipnotyzujących oczu. Czasem zastanawiam się jak on to robi? Tylko się na mnie patrzy, a tym samym wywołuje u mnie takie reakcje. Westchnęłam cicho i na nowo spojrzałam się na niebo. Nie wiadomo skąd zawiał zimny wiatr na, co zatrzęsłam się.

— Powinnaś się ubrać, jeszcze się przeziębisz — mruknął.

— Ty tak samo — upomniałam go.

— Jestem mężczyzną, mnie nic nie będzie — odparł.

— Taa, chodź – powiedziałam.

Chłopak skierował się za mną, gdy obydwoje byliśmy w środku zamknęłam drzwi balkonowe. Obróciłam się na pięcie i padłam na łóżko przykrywając się kołdrą. Chwilę potem ta się podniosła, wiedziałam już, że to Harry. Przysunął mnie do siebie.

— Dobranoc — mruknął mi do ucha.

Zamknęłam oczy.

______________________

— Nie ta stanowczo nie — krzyknęła Ricki.

— A ta — wskazała na sukienkę ekspedientka.

— Nie. Chyba że chce pani z niej zrobić Królową Elżbietę – powiedziała na, co ekspedientka jęknęła.

Nie dziwie się jej, sama mam już tego dość. Siedzę czwartą godzinę w kolejnym sklepie, wybierając sukienki na bal. Istna masakra! Ricki i ja mamy trochę ( no dobra, BARDZO ) odmienne gusty, jeśli chodzi o sukienki. Jednak to ona i Conn zawsze wybierają mi sukienki, więc jako tako nie mam nic do gadania. Kiedyś jeszcze próbowałam się buntować, ale szybko z tym skończyłam.

Przeszłyśmy przez kolejny korytarz i stanęłyśmy przed wieszakami z sukienkami. Ekspedientka zaczęła kolejno pokazywać sukienki, jednak mało mnie one interesowały. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, mój wzrok padł na sukienkę w rogu pomieszczenia. Podeszłam tam i z zachwytu o mało nie umarłam. Sukienka była czerwona, wykonana zapewne z satyny. Z przodu dość prosta, w pasie ozdabiana koralikami. Od pasa w dół lekko falowana, na materiał spadała lekka pajęczynka ze świecącymi refleksami. Kończyła się wysoko przed kolanem. Była bez tyłu i ramiączek, a przód wycięty był w serek, dzięki czemu uwydatniał biust.

— Idealna — powiedziałam głośno.

W jednym momencie ekspedientka i Ricki przestały ze sobą rozmawiać. Spojrzały się na mnie, a potem na sukienkę.

— Przymierz ją — powiedziała Ricki.

Kobieta podała mi sukienkę na mój rozmiar. Skierowałam się do przebieralni, gdzie ubrałam się w kreację. Wzięłam głęboki oddech i wyszłam.

— Genialna — krzyknęły jednocześnie.

— Czyli bierzemy ją?

— Tak — krzyknęła dziewczyna.

Wróciłam do przebieralni by założyć na siebie swoje ubrania. Włożyłam sukienkę do pudełka i wraz z Ricki udałam się do kasy. Wychodząc za uwarzyłam ulgę na twarzy tamtej kobiety. Zaśmiałam się cicho pod nosem, na co Ricki posłała mi ciekawe spojrzenie.

— Z czego się śmiejesz?

— Z tamtej ekspedientki. Musiała mieć już nas dość – wyjaśniłam.

— To na pewno — stwierdziła.

Wybuchnęłyśmy śmiechem, po czym skierowałyśmy się do kawiarni. Zamówiłyśmy po latte i babeczce. Całe te zakupy strasznie nas wymęczyły. Kurde nie pamiętam, kiedy ostatni raz czułam się taka zmęczona.

— Jak tam rozmowa z Harrym?

— Dobrze. Powiedział mi, że podsłuchał rozmowę naszych rodziców.

— I co?

— Wynika z niej, że mamy razem spędzić wakacje na madagaskarze. Nie wiem tylko jak tata chce tego dokonać – skończyłam mówić.

— Ja też nie, ale znając twojego tatę coś wymyśli – stwierdziła.

— Wiem.

— Kiedy poszedł?

— Został na noc — wyznałam. Dziewczyna zakrztusiła się swoją kawą.

— Ale wy nie...

— Nie, tylko spaliśmy w jednym łóżku.

— Jak do tego doszło?

— Rozmawialiśmy leżąc i urwał nam się film. A gdy się obudziliśmy był środek nocy.

— A ty nie chciałaśby jechał rozespany.

— Dokładnie — mruknęłam.

Między nami nastała chwilowa cisza. Wiedziałam, że zaraz Ricki zacznie pytanie. Miałam tylko nadzieję, że nie za da tego jednego konkretnego pytania. Czemu? Nadal nie wiem jak na nie odpowiedzieć. A poza tym nie wiem, co między nami jest.

— Meg. Kochasz go.



Autorka: Już tak blisko do końca ;)
Mam nadzieję, że się wam podoba :)
Przepraszam, iż wczoraj nie było drugiego rozdziału. W ramach rekompensaty dzisiaj będą dwa. Więc lukamy =]
Całuski ÷]

Princess Of SexOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz