Rozdział 5

1.3K 54 31
                                    

Odsunęłam się od chłopaka, i skuliłam się na siedzeniu łapiąc się za brzuch.
- Ałłł. - jęknęłam.
Noah podał mi butelkę wody i opakowanie leków przeciwbólowych.
- Dzięki.
- Proszę.
Połknęłam tabletkę i spojrzałam na niego.
- Proszę jedźmy do twojego domu.
- Dobrze już jedziemy.
Przyglądałam się chłopakowi, miał czarne włosy i szare oczy, był wysportowany, ale nie tak jak na przykład Dylan, Noah miał ostre rysy twarzy, był przystojny.

Jak ja nienawidzę mieć okresu, moje miesiączki są bardzo bolesne i obfite, a dodatkowo zwykle towarzyszy to też mroczką przed oczami, i mdłościami, oraz mocnymi bólami głowy.
- Możemy pojechać jeszcze do sklepu?
- Jasne, podpaski czy tampony?
- Dobrze wiesz.
- Czyli podpaski.
- Taa.
- Coś jeszcze?
- Nie.
Czarno włosy złapał moją dłoń, i swoim kciukiem zataczał na niej koła. Chwilę później dojechaliśmy do sklepu.
- Zostajesz w aucie czy idziesz ze mną?
- Idź sam.
- Okey.
Gdy zostałam sama w samochodzie wyjęłam telefon z kieszeni dresów.
Ja
Kup mi jeszcze sprite.
❤️Noah❤️
Ok, kupię.
Ja
Dzięki
Przeglądałam tik toka, a po dziesięciu minutach wrócił mój chłopak. Podał mi torbę z zakupami.
- Co ty jeszcze kupiłeś?
- Żelki, chipsy, podpaski, picie, i papierosy.
- Okey, jedźmy do domu.
- Jasne, dobrze się czujesz? Jesteś strasznie blada.
- Nie.
- Co się dzieje?
- Rzygać mi się chce, łeb mnie napierdala, a brzuch mnie tak boli że nawet nie wiem jak to opisać. Chcę do domu.
- Już jedziemy.
Gdy dojechaliśmy Noah zaniósł mnie do pokoju jak księżniczkę i położył na łóżku.

- Masz. - podał mi opakowanie podpasek które wyjął z torby.
- Jeszcze raz dzięki.
- Nie ma sprawy. Dla ciebie wszystko.
Położył się obok mnie, a ja się w niego wtuliłam.
- Gdzie tu jest łazienka? - zapytałam.
- Tam. - wskazał ręką jedne z drzwi w pokoju.
- Zaraz wracam.

Poszłam do łazienki i zmieniłam podpaskę, wyrzuciłam zużytą. Wróciłam do chłopaka, czując że tabletka przeciwbólowa zaczyna działać.
- Obejrzymy coś? - zapytałam.
- Jasne, a co chcesz?
- Nie wiem, weź laptopa i zobaczymy.

Reszta dnia minęła nam na oglądaniu filmów. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Noah obracał mną na środku ulicy, wdeszczu, a na głośniku na maksa leciał prywatny bal. Takie chwilę właśnie uwielbiam. Zaczęliśmy się śmiać jak szaleńcy, którymi chyba byliśmy.
- Zabójstwo udane. - wyszeptał w moje usta chłopak.
- I to jak. - odszepnełam całując go.
- Pojedźmy na cmentarz, na grób mojej matki.
- Dobrze, jak się trzymasz po śmierci ojca?
- Dobrze, dosyć krzyków, bicia, i alkoholu.
Uśmiechnęłam się, Noah przez ostatni tydzień przejął biznes ojca, wszedł do organizacji, i dzięki temu że ma szesnaście lat, nie wiem jakim cudem, ale opieka społeczna pozwoliła mu mieszkać samemu. Jego ojciec zapił się na śmierć.

Wsiedliśmy na jego motor, zakładając kaski.
- Trzymaj się mocno. - powiedział.
Przytuliłam się do szarookiego. Po kilku minutach, łamiąc mnóstwo przepisów, dojechaliśmy na cmentarz. Po zapaleniu zniczy i położeniu kwiatów na grobie jego matki, wróciliśmy do domu.

Położyliśmy się na kanapie w salonie.
- Za tydzień rozprawa o prawa rodzicielskie.
- Twój ojciec ją wygra.
- To się okaże. Jutro szkoła.
- Damy radę. - powiedział.
- Nie wiem, cały czas wstrzymuje płacz, ty niedawno straciłeś ojca, cała szkoła będzie o tym mówić. A dodatkowo mam to cholerne nazwisko Monet, choć powinnam mieć Hughes. Jedyne moje pokrewieństwo z Monetami to Hailie. Z którą ostatnio cały czas się kłócę. A bracia, cały czas zmieniają zdanie, raz są mili a raz okropni. Ja sobie nie radzę, nie wiem po co żyje, nie mam siły wstać z łóżka i zrobić sobie śniadania, wstaję dla ciebie żeby cię nie zawieść. Nie wiem po co to robie, nie mam siły żyć. Ta pustka. - nawet nie wiem kiedy po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.
- Chodź tu. - Noah wyciągnął do mnie ręce.
Usiadłam mu na kolanach, wtulając się w niego, i moczyłam mu koszulkę moim łzami. Czułam że on też płaczę.
- Nie wiedziałem że jest Ci aż tak ciężko. Ale damy sobie radę, razem.
- Nie, nie tym razem, to wróciło ze zdwojoną siłą. Tym razem jest gorzej. Boję się że w nocy sobie coś zrobię.
- Jak będzie chciała sobie coś zrobić masz mnie obudzić, nie ważne jaka będzie godzina. Jak będziemy w szkole, masz dzwonić albo do mnie przyjść, pisać, komuś powiedzieć że ma po mnie przyjść, co kolwiek ale tego nie ukrywaj. Nie zostawaj z tym sama. Bo ja bez ciebie nie dam sobie rady, jesteś moja księżniczką. Moim światem.
- Ja też bez ciebie nie dam sobie rady.
- Wiem młoda, wiem. Nie zostawię cię, nawet jak się pokłócimy, zawsze możesz zadzwonić. Rozumiesz?
- Tak.
- Zawsze odbiorę.
Złapał mnie za bodbrudek, tak że na niego patrzyłam. Starł z mojego policzka łzy kciukiem. Miał zaczerwienione i lekko opuchnięte oczy.
- Nie płacz księżniczko.
- To łzy bezsilność, wolę je wypłakać niż później się przez nie dusić. Ty też możesz płakać, nie ukrywaj uczuć, bo uczucia to nic złego. Nie udawaj twardego.
- Muszę, bo uczucia to słabość.
- Nie, uczucia to człowieczeństwo. Wolę jak będziesz płakać mi w ramię, niż cierpiał sam.
Po jego policzkach zaczęły lecieć łzy. Przytuliłam go, pozwalając płakać.
- Wyrządził mi tyle krzywdy, ale był moim ojcem.
- Mhm.
- Ja zanim tęsknię, i jednocześnie nie. Czuje się rozdarty.
Nic nie mówiłam, bo nie wiedziałam co.

- Dlaczego uciekłaś od Monetów? - zapytał Noah.
- Bo przez nich czułam się jeszcze gorzej.
Leżeliśmy na łóżku w jego pokoju, była pierwsza w nocy a ja nie mogłam zasnąć, niestety kolejnego dnia musiałam iść do szkoły. Miałam na sobie jego koszulkę i swoje majtki które gdy uciekłam od monetów zapakowałam do plecaka. On miał na sobie tylko bokserki i krótkie dresowe spodenki.
- Będziesz mieszkać u mnie do rozprawy?
- Jeśli mogę to tak.
- Oczywiście że możesz.
Położyłam głowę na jego klacie. Jego ręka wylądowała na mojej talii.
- Idziemy spać? - zapytałam.
- Dobranoc księżniczko.
- Dobranoc.

Obudził mnie delikatny pocałunek w usta.
- Noah jeszcze pięć minut.
- Mamy godzinę do lekcji.
- No właśnie w dziesięć dojedziemy.
- W dwadzieścia.
- Złamiemy przepisy to będziemy w dziesięć.
- Alexa wstawaj.
- Daj mi spać.
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo się spóźnimy.
- No i co z tego?
Otworzyłam oczy które cały czas miałam przymknięte.
- Czego ty odemnie chcesz?! - warknęłam.
- Pogadać.
- Właśnie gadamy.
Czarno włosy położył się obok mnie, i mnie przytulił.
- Co się dzieje? - zapytałam już delikatnie.
- To wszystko mnie przytłacza.
Włożyłam rękę w jego przydługie włosy, i zaczęłam się nimi bawić.
- To tylko gorszy czas. - powiedziałam. (dop.aut. jak ja nienawidzę pisać taki momentów, tymbardziej że nie jestem w związku, i nigdy nie byłam).

Ubraliśmy się w mundurki, mój to był mundurek Noah który skróciłam. Oczywiście obydwoje zrobiliśmy poranną toaletę. Stanęliśmy przed lustrem, chłopak objął mnie w pasie. Wyglądaliśmy idealnie.
- Mażyłem o takiej chwili.
- Ja też.
Chwyciłam mój plecak w którym miałam stare podręczniki Noah, bo rok temu był tu na wymianie, jako "Polak" bo miał polskie obywatelstwo. No i jakieś zeszyty, oraz długopisy i ołówki, to akurat było moje. W ręce chwyciliśmy kaski i zeszliśmy do garażu. Wsiedliśmy na motor, i je założyliśmy, a ja mocno złapałam się Noah.

Wyjechaliśmy z rezydencji, a do szkoły dojechaliśmy, tak jak mówiłam w dziesięć minut, tyle też zostało na do lekcji. Gdy wjechaliśmy na parking wszystkie oczy wpatrywały się w nas. Noah zaparkował niedaleko monetów, którzy się nam przyglądali. Gdy go zgasił zeszłam z motoru i poczekałam aż chłopak też zejdzie. W tym samym momencie zdjeliśmy kaski. Uśmiechnęłam się do szarookiego oddając mu kask. Zawiesił je na kierownicy, i się do mnie zbliżył. Jego ręce wylądowały na moich biodrach, a moje na jego szyi, delikatnie mnie pocałował, a po chwili chyba przestał przejmować się wszystkimi w okół, bo całowaliśmy się coraz namiętniej. Gdy zabrakło nam powietrza odsuneliśmy się od siebie.
- Chodź. - powiedziałam. - Muszę iść jeszcze do sekretariatu.
Jedną ręką objął mnie w talii i zaczęliśmy iść w stronę szkoły.

____________________________________________Siema rozdział ma 1245 słów. Jak wam się podoba?


Nieidealna siostra monetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz