Przekręcam bransoletkę na nadgarstku. Westchnęłam głośno i spojrzałam przed siebie. Sylwetka Kędzierzawego opiera się o maskę samochodu. Stoimy na poboczu, bo Harry stwierdził.. właściwie nie odezwał się nawet słowem. Po prostu zatrzymał samochód, włączył światła awaryjne i wysiadł z auta. Kolejne minuty mijają. Z każdą z nich martwię się o niego bardziej. W końcu postanawiam i wysiadam z auta. Idę w jego stronę. Opieram się o maskę blisko niego i przytulam policzek do jego ramienia. Spoglądam na niego, ale on jest jakby.. nieobecny.

     - Czy wszystko jest dobrze? Chcesz pogadać?

Pytam cicho. Nie chcę go niepotrzebnie zdenerwować.

     - Pewnie, wszystko jest dobrze. Niby czemu nie?

Jego imię z moich ust wychodzi prosząco, by zapewnić go, że nie mam złych intencji i może ze mną porozmawiać. W końcu sam wiele razy mi pomagał, więc chciałabym się odwdzięczyć tym samym, jeśli tylko mi na to pozwoli. Kiedy się nie odzywa postanawiam zostawić go samego. Może musi pomyśleć, a ja mu tylko przeszkadzam. Jeśli będzie chciał mojej pomocy to do mnie przyjdzie. Prawda? Przynajmniej mam taką nadzieję. Odsuwam się od bruneta i obchodzę samochód by wsiąść do niego i poczekać na chłopaka, gdy będzie gotowy dołączyć do mnie. Moje plany psują się, kiedy nieznajome auto zatrzymuje się tuż obok mnie. Zaplatam dłonie i patrzę na chłopaka.

     - Coś nie tak z samochodem, Kwiatuszku?

     - Wszystko dobrze, ale dzięki, że pytasz.

     - Jesteś pewna? Może jednak sprawdzę.

Robię kilka kroków w tył, kiedy wysiada z samochodu.

     - Nie, naprawdę nie trzeba. Jest w porządku.

     - Daj spokój, Kwiatuszku. Przecież wiem, że wszystko jest dobrze z Twoim autem. To taki chwyt, co? Chcesz zarobić? Ile bierzesz za godzinę ewentualnie szybkiego lodzika?

Kiwam głową zdezorientowana. Co on do mnie powiedział?

     - Słucham? Nie jestem panną do towarzystwa.

Zrobił krok w moim kierunku. Jest stanowczo za blisko. Nawet nie mam jak się poruszyć. Próbuję zachować jak największy dystans pomiędzy naszymi ciałami, ale to trudne, gdy on cały czas przysuwa się do mnie. Widok i zapach jego perfum mnie odrzuca.

     - To u mnie czy u Ciebie, Kwiatuszku? Lepiej u mnie.

Puścił mi oczko. Przeraziłam się, nie na żarty, gdy złapał mnie za dłoń i pociągnął w stronę swojego samochodu. Boże. Gdzie jest Harry? Chyba nie poszedł na spacer, prawda? W chwili, w której chce mnie niemal wepchnąć do wnętrza swojego auta, jego dłoń z moich pleców znika. Mój oddech staje się płytki, a serce za chwilę wyleci mi z piersi na widok, który widzę, kiedy tylko się odwracam za siebie. Harry drugi raz tego wieczoru okłada pięściami chłopaka. Nie powiem, że mu się nie należy, bo chciał mnie skrzywdzić i.. Nie chcę, żeby Harry miał kłopoty i to przeze mnie dlatego proszę go, żeby przestał. Piszczę na widok zakrwawionej twarzy tego chłopaka. Kędzierzawy jest taki wściekły.. Krzyczę w jego stronę, żeby przestał.

     - Jeśli chciałeś dziwkę trzeba było iść do burdelu.

Zakrwawiony chłopak próbuje wydostać się z uścisku bruneta do momentu, gdy Harry rzuca go koło jego samochodu. Jego klatka piersiowa się porusza w szaleńczym tempie, a ja stoję sparaliżowana wpatrując się dużymi oczami w mężczyznę, którego jeszcze nigdy nie widziałam w takim stanie.. takiego wściekłego. Moje stopy instynktownie poruszają się w tył na widok Harry'ego i jego czarnych oczu. Kopie oponę swojego auta. Nie wiem co mam robić. Jestem przerażona. Naprawdę chcę do niego podejść, zrobić coś, cokolwiek, ale.. Nie, ja się nie boję. Po prostu.. Piszczę przestraszona na dotyk, który czuję na kostce i jednocześnie na dźwięk syren. Nie, już raz udało nam się uciec, ale teraz.. kiedy Kędzierzawy jest w takim stanie. Odsuwam się od leżącego chłopaka i patrzę na bruneta. Nasz wzrok się spotyka. Jego oczy wróciły do normalnego koloru. Wyciąga w moją stronę rękę. Niepewnie idę w jego kierunku, a on otwiera drzwi za miejscem dla kierowcy. Syreny są coraz bardziej głośniejsze. Nie uda nam się uciec.

HARSH | [PL]Where stories live. Discover now