Chapter 1

159 42 17
                                    

Przez kilka minut stałam i czekałam na taksówkę, ale nic nie przyjeżdżało, więc postanowiłam zmienić miejsce. Byłam wściekła, ponieważ wszyscy byli zajęci i nikt nie mógł odebrać mnie z imprezy, która odbywała się na drugim końcu miasta.

Byłam już strasznie zmęczona, więc z początku nie zauważyłam, jak dwóch mężczyzn intensywnie się przygląda mojej osobie, a następnie powoli ruszyli w moim kierunku.

Obudziłam się dopiero w momencie, gdy złapali mnie za oba łokcie i znalazłam się między nimi. Serce mi podskoczyło mi do gardła. Miałam ochotę krzyczeć.

Otworzyłam szerzej oczy z niedowierzaniem, gdy szarpnęli mną, ciągnąc w boczną uliczkę.

– Nie!

Jeszcze nigdy nie czułam na sobie tak mocnego dotyku. Ich palce z całych sił wbijały mi się w ręce, co sprawiało mi ból. Byłam przekonana, że pozostawi to po sobie ślady.

– Pomocy! – z przerażenia nie byłam w stanie wydusić z siebie czegoś więcej niż ciche błaganie.

Śmiejąc się złowieszczo, zaciągnęli mnie głębiej w ciemność uliczki, z dala od latarni, ludzi i taksówek.

– Puszczajcie! – Walczyłam, kopałam, szarpałam się. – Pomocy! Pomocy! Niech mi ktoś...

Ciągnęli mnie dalej i głośno się śmiali, gdy bezskutecznie próbowałam piętami znaleźć oparcie na chodniku.

– Nie! Przestańcie! – Wyrwałam się z odrętwienia i z przerażenia zaczęłam walczyć.

W trzech czwartych długości uliczki, gdzie hałas uliczny został zastąpiony przez smród śmieci, mężczyźni popchnęli mnie do przodu. Uderzyłam o ścianę. Zgięłam się z bólu, gdy moje plecy uderzyły o cegły. Próbowałam nabrać powietrza.

W oczach stanęły mi łzy, zaczęłam jednak mrugać z całych sił, żeby się nie rozpłakać. To przez szok, że znalazłam się w takim położeniu.

Zaczęli przyciskać się do mnie przyciskać mocno i ciężej oddychać. Nie przeszkadzał im fakt, że stykali się głowami – jedyne, czego pragnęli, to mnie. Wiedziałam, do czego to zmierzało. Byłam przerażona.

Gdy jeden z nich sięgał dłonią do moich piersi, w uliczce pojawił się ktoś jeszcze.

- Dwóch na jedną? To jeden nie umie sobie już poradzić? - zadrwił nieznajomy głos.

Mężczyźni odsunęli się ode mnie, a ja mogłam dostrzec mojego wybawcę. Miałam wrażenie, że skądś już go znam. Gdy się mu przyglądałam, nagle mnie oświeciło. To był Min Yoongi. Jeden z nowych rekrutów mojego brata. Tylko co on tu robił?

- Ty mały szczylu do nas mówisz?

- Chcecie, by Jeon poobcinał wam ręce? Nie powinniście jej nawet tknąć palcem.

Mężczyźni zaśmiali się drwiąco. Myśleli, że chłopak żartuje, a oboje wiedzieliśmy, że wcale tak nie było. Yoongi zacisnął mocno szczęki i pięści. Wiedziałam, że się zdenerwował.

Szybko ruszył przed siebie i po chwili odepchnął jednego z nich na przeciwległą ścianę. Drugiemu zadał silny cios w brzuch, a potem w szczękę. Patrzyłam z niedowierzaniem na jego poczynania. W tym samym czasie pierwszy z mężczyzn próbował rzucić się na mojego wybawiciela. Yoongi zawirował i kopnął go w klatkę piersiową, a ten po ciosie zwalił się jak kłoda na ziemię.

Wtedy właśnie Yoongi na mnie popatrzył. Jego intensywne spojrzenie spowodowało spięcie się mojego całego ciała. Nie mogłam oderwać od niego wzroku.

- Y/N! Nie pomyślałaś, żeby poczekać przed klubem? Twój brat dał ci przecież znać, że ktoś ma przyjechać po ciebie.

Zmarszczyłam brwi zaskoczona, ponieważ nie wiedziałam, o czym mówił. Jungkook wyraźnie dał mi do zrozumienia, że nie ma kto mnie zabrać do domu.

Set me free || Min Yoongi PLWhere stories live. Discover now