Prolog

18.1K 620 675
                                    

To miał być normalny dzień, przynajmniej tak mi się wydawało, jednak właśnie dzisiaj wydarzyło się coś, co całkowicie wywróciło moje życie do góry nogami.

Jak zwykle w soboty popołudniu, razem z moją najlepszą przyjaciółką poszłyśmy do Milk Shake City, knajpki w której dorabiamy sobie. Tak wiem, wiele dziewczyn mogłoby zabić, żeby tylko być teraz na moim miejscu, przecież w MSC można spotkać One Direction! Jej! Tak szczerze, to mi to wisi. Nie lubię tych zadufanych w sobie gwiazdeczek. Uważają się za nie wiadomo kogo i myślą że wszystko im wolno. Wiem, że tym stwierdzeniem narażam się milionom psychicznych fanek, w tym mojej przyjaciółce, ale guzik mnie to obchodzi. Każdy ma prawo do własnego zdania, a że moje jest takie, a nie inne to już trudno. Jeżeli komuś coś nie pasuje, to niech się wypcha.

Siedziałam za ladą bazgroląc w zeszycie wypracowanie na angielski, korzystając że dzisiaj był mały ruch . Niestety nie mogłam się w ogóle skupić, gdyż Abby przez cały czas nawijała jak najęta. Zgadnijcie o kim. Bingo! O chłopakach ze swojego ulubionego Boysbandu. Nie mogę zrozumieć co ona w nich widzi. Przecież to są normalni ludzie tacy jak my, tylko że oni śpiewają. Wielkie mi co. Może i ich muzyka jest niezła, ale co z tego?

- Ale by było cudownie, gdyby się tu pojawili. - westchnęła opierając się na łokciach.

- Znając życie nawet byś się do nich nie odezwała, bo była byś zbyt zestresowana. - burknęłam zatrzaskując zeszyt.

- Wcale nie! - oburzyła się.

Wywróciłam oczami widząc grymas na jej twarzy. Uwielbiam ją denerwować, mimo że przez to często się na mnie obraża. Właściwie nie powinnam się tak zachowywać, gdyż Abby jest moją jedyną przyjaciółką. Po tym jak trafiłam do poprawczaka, za pobicie tamtej laski wszyscy się ode mnie odwrócili. Wszyscy z wyjątkiem Abby. Ona naprawdę jest niesamowita i czasami jest mi naprawdę głupio przez to jak ją traktuję. Wiele osób pewnie dziwi się jak ona ze mną wytrzymuje, zresztą ja sama się dziwię.

Schyliłam się pod ladę, żeby schować zeszyt do torby i wtedy moich uszu doszedł odgłos głośnego śmiechu więcej niż jednej osoby. Wyprostowałam się gwałtownie, chcąc dowiedzieć się kto tak bardzo hałasuje, przez co uderzyłam głową w kant lady.

Jęknęłam głośno i chwyciłam się za bolące miejsce. Dlaczego takie rzeczy przydarzają się zawsze mnie? Zerknęłam na drzwi wejściowe, w których stała piątka chłopaków. Mimowolnie zmarszczyłam czoło na ich widok. Jeszcze ich tu brakowało.

- Emilie! Idź zajmij się chłopakami z One Direction! - warknął na mnie nasz szef.

- Czemu ja? - mruknęłam wciąż trzymając się za głowę.

- Bo twoją przyjaciółkę trochę ścięło. - burknął.

Spojrzałam na Abby, która faktycznie stała jak słup soli i wpatrywała się w chłopaków, którzy siadali przy stoliku. Pomachałam jej ręką przed twarzą, jednak nie doczekałam się żadnej reakcji.

- Moment. Czy oni nie mogą podejść do lady jak normalni klienci? - spytałam lekko poirytowana.

Joe zmrużył gniewnie oczy, a ja podniosłam tylko ręce w geście obronnym. Nie miałam zamiaru kłócić się z nim po raz kolejny w tym tygodniu i tak mam wystarczająco dużo problemów. Zgarnęłam pierwszy lepszy notes oraz jakiś długopis i bardzo niechętnie ruszyłam do stolika przy którym usadowiła się piątka przygłupów.

Kiedy tylko stanęłam przy ich stoliku wszyscy ucichli jak za dotknięciem magicznej różdżki. Czułam się co najmniej dziwnie, kiedy się tak we mnie wpatrywali, jakby pierwszy raz w życiu widzieli dziewczynę. A może tak właśnie było? Nie ważne. Uniosłam brwi w zdziwieniu, a oni jakby dopiero teraz otrząsnęli się z szoku. Koleś z loczkami zmierzył mnie swoim spojrzeniem od stóp do głowy, zatrzymując się na chwilę na moim biuście, oblizując przy tym wargi.

- Mrrr. Cześć ślicznotko. - wymruczał i to dosłownie.

- A temu loki mózg wyżarły? - palnęłam patrząc na niego jak na idiotę.

Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a mój podrywacz wywrócił tylko oczami.

- Można tak powiedzieć. - wykrztusił szatyn o nieziemsko błękitnych oczach, które od razu mi się spodobały, ledwo powstrzymując dalszy śmiech.

- Mniejsza. - burknęłam odwracając wzrok od chłopaka. - Co dla was gwiazdeczki? - spytałam z czystą ironią w głosie.

- Shake'i 1D! - wykrzyknęli wszyscy.

Popatrzyłam na nich miną typu "Are you fucking kidding me?" co w moim wykonaniu musiało wyglądać co najmniej śmieszne. Oni chyba sobie ze mnie jaja robią. A może to jakaś ukryta kamera? Bardzo często oglądam takie programy i naśmiewam się z tych wszystkich ludzi, którzy dają się wrobić. Mimowolnie rozejrzałam się dookoła, co rozbawiło całą piątkę.

Zamrugałam kilkakrotnie powiekami i pokręciłam głową. Machnęłam ręką i wróciłam za ladę. Moja przyjaciółka wciąż stała nieruchomo i wpatrywała się w chłopaków z zespołu niczym w święty obrazek. Prychnęłam pod nosem na ten widok. Wzięłam tacę z zamówieniem i skierowałam się z powrotem do stolika. Kiedy kładłam tacę przed chłopakami poczułam czyjąś rękę na moim tyłku. Nie musiałam nawet sprawdzać, żeby wiedzieć czyja to była dłoń. Wyprostowałam się powoli i spojrzałam prosto na loczka, który najwyraźniej bardzo dobrze się bawił.

Złapałam dłoń chłopaka, która wciąż spoczywała na moim tyłku i wbiłam w nią paznokcie tak mocno, że aż w tym miejscu pojawiła się malutka stróżka krwi. Nachyliłam się nad przestraszonym loczkiem wciąż ściskając jego dłoń.

- Słuchaj no buraku. Mam w dupie to, że jesteś gwiazdeczką w jakimś zasranym, pożal się Boże zespoliku. Jeżeli jeszcze raz mnie chociażby dotkniesz to przysięgam, że urwę ci te łapy, jeżeli nawet miałabym się narazić waszym szurniętym fankom, kumasz?- wysyczałam przez zaciśnięte zęby

Chłopak skinął głową patrząc to na moją twarz, to na swoją rękę, którą puściłam gwałtownie. Uśmiechnęłam się do niego szeroko, czując na sobie spojrzenia wszystkich, którzy znajdowali się w budynku. Nie przeszkadzało mi to jednak, byłam zbyt zdenerwowana.

Wzięłam z tacy dwa shake'i i odwróciłam się z powrotem do loczka. Popatrzyłam na niego uśmiechając się krzywo.

- Smacznego. - warknęłam, a następnie wylałam zawartość kubeczków na głowę chłopaka.

Dookoła rozległy się szepty, śmiechy, a niektórzy gwałtownie wciągali powietrze nie wierząc w to co widzą. Rzuciłam kubeczki na stolik, kątem oka zauważając szerokie uśmiechy na twarzach reszty zespołu. Zdziwiło mnie to trochę i zaczyna się potwierdzać moja teoria, że oni normalni raczej nie są.

Odwróciłam się gwałtownie i ruszyłam z powrotem do lady, jednocześnie wycierając dłonie o swoje dżinsowe spodenki. Wzięłam swoją torbę i pod ostrzałem spojrzeń szybko wyszłam za ulicę, nie czekając aż Joe zdoła wydobyć z siebie choćby słowo. Coś czuję, że w poniedziałek nieźle oberwie mi się za tą akcje.

Troublemaker » Louis Tomlinson (✔)Where stories live. Discover now