33

103 14 118
                                    

Pamiętam te rozstania
I długie potem dni

Ziewnąłem powoli wracając do rzeczywistości. Czułem dziwne mrowienie w nogach i zdecydowanie było mniej przyjemnie niż zazwyczaj. Nie pamiętam kiedy zasnąłem, w ogóle kiedy kładłem się do łóżka a nawet kiedy wchodziłem do domu.

Poczułem jak ramiona powoli mnie oplotły i tak przyjemnie otoczyło mnie ciepło z każdej strony. Uśmiechnąłem się lekko i wystawiłem ręce spod miłej kołdry, po czym owinąłem nimi szyje cicho oddychającego Clay'a obok.

Skrzywiłem się, starannie się rozciągając.

— Dzień dobry — mruknął prawie że do mojego ucha. Budzik w tle już dawno przestał brzęczeć, było przyjemnie, nasze ciała się stykały, czułem jego rozpływające się ciepło.

— Nie chce mi się — szarpnąłem swoje gardło trochę mocniej żeby brzmieć jak normalny człowiek i pozbyć się tej porannej chrypki.

— Wiem, mi też ale musisz iść do pracy — zaśmiał się przyciskając swoj nos do mojego policzka — i musimy zawieźć dziewczyny do szkoły — mruczał dalej, nie chciałem żeby przestawał. Powoli zaczął jeździć swoimi rękoma po moich plecach, atmosfera między nami stwardniała, stała się bardziej wyczuwalna niż zazwyczaj a ja, jak nigdy, w ogóle się tym nie przejmowałem.

— Wszytskiego najlepszego — cmoknął szybko mój policzek aż przeszły mnie mocne dreszcze.

Chyba nie mogłem sobie wymarzyć lepszego poranka urodzinowego. Nie no, jakbym miał wolne było by jeszcze lepiej tak szczerze.

Zacisnąłem swoje załzawione oczy na chwilę po czym znów je otworzyłem. Popatrzyłem się prosto w jego oczy. Uśmiechnąłem się, wyglądał na na tak uroczo zmieszanego.

Posłałem mu ciepły uśmiech po czym szybko się do niego przybliżyłem i zaciskając mocniej ręce na jego szyi, przycisnąłem swój policzek do jego ciepłego policzka.

Clay cicho się zaśmiał i poczułem jak jeszcze mocniej oplótł mnie swoimi ramionami. Jego ręce bardziej starannie zaczęły podróżować po moim ciele, nie przeszkadzało mi to i może trochę czułem się z tym dziwnie, że granice między nami zanikły jakby kompletnie i w ogóle się przy mnie nie krępował.

Jeknąłem po raz kolejny. Podkręciłem głową na boki. Musimy wstać, bo nie zdążymy wszystkiego przygotować.

— Chodź — mruknąłem odsuwając się od jego ciepłego ciała. Zmarszczył czoło kiedy jego ręce zsunęły się z moich pleców — nie możemy tutaj tak wiecznie leżeć.

Zszedłem powoli z łóżka i zachwiałem się lekko. Czułem jak bardzo bolą mnie nogi po wczoraj i jak bardzo jestem padnięty po ciągłym chodzeniu.

Clay jęczał coś z tyłu, chyba do siebie, starałem się nie zwracać na to uwagi, chciałem się szybko ubrać i jeszcze szybciej ogarnąć się do pracy.

Zgarnąłem z szafy jakieś losowe ubrania, kompletnie nie patrzyłem jakie biorę, oby były. Zbiegłem po schodach, dalej ignorując odległe narzekanie Ckaya, teraz nie ma czasu na te wygłupy.

Przebrałem się szybko, spodnie były trochę wymiętolone, a koszulka nie była dość świeża, ale kij, mam to gdzieś. Uczesałem swoje pokręcone włosy i wypadłem z łazienki jak głupi. Ale momentalnie odetchnąłem z ulgą, zdając sobie sprawę z tego że Clay był w kuchni.

Chyba już nie musiałem się tak spieszyć. Zagłębiłem się powoli do salonu i cicho wyjrzałem zza rogu ściany. Clay pochylał się nad blatem kuchennym i starannie robił dwie kanapki. Uśmiechnąłem się ciepło widząc jak bardzo skupiona na tym całą swoją uwagę.

Starlight ★ Dnf : ✎Onde histórias criam vida. Descubra agora