Rozdział 54

312 28 9
                                    

- Jak to możliwe że jesteś dobra dla innych i tak łatwo ci to przychodzi?
Zaśmiałam się.
- Bo ja wiem jaki ból sprawia niezrozumienie, a do tego jeszcze mam komuś dokładać? A poza tym ja nie jestem dobrą osobą.
Tym razem to on się zaśmiał.
- Oh, il mio Nontiscordardimé non sai nemmeno quanto fai per gli altri (oj, moja niezapominajko nawet nie wiesz ile robisz dla innych).
- Nie będę z tobą gadać po włosku, bo wyjdę na idiotkę.
Nie lubiłam być czyjaś, poprostu przeszkadzało mi słowo moja, jakbym była rzeczą, ale nie powiedziałam nic na ten temat.
- Wiem że nie lubisz jak mówię że jesteś "moja"
- Ale?
- Ale nie zaprzeczysz że ci się to nie podoba.
I nie zaprzeczyłam.
- Jedno twoje słowo i przestane tak mówić.
Trudno było mi to przyznać, ale lubiłam gdy to akurat on to mówił.
- Możesz tak mówić.
- Mogę cię dotknąć? - i to była kluczowa rzecz, nigdy nie dotknął mnie bez mojej wyraźnej zgody.
- Wiesz że możesz.
- Jesteś kobietą, i należy ci się szacunek, dla tego pytam.
- Możesz mnie dotknąć.
Poczułam jak związuje mi moje włosy w kucyk, i delikatnie muska moją szyję.
- Wyglądasz uroczo. - stwierdził.
- Wiesz że to nieodpowiednie? - zapytałam.
- Ja to wiem, ale ty się na to zgadzasz.
- Nie możemy, mam pierdolone dwanaście lat i poprostu nie chce.
- Zmieniłaś się. - przyznał.
- Złamał mnie. - wyszeptałam. - Ludzie mnie złamali.
- Stałaś się cichsza, spokojniejsza.
Bo gdzieś w tym powalonym życiu, odnalazłam siebie, przyznałam w myślach.
- Przestałaś walczyć.
- Po co podejmuwać walkę wiedząc że i tak się przegra? Lepiej obserwować milcząc. Muszę iść.
Ucałował moją rękę na pożegnanie. A ja się skrzywiłam, pierwszy raz po naszym spotkaniu czułam się brudna.

Wróciłam do willi Monetów.
- Alexa?! - usłyszałam krzyk Dylana.
- Tak? - weszłam do sali w którym siedziało całe rodzeństwo. - Oh.
Miałam ochotę wycofać się z tamtąd.
- Podejdź córeczko. - wystawił do mnie ręce.
- Nie jestem twoją córką i nigdy nie byłam. - poczułam pod powiekami łzy, i poczułam jakby blizny na plecach mnie zapiekły.
- Wyjaśnię Ci wszystko.
- Nie chce wyjaśnień, chce byś raz na zawsze zniknął z mojego życia. - wysyczałam.
- Co wy jej nagadaliście?
- Nie musieli nic mi mówić, nie pamiętasz co mi robiłeś?
- Alexo, porozmawiajmy.
- Po co? Żebyś znowu zrobił mi krzywdę?! - odsunęłam się gdy zaczął do mnie podchodzić. - Nie zbliżaj się. Teo błagam zrób coś. - stałam sparaliżowana błagając chłopaka bo jego pomocy oczekiwałam.

- Aaaaaaaa! - obudziłam się z wrzaskiem. - To tylko sen, jego tu nie ma, jest martwy.


Nieidealna siostra monetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz