31

99 19 72
                                    

Tak mało trzeba by przestało bić mu serce
Gdy tylko dzielisz świat na nas i na resztę

Clay powoli oplótł mnie swoimi ramionami. Ciepło od razu rozlało się po całym moim ciele. Zamknąłem powoli oczy, oddając się temu dziwnemu mrowieniu które znów pojawiło się w moim brzuchu.

Cały dzień spędziliśmy razem, może na początku nadal było trochę niezręcznie, nie za bardzo wiedziałem co mam robić żeby rozluźnić atmosferę między nami, ale potem wszystko jakoś poszło. Dziewczyny wróciły z dworu, były nadwyraz szczęśliwe i ciągle ubiegały się o choć małą uwagę od Clay'a, a on w ogóle nie wydawał się tym zmęczony. Ciągle go zaczepiały, pokazywały co narysowaly przez ostatni tydzień, zachowywały się jakby szczerze za nim tęskniły.

On też za nimi tęsknił, dało się to wyczuć. Ale ja też za nim tęskniłem i miałem wrażenie, że to ja  pragnę żeby ciągle zwracał na mnie uwagę, a on ciągle zajmował się dziewczynami. Byłem zazdrosny? Może.

Ale mimo wszystko, ciepło się we mnie rozlewało kiedy patrzyłem na ich szczęśliwe twarzyczki.

Wzdrygnąłem się, czując jak jego oddech powoli wpłynął między moje włosy. Szorowałem lekko palcem bo jego unoszącej się klatce piersiowej. Czułem błogą lekkość, czułem spokój, Clay był obok, i tyle na razie mi starczało.

— Wiesz George — Mruknął przerywając ciszę unoszącą się w pokoju — Trochę się o ciebie martwię.

Skrzywiłem się. Oderwałem palec od jego pogiętej koszulki i uniosłem wzrok w jego stronę.

— Czemu? Nie ma się o co martwić — posłałem mu lekki uśmiech. O co mu niby chodzi?

Westchnął cicho. Zmarszczyłem czoło. Co tym razem?

— Właśnie chyba jest. W sensie, chodzi mi o to, co działo się u ciebie przez ten tydzień — wygiął lekko swoje usta — wiem że mogłeś trochę emocjonalnie przeżyć to co się stało, ale martwi mnie trochę to, że wyglądasz jakbyś — zawahał się — jakbyś trochę za bardzo to wszystko wziął do siebie. Jakby, rany nie wiem jak ci to wytłumaczyć — podrapał lekko swoją szyję drugą wolną ręką — rozumiem, mogłeś źle się czuć, uświadamiając sobie że jednak powiedziałeś kilka złych słów, ale na tym świat się nie kończy. Wyglądałeś jakby z dnia na dzień wszystko miało nagle zniknąć, bo przestałem się odzywać.

Skrzywiłem się, jakbym właśnie zjadł cytrynę. Nie rozumiem do czego zmierzał. Martwił się, bo za bardzo przejąłem się tą sprawą? To głupie.

— Chyba nie rozumiem.

Westchnął po raz kolejny.

— W tej sytuacji myślę że bardziej ja byłem tym poszkodowanym, dostałem przecież znów kosza, ale mam wrażenie że poradziłem sobie z tym znacznie lepiej — ugryzł lekko swoją wargę — Niż ty.

Wywróciłem oczami. Chciałem się od niego odsunąć, ale jego silne ramiona mi na to nie pozwoliły.

— Weź, puść mnie — stęknąłem czując nagły dyskomfort. Teraz chciałem uciec.

— Nie, muszę dokończyć i nie pozwolę ci znowu uciekać, przecież powiedziałeś mi że musisz zrozumieć co czujesz, chce cię po prostu uświadomić, że mam takie podejrzenia że się odemnje uzależniłeś.

Nie chciałem go słuchać. Może i to wszystko jakoś się ze sobą łączyło, ale to nie moja wina. Może się uzależniłem, choć pamiętam jak mówiłem sobie że uzależnienie się od drugiej osoby to najgorsze co mogę zrobić. Nie wybrałem tego. To było takie nagłe, nie panowałem nad tym co czuję, nad tym jak się czuję. A może w cale się nie uzależniłem, może sobie coś wymyśla. Może ja sobie znów coś wymyślam. Nie mogę się po prostu przez coś źle poczuć, czy jakaś sytuacja nie może jakoś głębiej na mnie wpłynąć?

Starlight ★ Dnf : ✎Donde viven las historias. Descúbrelo ahora