30

88 17 76
                                    

Czy jak opuszczę Cię będzie mnie tu trochę mniej
I czy jak zostanę sam nie rozerwie mi się świat

Kiedy po wielkiej walce z samym sobą, w końcu podniosłem moje ociężałe powieki, miałem wrażenie, że głowa zaraz mi eksploduje. Czułem w gardle nieprzyjemny posmak, i miałem wrażenie że jestem cały wysuszony przez brak wody. Zakaszlałem jeden raz, potem kolejny, aż w końcu poczułem jak w gardle znów zbiera mi się na wymioty. Zatkałem mocno ręką swoje usta, i przez chwilę siedziałem zgarbiony z zaciśniętymi oczami.

Ale gdy po raz kolejny je otworzyłem, tak na prawdę do mnie doszło, że nic się nie zgadza. Leżałem na swoim łóżku, pod swoją kołdrą, która wczorajszego wieczoru była na kanapie i czekała aż się nią opatule do snu.

Ból głowy znów mnie dopadł. Rozejrzałem się dookoła. Wzrok padł na do połowy pustą szklankę wody, stojącą na szafce. Zmarszczyłem czoło. Wczoraj wizja tak szybko mi się urwała, i za cholerę nie potrafiłem sobie przypomnieć, kiedy przestałem kontaktować, a tym bardziej kiedy przeniosłem swoją kołdrę na łóżko do pokoju i kiedy przyniosłem sobie wodę w szklance.

Westchnąłem głośno. Nie miałem siły teraz o tym myśleć. Powoli stoczyłem się z łóżka. Przeszedłem obok szafy, nie miałem na razie zamiaru się przebierać, może później a może w ogóle. Automatycznie zajrzałem do pokoju dziewczyn, gdzie drzwi były trochę uchylone. Byłem pewny, że są w środku, ale zastałem jedynie pusty pokój.

Zalał mnie zimny pot.

Gdzie są dziewczyny, co się z nimi teraz dzieje i ile ja do cholery spałem.

Zbiegłem panicznie po schodach. Już miałem łzy w oczach, co ze mnie za ojciec! Upijam sie w salonie na kanapie z dziećmi w jednym domu, a potem one jeszcze znikają!

Mama mnie zabije jak się o tym dowie.

Jedna łza zciekła po moim policzku. Prawie się potknąłem i spadłem z ostatniego schodka, ale w ostatniej chwili uratowałem się przez wywinięciem porannego skacowanego orła.

Wparowałem do salonu jak opętany i momentalnie aż mnie wryło w podłogę. Coraz mocniej zacząłem się pocić. Znów zakręciło mi się w głowie.

Ja pierdole.

Co ja musiałem wczoraj odjebać po pijaku, że teraz na kanapie siedział Clay, we własnej kuźwa misiowatej osobe.

Cofnąłem się do tyłu. Podniósł wzrok z nad ekranu telefonu i spojrzał się centralnie na mnie, tym swoim okropnie dziwnie ładnym wzrokiem którego tak bardzo mi kuźwa brakowało.

— Nie — powiedziałem cichym zachrypniętym głosem — nie to nie możliwe.

Cofnąłem się znów do tyłu. To musi być sen, musi. Albo nadal jestem pijany, albo to przez kaca, mam zwidy nie wiem, ale na pewno nie widziałem Clay'a na swojej własnej kanapie w swoim własnyn domu.

Uszczypnąłem się pierwszy raz. Potem kolejny. I jeszcze raz. I tak dla pewności jeszcze jeden, ostatni raz, tam wyjątkowo mocniej.

Ale on nadal tu był. Nadal siedział na kanapie, z trochę dziwnie mniej wesołą miną niż z jaką go zapamiętałem.

Obserwowałem dokładnie jak odłożył agresywnie telefon ma poduszkę i wstał nagle. Aż nogi się podemną ugięły. Już zdążyłem zapomnieć jaki on był wysoki. I jaki piękny. Taki pieprzony ideał.

— Czy ty jesteś kurwa normalny, idioto?! — warknął prawie zwalając mnie z nóg.

O jacie. Chyba nigdy, chyba nigdy nie słyszałem jak Clay przeklina, aż do teraz.

Starlight ★ Dnf : ✎Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt