Rozdział 43

6K 281 148
                                    

W szpitalu leżałam jeszcze trochę ponad tydzień. Przez ten cały czas lekarze wykonywali mi wiele różnych badań, a pani psycholog wciąż starała się mi pomóc, pomimo, że ja za każdym razem kazałam jej się wynosić. Odwiedzali mnie również moi przyjaciele i rodzina, którzy ze wszystkich sił próbowali poprawić mi humor i próbowali doprowadzić mnie do względnego, psychicznego porządku. Niestety efekt był raczej kiepski, ale się starali, a to naprawdę wiele znaczy.

Oprócz tego, co jest raczej oczywiste, w szpitalu parę razy pojawiła się również policja, aby spisać moje zeznania i ustalić wszystkie wydarzenia, które miały miejsce, z mojej perspektywy. Ponowne wracanie do tamtych wydarzeń tylko pogłębiło mój smutek i depresję, w którą ewidentnie zaczynałam popadać.

Rozprawa przeciwko moim oprawcą odbyła się zadziwiająco szybko, bo właściwie już tydzień po tym, jak opuściłam szpital. Byłam z tego zadowolona, bo chciałam jak najszybciej wyjechać z Londynu, a dopóki wszystkie sprawy nie były pozamykane, nie było o tym nawet mowy.

Sprawa w sądzie, to był mój kolejny koszmar. Nie dość, że po raz kolejny na nowo musiałam wszystko opowiadać, przypominać sobie o tym, to na sali rozpraw znajdowali się również wszyscy mężczyźni, którzy mnie przetrzymywali, bili i gwałcili. Czułam się malutka i krucha pod ich bacznymi, oślizgłymi spojrzeniami, które pożądliwie przesuwały się po moim ciele. Zapewne bardzo żałowali, że nie mogli mnie nadal torturować, tym samym zaspokajając swoje żądze.

Nie pamiętam dokładnie, jak to wszystko przebiegało. Byłam zbyt roztrzęsiona i przerażona. Gdyby nie było tam ze mną mojej rodziny, nie wiem, jak dałabym sobie radę. Pewnie nie potrafiłabym wypowiedzieć nawet jednego słowa. To oni byli moją siłą.

Z jakiegoś powodu, siły dodawał mi również fakt, że na sali, oprócz tych potworów, był również tamten chłopak, dzięki któremu nadal żyję. Fakt, że był tu wraz z innymi, cały i zdrowy i patrzył na mnie z troską w oczach... przez chwilę czułam się tak, jakby na nowo wyrosły mi skrzydła, które w brutalny sposób zostały mi obcięte, gdy byłam jeszcze dzieckiem.

- Czy chciałabyś powiedzieć coś jeszcze, co będzie miało wpływ na wyrok?

Podniosłam wzrok na starszego, siwiejącego już mężczyznę, który siedział w odległości kilku metrów ode mnie, na niewielkim podwyższeniu i patrzył na mnie ze spokojem. Od jakichś trzydziestu minut, głosem zupełnie wypranym z emocji, opowiadałam ze szczegółami, tak jak mi kazano, o tym, co wydarzyło się od dnia, w którym przypadkowo byłam świadkiem morderstwa i zostałam porwana. Chwilami było mi naprawdę ciężko. Głos mi się załamywał i nie potrafiłam wykrztusić z siebie nawet słowa, a widok współczujących spojrzeń wcale mi nie pomagał.

Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam w bok, gdzie siedzieli wszyscy oskarżeni. Poczułam dreszcz przebiegający mi po kręgosłupie, kiedy zorientowałam się, że wszyscy patrzą na mnie z mordem w oczach. Tylko spojrzenie jednej osoby było inne. Ciepłe i dodające otuchy.

- Tak. – szepnęłam przenosząc wzrok z powrotem na sędziego. – Chciałam powiedzieć, że ten chłopak – skinęłam w jego stronę. – On nie zasługuje, żeby się tu znajdować. Przynajmniej nie w mojej sprawie. – urwałam i przełknęłam gulę, która pojawiła się w moim gardle. – Nie wiem, kim dokładnie jest. Nie wiem czy jest dobry czy może jest takim samym bydlakiem jak reszta. Wiem jednak, że gdyby nie on, teraz pewnie leżałabym martwa w jakimś rynsztoku, a moi oprawcy nie ponieśliby kary za to, co zrobili. I jestem mu za to ogromnie wdzięczna. – zakończyłam słabym głosem.

Mężczyzna przez chwilę patrzył na mnie z uwagą, spojrzał w stronę tamtego chłopaka, a parę sekund później przeniósł wzrok z powrotem na mnie i pokiwał głową.

Troublemaker » Louis Tomlinson (✔)Where stories live. Discover now