14 września 2004, poniedziałek

72 16 32
                                    

Dzisiaj Marta pokazała mi swój obiekt westchnień, jak śmiał się stojąc przed klasą z kolegami.

    –Bardzo ładny, ale może by tak wejść z nim w jakąś interakcję? – zasugerowałam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

    –Bardzo ładny, ale może by tak wejść z nim w jakąś interakcję? – zasugerowałam.

    –Niby jaką? – zapytała Marta.

    –Hmm... No nie wiem, można by go zapytać o... hmm. Zapytaj go, skąd ma tę bluzę, bo chciałaś taką bratu kupić!

    Marta zaczęła się strasznie śmiać. Ja w sumie też.

    –Chyba cię pogięło – stwierdziła.

    –Zły pomysł?

    –Ja nie mam brata.

    –No to co!

    –Na bluzie jest napisane, że jest z Croppa.

    No cóż. Muszę przyznać, że w moim pomyśle pojawiły się pewne luki.

    W sumie takie zauroczenie bez rozmawiania ma swoje plusy. Marta nigdy nie pozna jego prawdziwej twarzy, więc się nie rozczaruje. Może żyć perfekcyjnym wyobrażeniem. Właściwie jak się nad tym głębiej zastanowić, jest to rozwiązanie idealne.

***

    Ja byłam dzisiaj jednak zmotywowana, żeby działać.

    Ale nie na polu romantycznym – tylko w sprawie ochrony zwierząt.

    Rozmawiałyśmy z Marcelą o tym, co można by zrobić w związku z testowaniem na nich kosmetyków.

     –Ty Ada masz doświadczenie z takimi akcjami? – zapytała Marcelina.

     –Tak – odrzekłam zgodnie z prawdą. –W podstawówce prowadziłam zbiórkę pieniędzy, puszek i makulatury w celu wykupienia konia z rzeźni.

    –Ooo, i co, udało się? – zaciekawiła się koleżanka.

    –Tak! Naprawdę wykupiliśmy tego konia. Byłam strasznie dumna. Ale to była duża akcja na całą szkołę, zainicjowana przez nauczycieli.

    –To może tutaj też byśmy poprosiły jakiegoś nauczyciela o pomoc?

    –I kogo byś niby chciała poprosić? – odpowiedziałam pytaniem. –Gruszkę, która kroi na lekcjach szczury żywcem? Skoro nauczycielki biologii nie obchodzi los zwierząt, to ciężko mi sobie wyobrazić innego nauczyciela, który mógłby nam pomóc. Myślę, że musimy liczyć na siebie.

    –Chyba masz jednak rację... – przyznała Marcelina.

    –Może byśmy napisały artykuł do gazetki szkolnej? – zasugerowałam.

    –Ale... – spojrzała na mnie Marcelina zdziwiona – my nie mamy żadnej gazetki szkolnej.
     –Hmm... To może powinna powstać?

    –Po to, żeby wydrukować jeden artykuł? Będziesz to później regularnie prowadzić?

    –To może wywiesimy kartki z informacjami na tablicy ogłoszeń?

    –Gruszka już mówiła ostatnio, że te tablice są przeznaczone tylko dla nauczycieli i nikt inny nie może tam zawieszać nic na własną rękę.

    –Kurde, to nie wiem... – chwilę się namyślałam. Wyglądało na to, że w tej szkole uczniowie mają dosyć ograniczone możliwości podzielenia się swoimi myślami bądź informacjami.

    –Trzeba wywiesić te informacje w takim miejscu, gdzie wszyscy chodzą, żeby każdy mógł je zobaczyć.

    –Co, w kiblu? – zaśmiała się Marcela.

    Ja również się roześmiałam i przez chwilę miałyśmy z tego pomysłu niezłą bekę.

    –W sumie to niezły pomysł – powiedziałam jednak w końcu, nie przestając się śmiać.

    Byłyśmy w stanie totalnej głupawki.

    W końcu jednak stwierdziłyśmy, że wcielimy nasz plan w życie.

    Była w nim tylko jedna luka. Jako dziewczyny mamy wstęp jedynie do damskiego kibla. W jaki sposób wywiesimy kartki w męskim?

    Uznałyśmy, że będzie trzeba kogoś poprosić.

    W międzyczasie jednak najważniejsze, żeby napisać dobry tekst. Wieczorem mamy się spotkać na GG.

Pamiętnik AdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz