Część 29

60 4 0
                                    

Layla przeniosła wszystkich swoim Dojutsu. Oczywiście od razu także pojawili się w szpitalu. Uchiha uleczyła Kankurou, który był na skraju śmierci. Z Hutao także nie było najlepiej, jednak miał on najmniejsze rany i nie był tak bardzo osłabiony jak reszta. Niestety dla Souty nie było ratunku. Gaara oczywiście od razu powiadomił rodziców fioletowookiego. Pogrzeb miał się odbyć jak najszybciej.

Jeśli chodzi natomiast o Layare. Ta była nadal nieprzytomna. Była osłabiona najbardziej ze wszystkich.

Rodzice czerwonowłosej patrzyli się na nieprzytomną córkę. Nie wiedzieli, co myśleć. Tyle się zadziało w tak krótkim odstępie czasu.

-Nie obudzi się tak szybko.-Wywnioskowała Layla.-Nie ma prawie że chakry w swoim organizmie.-Dodała, co było napisane w wynikach badań.-To moja wina.-Westchnęła smutna.-Gdybym tylko nie poleciła ci wysłanie ich na tę misję. I gdybym tylko nie odwołała mojego jutsu -Subete o mieru me (wszechwidzące oko) Nigdy by się to nie stało.-Mówiła, patrząc się na kafelki. Nie umiała spojrzeć swojemu mężu w oczy.

-Nie obwiniaj się kochanie.-Obiją czarnowłosą.-W twoim śnie nie było nic na temat śmierci Souty. Oczywiście, zadziało się dokładnie to, co miało się zadziać. Ale to wszystko na dobra naszej córki.-Mówił.-Nie możesz się o to obwiniać.-Spojrzał się w oczy swojej ukochanej. Ta jedynie westchnęła.

-Więc, co z tym zrobimy?-Zapytała się czarnowłosa.-Nie wiemy, jak ta moc działa. Nadal nie wiem, jak nazywa się te Dojutsu, wtedy mogłabym wyszukać je w zwojach lub starożytnych księgach.-Mówiła.-Jest tyle nie wiadomych, stoimy w miejscu.-Mówiła prawdę.-Zwlekanie z niczym nam nie pomoże!-Słychać było desperacje w głosie.

-Tak, to prawda.-Potwierdził.-Najlepszym rozwiązaniem jednak jest teraz poczekanie aż Layara się obudzi.-Oznajmił, po czym spojrzał znów na swoją córkę.

-A jeśli chodzi o drużynę?-Zapytała.-Jest nie kompletna, masz jakichś wolnych genninów?-Zapytała się.

-Nie.-Odpowiedział.-Będą musieli poradzić sobie na razie sami, chociaż i tak nie dam im żadnych misji przez dłuższy okres czasu.-Stwierdził.-Chociażby nie teraz, muszą oni trochę odpocząć, to dla nich szok.-Podejrzewał.

-Boję się, że jednak zatracą się w smutku.-Wyznała.-Będą chcieli stać się jeszcze silniejsi przez rozpacz.-Domyślała się.

-Musimy myśleć pozytywnie, prawda Layara jest uparta, zapewne będzie się obwiniać, jednak jak już mówiłaś, to na razie tylko dziecko.-Kontynuował.-Teraz najważniejsze jest, by z nimi być.-Dodał.

Dni mijały, Layara w dalszym ciągu się nie obudziła. Tylko ona... Pogrzeb także się już odbył. Czarnowłosa coraz bardziej bała się o swoją córkę, nie inaczej było z czerwonowłosym, jednak ten okazywał strach w głębi. W międzyczasie Kazekage wysłał jounninów na przebadanie tamtego terenu a sami przeszukiwali wszelkie księgi, chcieli się dowiedzieć o tym dojutsu. O całej nowej formie ich córki.

Poszukiwania jednak były złudne. Ze statku nic nie zostało, tak samo z ludzi tam. Jakby w jednej chwili wszystko prysnęło. Nie było już czego szukać, co wcale nie ułatwiało rodzicom czerwonowłosej pracy.

Layla siedziała jak zwykle w szpitalu nie spuszczając oka z posiadaczki sharingana. Czekała godzinami, odkładając papierkową robotę na bok. Miała nadzieję, że się obudzi. Nic jednak na to nie wskazywało.


***

CURSED UCHIHA -| BORUTO: NARUTO NEXT GENERATIONS|Where stories live. Discover now