ten sam dzień, po angielskim

33 8 10
                                    

Mam mega, mega doła. Nie mogę nawet za bardzo płakać, ponieważ dzielę pokój z Tomkiem (czy kiedyś nastąpi koniec tych tortur?).

Bardzo mnie to boli, ale mimo wszystko to opiszę, ponieważ tylko to może zmniejszyć moje cierpienie. Tylko to może mnie uspokoić, pomóc to wszystko ułożyć sobie w głowie, uniknąć zwariowania do kwadratu, przynieść ulgę.

Obiecałam sobie, że WSZYSTKO będę opisywać w pamiętniku.


"Będę tu opisywać wszystkie moje przygody, jakie mnie spotkają".

Ada

10 marca 2000


A przecież życie nie składa się tylko z dobrych chwil. Są również bardzo ciężkie, takie jak ta... Dla autentyczności mojego pamiętnika, nie mogę ich unikać, nie mogę udawać, że one nie istnieją.

Muszę stawić czoła życiu, muszę stawić czoła cierpieniu.

Chociaż to tak boli...

To bardzo, bardzo trudne, ale muszę to opisać...

Tylko to może dać mi siłę.

***

Dzień był naprawdę miły i zupełnie nic nie zwiastowało tego, żeby coś miało pójść nie tak.

Marta wróciła już do szkoły, Michał również. Dziewczyny z klasy nie były pokłócone, atmosfera była naprawdę dobra po spotkaniu u Marceli. Sprawdzian z historii poszedł mi super, a Gruszka nie znęcała się nad nami jakoś wyjątkowo.

Angielski również był fajny, byłam w grupie z Martą i Michałem i gadaliśmy o tym, jakie kraje w Europie najchętniej chcielibyśmy odwiedzić.

Niestety wkrótce mój dobry humor miał zostać brutalnie zburzony.

Gdy skończyły się zajęcia, Tomek zabrał się z Danielem i jego mamą samochodem. Ja również otrzymałam propozycję, by z nimi pojechać, wolałam jednak wrócić z Martą i Alicją spacerkiem.

Może to był błąd.

Rozmawiałyśmy na różne tematy, aż w końcu zeszłyśmy na Andrzejki. Opowiadałyśmy Alicji, że byłyśmy u koleżanki z klasy i robiłyśmy wróżby. Alicja powiedziała, że oni też mieli spotkanie ze swoją starą klasą z podstawówki i, że był tam też Michał.

Zdziwiło mnie to. Nie wspomniał nam w ogóle, że był gdzieś na Andrzejki, chociaż my mu coś tam napomknęłyśmy.

Pytałyśmy, czy działo się tam coś ciekawego i czy ma jakieś ploty.

Opowiedziała nam kilka anegdotek, które za bardzo mnie nie interesowały, bo nigdy nie widziałam tych ludzi na oczy.

W pewnym momencie jednak zaczęłam słuchać trochę uważniej.

–Dziewczyny z naszej byłej klasy zachowywały się trochę jak idiotki – powiedziała Alicja. –Jak graliśmy w "Szczerość czy odwagę", to wszystkie chciały wiedzieć, jaką Michał ma sympatię. Dla nich to sprawa życia i śmierci, bo wszystkie są w Michałku zadurzone.

Dosłownie zamarłam.

Oczywiście nie mogłam okazać zbyt dużego zainteresowania, by nie wyglądać dziwnie.

Starałam się też nie patrzeć na Martę. Wydaje mi się, że ona również unikała kontaktu wzrokowego ze mną.

Musiałam jednak coś się odezwać.

–I co, dowiedziały się czegoś...? – zapytałam, niby obojętnie.

Alicja na to odrzekła:

–Na początku nie chciał nic mówić, wykręcał się, no bo kto normalny chce odpowiadać na takie pytanie przed połową byłej klasy. Ale w końcu powiedział, że jakaś dziewczyna ze szkoły muzycznej, jakaś Florentyna, czy coś. 

Dziewczyny pytały, czy jest ktoś z naszej podstawówki albo z waszego nowego gimnazjum, ale powiedział, że nie

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Dziewczyny pytały, czy jest ktoś z naszej podstawówki albo z waszego nowego gimnazjum, ale powiedział, że nie.

Czułam się, jakbym zaraz miała dostać zawału.

W końcu Marta odezwała się:

–I co na to dziewczyny? Pewnie były złamane serduszka, co? Płakały po kątach?

Alicja na to:

–No, jedna dziewczyna serio się popłakała. Dla mnie to one wszystkie są głupie. Świata nie widzą poza tym kolesiem. Co trzeba mieć w głowie?

Nie jestem w stanie opisać, jak się wtedy czułam.

Starałam się ze wszystkich sił udawać, że nic mnie to nie obeszło, i gdy zmieniłyśmy temat, włączałam się do rozmowy jak gdyby nigdy nic. Nie wiem jednak, czy było to przekonujące.

Gdy Alicja poszła w swoim kierunku, zostałam na ulicy sama z Martą.

Nastąpiła grobowa cisza.

–Aduś... – powiedziała w końcu, na co ja wydusiłam tylko:

–Do jutra, Marta – i poszłam w swoim kierunku.

Przez całą drogę do domu płakałam.

Zaraz przed wejściem, musiałam otrzeć łzy, by nikt się nie zorientował.

Jestem załamana. 

Pamiętnik AdyWhere stories live. Discover now