Rozdział 3

21.2K 643 27
                                    

Cholera, co znowu Styles wymyślił? Błagam, niech to nie ma nic wspólnego z moim wczorajszym wybrykiem. Problem w tym, że po nim mogę się wszystkiego spodziewać. Westchnęłam cicho, akurat zadzwonił dzwonek. Spakowałam rzeczy do torby i szybko wyszłam z sali. Nie miałam zamiaru pchać się z resztą uczniów w drzwiach. Udałam się do kolejnej sali, tym razem była to sala matematyczna. Byłam szczęśliwa, że tej lekcji nie mam z Harrym. Weszłam do sali, usiadłam w ławce czekając na dzwonek. W końcu się go doczekałam, uczniowie wchodzili do sali leniwe. Usiedli na swoich miejscach, po chwili w sali pojawił się nauczyciel. Lekcja się rozpoczęła, jak zwykle strasznie mi się dłużyła. Co chwilę patrzyłam się na zegar. Kurde, kiedy w końcu skończy się ta lekcja? Nauczyciel zadał mam jakieś durne zadanie, nic z niego nie zrozumiałam.


- Panno Parker, może zrobi pani to zadanie na tablicy? - zapytał się nauczyciel.

Nie, nie tylko nie to. Niestety nie mogłam odmówić, bo dostałabym jedynkę. Wstałam z ławki kierując się w stronę tablicy. Wzięłam kredę do ręki, przyłożyłam ją do tablicy. W tej właśnie chwili zadzwonił dzwonek. Szybkim krokiem udałam się do swojej ławki, spakowałam rzeczy do torby i wyszłam z sali. Skierowałam się w stronę szafki, włożyłam do niej kilka zeszytów i zamknęłam ją.

- Parker, idziemy - obróciłam się w stronę, z której dochodził głos.

Boże Styles, czy on da mi, kiedyś spokój?

- Czego Styles?

- Skarbie powiedziałem Ci, że wychodzimy - odparł uśmiechając się do mnie.

Kurka wodna. Nie spodziewałam się, że jednak mnie weźmie ze sobą.

- Nigdzie z Tobą nie idę.

- Tak Ci się tylko zdaje - odparł oschle.

Pociągnął mnie w stronę wyjścia z budynku. Przez cały czas stawiałam mu opór, wyrywałam się niestety nic to nie dawało. Zaciągnął mnie siłą do auta, wsiadł za kierownicę i ruszył spod szkoły.

Gdzie on ma mnie zamiar wywieźć?

- Harry, co Ty wyprawiasz?

- Zapomniałaś mamy do zrobienia zadanie z chemii - uśmiechnął się do mnie.

- Kurwa Styles my mamy lekcje. Zawieź mnie do szkoły - wydarłam się na niego.

Harry wybuchnął śmiechem, zdezorientowana spojrzałam się na niego. Nie wierzę, mój atak złości wywołał u niego atak śmiechu.

- Nie. Jedziemy do mnie - odparł, kiedy się opanował.

Nie no, mowy nie ma. Nie pozwolę sobie na to, żeby Styles mną rządził. Obróciłam głowę w stronę chłopaka, byłam na niego strasznie wściekła.

- Odwieź mnie do domu - zażądałam.

- Powiedziałem Ci coś - westchnął cicho.

Podjechaliśmy pod ogromny dom. Wow, tego to się nie spodziewałam. Dom był duży, kierując się w stronę drzwi wejściowych przemierzało się przez różaną alejkę. Po prostu niewiarygodne. Taki z niego arogancki dupek, a mieszka w tak romantycznym otoczeniu.

- Zaskoczona?

- Nawet bardzo - powiedziałam cicho.

Naprawdę byłam w szoku, chłopak chwycił mnie za rękę pociągając w stronę domu. Nie miałam innego wyjścia jak za nim pójść. Otworzył przede mną drzwi i odsunął się jak dżentelmen. Wcale to do tego Stylesa, którego znam nie jest podobne. Przeszłam przez próg domu, pierwsze co mnie uderzyło to śliczny zapach orchidei z wanilią. Wcale mi to do Harrego nie pasuje. Odwróciłam się w jego stronę, chłopak przyglądał mi się bacznie.

- Nie spodziewałaś się tego?

- Nie spodziewałam się - wyznałam zgodnie z prawdą.

Uśmiechnął się do mnie, chwycił za rękę pociągną w głąb domu. Przechodząc przez kolejne pomieszczenia, byłam coraz bardziej zaskoczona. Dom był prześliczny, taki jasny i pełen życia. Widać było, że mieszka tu kobieta.

- Mieszkasz z mamą?

- Tak. Skąd wiesz?

- Widać to po stylu urządzenia domu - wyjaśniłam mu.

- Serio? Nikt kto tu przychodzi, nigdy tak nie stwierdził - wyjaśnił mi.

- Może dlatego, że ja wychowuje się tylko z ojcem - westchnęłam cicho.

Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony, pewno nie spodziewał się, że powiem mu coś takiego.

- Czemu tylko z ojcem?

- Mama zginęła w wypadku samochodowym, kiedy miałam 2-latka. Od tamtego czasu tata z nikim nie był - wyjaśniłam krótko.

Skinął głową na znak zrozumienia. Zaprowadził mnie po schodach na pierwsze piętro, skierowaliśmy się do lewego skrzydła domu. Budynek musi być ogromny skoro jest podzielony na skrzydła. To Styles czego się spodziewałaś? Otworzył przede mną drzwi, wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka. Pierwsze co przykuło moją uwagę to duże łóżko, obok niego stało kilka szafek, gdzieś z boku szafy. Po prawej stronie były białe drzwi, pewnie do łazienki. Koło drzwi stało biurko, całość dopełniał wielki balkon, który zgrywał się z szarymi ścianami. Na ścianie wisiały zdjęcia, podeszłam bliżej i się im przyjrzałam. Był na nich Harry, jakaś blondynka pewno jego siostra, jego mama podobna do chłopaka i jakiś mężczyzna. Było to dla mnie dużym zaskoczeniem, bo przecież powiedział, iż mieszka z mamą.

- Czemu twojego ojca nie ma z wami?

- Zostawił mamę, kiedy miałem 4 latka - wyjaśnił cicho.

Tego to się akurat nie spodziewałam, myślałam, że ma kochającą rodzinę, a tu takich wiadomości się dowiaduję.

- Siadaj - fuknął.

Czyli wracamy do starego Stylesa, dobra niech tak będzie. Westchnęłam usiadłam na wyznaczonym miejscu i spojrzałam się na chłopaka. Widać było, że nie wie, od czego ma zacząć.

- Co to za praca?

- Estry - odparł.

Jezu. To coś dla mnie, chętnie zrobiłabym to sama. Niestety nie mogę, a wszystko przez Harrego. Naprawdę chce mi uprzykrzyć życie.

- Dobra daj laptopa to zrobię - rzuciłam cicho.

Zamrugał kilka razy, wyraźnie dopiero teraz dotarło do niego to, co powiedziałam. Wstał z łóżka, otworzył szafę i wręczył mi laptopa. Włączyłam go i zabrałam się za pisanie. Całość skończyłam około godziny 16:00, zapisałam pik.

- Odwieziesz mnie do domu?

- Muszę?

- Musisz, mam już na dzisiaj plany - skinął głową wstając z łóżka.

Przez większość czasu wysyłał mi linki do pomocy przy pisaniu, zaskoczyło mnie to bardzo. No, ale co się dziwić, dobrze wie, że jak czegoś nie zrobi to go wsypię. Chcąc nie chcąc musiał mi pomóc. Niechętnie wyszedł z pokoju, szłam za nim. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w stronę mojego domu. Zastanawiało mnie jak chłopak zareaguje na wieść gdzie mieszkam. Po 10 minutach pojechaliśmy przed mój dom.

- No no. Kto by pomyślał, że mieszkasz w czymś takim Parker - widać było w jego oczach uznanie.

- Nikt. Dzięki za odwiezienie - złapałam za klamkę chcąc wyjść z pomieszczenia jednak nie było mi to dane. Harry chwycił mnie za nadgarstek zmuszając tym samym, bym na niego spojrzała. Niechętnie zrobiłam to.

- Coś jeszcze?

- Jutro o 15:00 będę po Ciebie.

- Niby po co?

- Przekonasz się jutro - uśmiechnął się do mnie cwaniacko.

Miałam ochotę go uderzyć i krzyczeć, że nigdzie z nim nie pójdę, jednak nie zrobiłam tego. Czemu? Wiedziałam, że i tak z nim nie wygram. Pokiwałam głową z dezaprobatą i wysiadłam z auta. Szybkim krokiem przemierzyłam alejkę, weszłam do domu. Pospiesznie skierowałam się do swojego pokoju. Trzeba się przygotować na drugą rundę.

--------------------------------------

Miałam tylko nadzieję, że nikt mnie nie rozpozna. Zrobiłam kilka głębokich wdechów, starając się uspokoić zżerający mnie od środka stres, weszłam do kafejki. Nie musiałam się wiele rozglądać, żeby zauważyć Harrego. Z daleka dało się poznać, że to on, wszystko przez to, że okrążyła go grupa chętnych dziewczyn. Ten to zawsze ma popyt, uśmiechnęłam się sztucznie i skierowałam się w kierunku "grupy". Kilka osób wytrzeszczyło oczy, za to inni wskazywali na mnie palcem. Nie przejmowałam się tym, gdyż wiedziałam jaki szum robi moja osoba. Stanęłam gdzieś na dwa metry od stolika, odchrząknęłam dając tym samym znak o swojej obecności. Harry podniósł wzrok do góry, kiedy mnie zobaczył jego twarz rozpromienił wielki uśmiech.

- Dotarłaś jednak - wstał, przytulił mnie na powitanie.

- Jak widać. No, masz fanów - musiałam poudawać trochę.

Jego uśmiech, gdyby mógł byłby od ucha do ucha.

- Można tak to powiedzieć. Siadasz? - wskazał na krzesła.

Skinęłam głową, usiadłam na krześle. Dziewczyny wyraźnie nie były zadowolone z mojego przybycia. Niestety kochane, ale to ja się z nim umówiłam. Widząc, że już nic nie zdziałają, odeszły niepocieszone. Zwróciłam swoje spojrzenie w stronę Harrego, chłopak patrzył na mnie ciekawie.

- Przyszłaś i fani znikają - udawał obrażonego jednak wiemh, że wcale nie był na mnie obrażony.

- Jak myślisz, co to znaczy?

- Że musimy się jeszcze spotkać? - było to bardziej stwierdzenie niż pytanie.

Szczerze? Byłam zaskoczona tym, co powiedział. Nie spodziewałam się, że będzie chciał się jeszcze ze mną zobaczyć. Jak widać, będzie chciał. Co teraz? No cóż, jak już coś zaczęłaś, to doprowadź to do końca. Tak racja, dzisiejsze spotkanie, a potem zobaczy się.

- Zobaczymy - odparłam słodko.

Zaśmiał się cicho, zawtórowałam mu. Chciałam się go zapytać o to, co robi w czasie wolnym, niestety nie dałam rady, bo zadzwonił telefon chłopaka.

- Co jest Darcy? - fuknął do telefonu.

A więc to ta suka, no tak, a kogo mogłabym się spodziewać.

- Nie, nie wrócę. Nie interesuje mnie to. Niech ci Louis pomoże - warknął i się rozłączył.

Spojrzał na mnie przepraszająco.

- Wybacz, ale...

- Jedź do swojej dziewczyny - powiedziałam ostro.

Szybko wstałam od stolika, kierując się w stronę drzwi wyjściowych. Nie chciałam patrzeć na Stylesa. Jak sobie pomyślę, że miał dzisiaj uprawiać seks z tą dziwką, to aż mnie skręca ze złości.

- Princess zaczekaj - krzyknął za mną.

Nie zwróciłam na to uwagi, wyszłam z kawiarni kierując się w stronę auta. Niech ten debil spłonie, tak samo, jak jego banda. Złapałam za klamkę od auta, kiedy ktoś złapał mnie za biodra, obrócił ku sobie. Nie zdążyłam nawet krzyknąć, gdyż zostałam przyparta do ściany przez czyjeś ciało. Podniosłam wzrok do góry, a tam zobaczyłam...



Autorka: Hej jak tam? Wybaczcie, że rozdział jest tak późno. Niestety nie miałam czasu i pomysłu na napisanie rozdziału. Jednak jak widzicie już on jest. Jak wam się podoba?

Jeśli ktoś chce, żeby został mu zadedykowany rozdział, to piszcie śmiało w kom.


No to do zobaczenia w czwartek  

Princess Of SexOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz