Rozdział 50

318 24 4
                                    

"Wychodzę z założenia że głupim nie przetłumaczysz, a mądrym tłumaczyć nie musisz" pamiętam jak powiedziałam to idąc pierwszy raz do szkoły, słowa te skierowałam do wujka, który wtedy ze mną był.

- Nie obchodzi mnie czy płaczesz to już nie mój problem. Nie obchodzi mnie czy płaczesz to już nie istotne. Jestem człowiekiem i jak ty też mam emocje. Chciałam miłości, a ty wywołałeś wojnę. - powiedziałam. - Powinniśmy zerwać od razu po dowiedzeniu się o moim wieku, bo żaden normalny szesnastolatek nie zainteresował się dwunastolatką.
- Przepraszam.
- A co mi po twoim przepraszam?! Czasem trzeba użyć mózgu. Wiem że mój wujek z tobą rozmawiał, wiem też że kazał ci ze mną zerwać, ale to ja z tobą zrywam, bo to koniec twoich gierek i zabawy mną, nie wpierdalaj się więcej w moje życie. Żegnaj Williams.
Nikt więcej nie zobaczy moich łez, bo nigdy więcej nie popłyną.

Ten świat jest okropnie brzydki.
"Czasami z szacunku do samego siebie oraz własnego dobra, trzeba usunąć pewne osoby ze swojego życia i zamknąć pewne etapy. Swoje dobro musisz stawiać ponad wszystko, a siebie postawić na pierwszym miejscu." Usłyszałam słowa wujka w mojej głowie.

- Alexa co się z tobą dzieje? - zapytała mnie nauczycielka po lekcji.
Ataki paniki, napady agresji, wkurwiające tiki, objawy depresji, ale nie mogłam powiedzieć tak do nauczycielki.
- Twoje oceny bardzo spadły, rozumiem że możesz nie przepadać za innymi przedmiotami, ale na początku roku z matematyki miałaś same piątki, co się dzieje? Jeśli potrzebujesz pomocy
- Nie potrzebuje, jestem ostatnio rozkojarzona, to wszystko, jest w porządku, przepraszam ale muszę już iść, brat na mnie czeka.
- Mogę zadać Ci tylko jedno pytanie?
- Tak, oczywiście.
- Jak opisałabyś kolor złoty osobie niewidomej?
Zaskoczyło mnie to.
- To jest jak promienie słońca maskujące policzki o poranku w letni, wakacyjny poranek. - masło maślane, pomyślałam. - Jest jak słodki miód, i jest jak spędzanie czasu z osobą która jest naszym bezpieczeństwem, tak bym opisała kolor złoty.
- Dziękuję za odpowiedź, możesz już iść.
- Do widzenia.
- Do widzenia, Alexo.
- A, czy ja też mogę zadać jedno pytanie?
- Kto pyta nie błądzi, więc pytaj.
- Co z trojaczkami? Nie odpisują i nie odbierają telefonów.
- Musieli się przeprowadzić, sprawy prywatne ich ojca, nie mogę ci nic więcej powiedzieć.
- Dziękuję, i do widzenia.
- Do widzenia.
Poszłam na parking gdzie już czekał na mnie Shane.
- Co tak długo?
- Nauczycielka mnie zatrzymała.
Gdy dojechaliśmy od razu poszłam do mojego pokoju.

Wyjęłam książki z plecaka i zobaczyłam złożoną na pół kartkę, której wcześniej nie było. Rozłożyłam ją i zaczęłam się w nią wczytywać, była przyklejona na niej mniejsza karteczka.
Mam nadzieję że to poprawi Ci humor :)
Napisane schludnym pismem nauczycielki od matematyki.
Karta pracy, algebra, moje ulubione zadania, tylko trudniejsze, uśmiechnęłam się siadając przy biurku i chwyciłam czarny długopis. Matematyka zawsze mnie odprężała, bo ona miała sens, i była logiczna, to pozwalało skupić mi się na czymś innym, a jak jeszcze do tego panowała cisza, to były najcudowniejsze chwilę. Bo wtedy byłam tylko ja i liczby, bo jeśli popełniło się błąd wystarczowo skreślić i rozpisać jeszcze raz, nikt nie zwracał uwagi ile razy rozpiszesz zadanie, najważniejsze to by wynik się zgadzał. Nie wiem ile siedziałam nad zadaniami, ale zdążyło się ściemnić, były to dość trudne zadania, ale przez to jeszcze przyjemniejsze.
Od: Pani od matmy.
Zadania Ci się podobały?
Do: Pani od matmy.
Tak, dziękuję
Od: Pani od matmy.
Cieszę się, miłego wieczoru Alexo, wyśpij się, uprzedzam jutro nie zapowiedziana kartkówka
Do: Pani od matmy.
Miłego wieczoru, dziękuję za uprzedzenie
Od: Pani od matmy.
Jutro ma dojść nowy uczeń, mogłabyś go oprowadzić po szkole na którejś przerwie? Miała to zrobić przewodnicząca ale się rozchorowała
Do: Pani do matmy.
Oczywiście

Położyłam się spać, i byłam spokojna, dawno nie czułam się tak, dobrze? Nie wiem. Przed snem powtórzyłam sobie materiał na kartkówkę i trochę poszukałam o tym nowym, nauczycielka podała mi jego imię i nazwisko.

Trochę o nim było w internecie, bo był synem sławnej projektantki. Jego rodzice zmarli w pożarze jednej z fabryk. Opiekę przejął nad nim wujek, no co by tu mówić mój ojciec chrzestny to jego wujek. To ten człowiek, który odwiedził mnie u Monetów.
Rano odczytałam wiadomości, i na nie odpowiedziałam.
Od: Teo.
Pewnie już wiesz co się stało
Do: Teo.
Wiem, współczuję straty
Od: Teo.
Jutro do nowej szkoły, stresuje się
Do: Teo.
Nie stresuj się, będę cały czas przy tobie

Mateo miał lekkie problemy, bał się takich miejsc jak szkoła, dużo ludzi, dużo hałasu, dużo oceniania, jego to przytłaczało, ale wujek chciał by Teo coraz bardziej się przyzwyczajał.

Ogarnęłam się do szkoły i zeszłam na dół. Wdech, wydech, Teo nic sobie nie zrobił, nie musisz się o niego tak martwić. Powtarzałam sobie w głowie.
- Dzień dobry Alexo.
- Cześć.
- Mam nadzieje że się wyspałaś. - powiedział Vincent.
- Tak, wyjątkowo dobrze spałam.
- To dobrze, dzisiaj ja cię odbiorę ze szkoły, chce cię zabrać w jedno miejsce.
- Okey.
Wyszedł z kuchni, a ja zjadłam jogurt. Do szkoły jechałam z Tonym na jego motorze.

Nieidealna siostra monetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz