Rozdział 34

5K 272 101
                                    

 Wchodząc do domu, ściągnęłam z nosa okulary przeciwsłoneczne, które dostałam od Harry'ego i kierując się do kuchni, zaczęłam bawić się nausznikami. Zatrzymałam się w progu pomieszczenia i oparłam się o framugę, obserwując panią Marię, która siedziała przy stole i wypełniała jakieś dokumenty.

- Cześć. – powiedziałam cicho.

Kobieta uniosła głowę znad papierów i ściągnęła okulary, których w ostatnim czasie dość często używała. Kiedy mnie zobaczyła, na jej twarzy pojawił się ni to uśmiech ni to grymas.

- Cześć. – odpowiedziała.

- Przepraszam, że wyszłam wczoraj nie dając wcześniej znać. – wymamrotałam. - No i że nie zadzwoniłam. Wyleciało mi to z głowy.

- W porządku. – parsknęła. – Ale następnym razem wolę się nie domyślać, gdzie się podziewasz. – uśmiechnęła się lekko.

- Okej. – zaśmiałam się cicho.

Podeszłam bliżej i usadowiłam się na krześle, dokładnie naprzeciwko niej. Wyciągnęłam z misy leżącej na stole jabłko i wgryzłam się w niej, czując, że powoli zaczynam robić się głodna.

- Byłaś z Louis'em i jego przyjaciółmi, prawda? – spytała po chwili ciszy.

Wpuściłam na sekundę wzrok i ponownie zerknęłam na kobietę, kiwając lekko głową. Widziałam, że nie jest zachwycona moją odpowiedzią.

- Nie tyle z Louis'em, co z jego przyjaciółmi. – wyjaśniłam. – Właściwie poszłam tam pogadać z Liam'em, ale pojawił się Niall i poprosił, żebym została na imprezie. Nie umiałam się nie zgodzić. No i poznałam Conora Maynarda. – dodałam cicho.

- Mam nadzieję, że wiesz, co robisz. – powiedziała Maria.

Wzięłam kolejny kęs jabłka, przez chwilę w ciszy przyglądając się, jak kobieta podpisuje jakieś papiery, które zapewne miały coś wspólnego z dzieciakami będącymi w zakładzie poprawczym, w którym pracowała.

- Nie wiem, czy to, co robię jest dobre, bo już dzisiaj pokłóciłam się z Louis'em – przyznałam – ale nie chcę przez niego i nasze kłótnie rezygnować z przyjaźni z resztą grupy, bo naprawdę ich lubię.

- Wierzę, że postąpisz słusznie i nie zrobisz nic głupiego kochanie. – lekko uścisnęła moją dłoń.

Uśmiechnęłam się lekko, a na moich policzkach mimowolnie pojawiły się rumieńce. Już zrobiłam coś naprawdę głupiego, czego niebawem będę musiała ponieść konsekwencje. Nic gorszego już się przecież nie może wydarzyć, prawda?

* * *

- Jeżeli kiedykolwiek narzekałam na to, że mamy mało roboty, odszczekuję to. – wymamrotała Abby, kiedy kolejni klienci odeszli od kasy.

- Rozumiem, co masz na myśli. – jęknęłam opierając się łokciami o blat. – Już tęsknię za tym, jak mogłyśmy nic nie robić i dostawać jeszcze za to kasę.

Do lady podeszło dwóch młodych chłopaków. Byli pewnie w naszym wieku albo może trochę starsi. Obaj uśmiechali się do mnie i Abby, wyraźnie nami zainteresowani, jednak moja przyjaciółka nawet nie zwróciła zbyt na nich uwagi. Poprosiła ich o zamówienie i poszła je przygotować, gdy ja zostałam z nimi sama i odbierałam pieniądze.

- Jak ci na imię? – spytał jeden, podając mi odpowiedni banknot.

Miał długie do ramion czarne włosy, a także ciemne oczy. Był dość przystojny, tak jak jego towarzysz, z tym, że ten drugi miał krótkie jasne włosy i równie jasne oczy. Może okazałabym wobec nich pewne zainteresowanie, gdyby nie to, że moje serce było już niestety zajęte przez pewnego sukinsyna, który miał mnie totalnie gdzieś.

Troublemaker » Louis Tomlinson (✔)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz