Rozdział 11

8.5K 384 107
                                    

W ślimaczym tempie zeszłam do kuchni i usiadłam przy stole. Już po chwili moja głowa opadła w dół, przez co uderzyłam się o blat. Nie przejęłam się tym jednak za bardzo. I tak, dzisiaj już mnie wszystko bolało i ogólnie czułam się okropnie. Wiedziałam, że moja wczorajsza eskapada, w tak zimny wieczór, będzie miała nieprzyjemne skutki.

- Emilie? A dlaczego ty jesteś jeszcze w piżamie? – usłyszałam nad sobą głos pani Marii.

Leniwie podniosłam głowę i spojrzałam na nią załzawionymi oczyma. Musiałam wyglądać naprawdę okropnie, bo Maria krzyknęła na widok mojej twarzy.

- Dziecko kochane, przecież ty masz gorączkę. – powiedziała dotykając mojego czoła, a także policzków. – O której ty wczoraj wróciłaś do domu? – spytała.

- Nie wiem, ale było już późno. – wychrypiałam.

Kobieta z dezaprobatą pokręciła głową. Odwróciła się i podeszła do blatu, a następnie wyciągnęła z szafki kubek i wlała do niego prawdopodobnie gorącą herbatę. Przyglądałam się jej, czując, jak co jakiś czas ciemnieje mi przed oczami.

- Trzymaj. Dobrze ci zrobi na ból gardła. – mruknęła podając mi kubek. W środku znajdowała się herbata malinowa. – A teraz wracaj do łóżka. Zaraz wyślę Huntera do apteki, bo nawet nie ma w domu nic na gorączkę. Sio!

Uśmiechnęłam się do niej słabo i poczłapałam na górę, popijając ciepły napój. Faktycznie trochę mi pomogła, ale niestety tylko trochę. Kiedy znalazłam się w swoim pokoju, od razu wśliznęłam się pod kołdrę i otuliłam się nią szczelnie. Moim ciałem raz po raz wstrząsał dreszcz, ale starałam się to ignorować. Nawet się nie zorientowałam, kiedy zasnęłam.

* * *

Obudził mnie dźwięk mojego telefonu. Ślamazarnie otworzyłam oczy i nie podnosząc głowy, wymacałam komórkę, która leżała na szafce nocnej. Na wpół ślepo wcisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha. Skrzywiłam się, słysząc bardzo głośny głos mojej przyjaciółki.

- Gdzie ty się podziewasz?! Dlaczego u licha nie ma cię w pracy?!

- Pewnie dlatego, że leże w domu z gorączką. – wydukałam sennie.

- Jak to? Przecież wczoraj w szkole czułaś się dobrze. – burknęła.

- Abb, to skomplikowane. Wytłumaczę ci wszystko jak się spotkamy. – powiedziałam a po chwili zaczęłam kaszleć jak szalona.

Przez dłuższą chwilę, po drugiej stronie panowała cisza. Miałam nieprzyjemne wrażenie, że Abby nie do końca wierzy w moją chorobę. Ale niby, po co, miałabym udawać?

- Dobra, zdrowiej tam. Wytłumaczę Joe co się stało. – mruknęła w końcu. – Wpadnę do ciebie wieczorem.

- Dzięki. Kochana jesteś.

- Jasne, jasne. – zaśmiała się. – Do zobaczenia później.

Kiedy się rozłączyła, rzuciłam telefon na szafkę nocną, a on prześliznął się po blacie i z hałasem upadł na podłogę. Nie przejmując się tym za bardzo, wycieńczona opadłam na poduszkę i zamknęłam oczy, próbując jeszcze zasnąć. Czułam, że moje ciało wciąż trawi gorączka. Raz było mi okropnie gorąco, przez co byłam cała spocona, a w następnej chwili drżałam z zimna.

Och, nienawidzę być chora. Właściwie, nie potrafię sobie przypomnieć, kiedy ostatnio złapało mnie chociażby zwykłe przeziębienie. Zawsze robiłam wszystko, żeby uniknąć choroby. Nigdy nie znosiłam leżeć przez cały dzień w łóżku i nic nie robić. Lubię zawsze mieć jakieś zajęcie, cieszy mnie to, odkąd skończyłam sześć albo siedem lat. No, a teraz wszystko się rypło.

Troublemaker » Louis Tomlinson (✔)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz