Rozdział 29

387 30 16
                                    

Nie no to jakiś bluetooth z Hailie?! Przeklinając pod nosem wygrzebałam z szafy mundurek i czystą bieliznę, poszłam do łazienki. Zdjęłam piżamę i weszłam pod prysznic. Chłodna woda od razu mnie pobudziła. Jak ja się cieszę że kupując podpaski siostrze sobie też kupiłam, ubrałam się i wróciłam do pokoju, zdjęłam prześcieradło i poszewkę z kołdry, bo były ubrudzone krwią. Ja pierdole czemu nie ma tej Eugeni gdy jej potrzebuje! Miała być dopiero jutro. Wrzuciłam pościel do kosza na pranie w łazience i zaczęłam szukać po szafkach licząc na to że znajdę tam pościel. I znalazłam, szczerze nie spodziewałam się tego. Założyłam prześcieradło i poszewkę. Już ten dzień zapowiadał się okropnie a dopiero się zaczął, zaczęłam się zbierać do szkoły, dlaczego poniedziałek nie może być weekendem? Zeszłam na dół wkurzona całym światem i bólem brzucha, liczyłam na to że nie będę musiała faszerować się lekami tak jak zwykle podczas miesiączki, czekając na braci i Hailie weszłam w kalendarz w którym miałam zaznaczone kiedy ostatnio miałam okres. Dostałam ponad tydzień wcześniej, to naprawdę bluetooth z siostrą. Po kilkunastu minutach w kuchni pojawiła się Hailie.
- Hey. - przywitałam się z nią.
- Cześć.
Usiadła obok mnie.
- Nie jesz śniadania? - zapytałam.
- Nie jestem głodna.
Spojrzałam na nią podejrzliwie.
- Coś dzieje?
- A co by miało się dziać?
Stresowała się, to zbyt podejrzane.
- Hailie, wszystko jest w porządku?
- Tak.
- Na pewno?
- Do czego ty dążysz?
- Jeśli coś się dzieje możesz mi powiedzieć, jestem twoją siostrą.
- O co Ci chodzi?
- Głodzisz się?
- Co, n-nie. Skąd ci to przyszło do głowy?
- Mnie nie oszukasz, schudłaś, sprawdzasz kalorie większości rzeczy, spędzasz więcej czasu na siłowni, masz zawroty głowy, ja to widzę, omijasz posiłki, ich możesz oszukiwać, ale nie mnie.
Do szkoły jechałam z Dylanem, a Hailie z Shanem. Martwiłam się o nią, zbyt dobrze wiedziałam jak to wpływa na człowieka, i ile pracy i wysiłku trzeba włożyć w zdrowienie, jak trudno jest wrócić do życia przed chorobą, ale w tym momencie mój świat nie kręcił się TYLKO wokół talerza, oczywiście że jedzenie nadal sprawiało mi trudność, ale to nie było najważniejsze. Jeśli jeszcze zacznie sobie robić krzywdę, mnie to przytłoczy, przed oczami stanęła mi masa wspomnień, mój pierwszy raz gdy sięgnęłam po ostrze, przepłakane noce, spanie z ojcem bo zbyt bałam się że sobie coś zrobię, grożenie psychiatrykiem, rzyganie ledwo przytomna leżąc na kafelkach w łazience, to było potworne, gdy wzięłam garść tabletek i wkładałam sobie palce do gardła żeby to zwrócić, bo gdzieś coś mówiło mi że nie chce tego kończyć, zbyt dobrze pamiętałam jak zwracałam leki na podłogę obok łóżka, jak co chwila ciemniało mi przed oczami, ale wiedziałam że muszę wyrzygać jak najwięcej, smród wymiocin leżących obok łóżka przez pół dnia, bo nikogo nie było w domu a ja nie byłam wstanie tego sprzątnąć, ataki paniki, kłamstwa, skupianie się tylko na jedzeniu i mojej sylwetce, katowanie się dniami i nocami ćwiczeniami, wykręcanie ostrza z temperówki, kilka razy je wyrzuciłam mówiąc sobie że to kończę, i zdarzało się że przez chwilę tego nie robiłam, ale gdy podszebowałam bólu cięcia, przeszukiwałam cały pokój, wyciągałam szuflady z biurka, rzucałam rzeczami, bo podszebowałam przynajmniej go dotknąć, powąchać, poczuć jego zimno na skórze, byłam jak narkomanka, i dobrze o tym wiedziałam, zbyt dobrze, byłam za młoda na takie myśli, na kończenie ze sobą, ale wiedziałam że swoje życie zakańczają młodsze osoby odemnie, co przerażało mnie najbardziej, to że my ludzie stworzyliśmy taki świat w którym tak młode osoby nie są w stanie żyć, i wybierają śmierć.
- Alexa! - Dylan podsząsnął mną.
- Co?
- Mówię do ciebie od dziesięciu minut, stoimy pod szkołą od piętnastu.
- Pa! - krzyknęłam wybiegając z auta i potykając się o własne nogi.
Pod salą od literatury byłam idealnie gdy zadzwonił dzwonek, jak dobrze że wyjechaliśmy wcześniej z domu. Lekcje minęły nudno, aż do przerwy na lunch, przed stołówką złapał mnie Noah, zaciągnął mnie do jakiegoś składziku.
- Szmata z ciebie, wiesz?
- A z ciebie dziwka, już masz nową? A do tego kuzynkę?
Spoliczkował mnie, chwila, on to naprawdę zrobił? Trzeba się od płacić, wcale nie kopnełam go w jaja, no może jednak tak, ale sprowokował mnie. Wbiegłam na stołówkę podbiegając do stolika Monetów.
- Ten huj Noah, mnie spoliczkował! - uniosłam głos.
- Co? - zapytał Dylan.
- Spoliczkował mnie, a ja kopnełam go w jaja.
- Dobrze mu tak, zajmiemy się nim. - zapewnił mnie najstarszy z nich.

Nieidealna siostra monetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz