29.

18 4 2
                                    

-To i tak nie upoważnia Cię do takich czynów! -mama była naprawdę zła -Bardzo go poparzyłeś?

-Sama zobacz. -odpowiedziałem jednocześnie sugerując, aby podeszła bliżej

Kiedy była już przy kanapie, wziąłem rękę Yujuna, która była kompletnie bezwładna i pokazywałem jej wszystkie świeże ślady po poparzeniach, jednocześnie wykręcając mu kończynę we wszystkie możliwe strony. Z drugą zrobiłem to samo, a kiedy już puściłem obie ręce moja mama poszła w stronę schodów.

-Jutro idziesz do szkoły. -powiedziała stanowczo i weszła na górę.

Szczerze mówiąc nie chciałem już z nią dyskutować, dlatego po prostu westchnąłem i oparłem się o oparcie kanapy. Patrzyłem chwilę na Yujuna i zauważyłem, że zaczął otwierać oczy, co mnie trochę zaniepokoiło, bo nie wiedziałem, jak zareaguje na moją obecność. Kiedy już całkowicie otworzył oczy, przeciągnął się po czym spojrzał na swoje ręce, po czym z dużym wyrzutem na mnie.

-Za co mi to zrobiłeś? -zapytał ze łzami w oczach

-Nie mów Hyunwoo. - odpowiedziałem również patrząc się na niego -Jakby się pytał powiedz, że nic Ci nie zrobiłem.

-Czemu mam to przed nim ukrywać? -słychać było, że był naprawdę w złym stanie psychicznym, a to co zrobiłem tylko ten stan pogorszyło -Żebyś z nim mógł zrobić to samo?

-Masz zrobić to co Ci każę. -powiedziałem to przez zęby i przysunąłem się na tyle blisko, że zatkałem mu usta -Jak się nie posłuchasz to poparzę Cię lokówką po raz drugi.

Yujun tylko nerwowo pokiwał głową, a z jego oczu wypłynęły łzy, chociaż i tak starał się ich nie wypuszczać

-I przestań w końcu ryczeć! -po tym uderzyłem go w twarz i puściłem go udając się z powrotem na miejsce w którym siedziałem 

Yujun nic na to nie odpowiedział, podniósł się tylko do siadu i westchnął.

-To za co mi w końcu to zrobiłeś? -zapytał zaspanym głosem

-Żebyś się może w końcu czegoś nauczył, ale i tak to nic nie dało. -powiedziałem obrażonym tonem -Może teraz łaskawie mi powiesz z kim pisałeś?

-No mówiłem Ci, nie wiem kto to był... -Yujun nie był pewny, czy może to powiedzieć

-To po co z nim w ogóle pisałeś?! -jego zachowanie doprowadzało mnie do szału -Co, przyjaciół Ci brakuje?!

Yujun tylko westchnął i przejechał rękami po swojej twarzy.

-A co, nie zauważyłeś, że siedzę zamknięty w tym domu przez cały czas i gadam tylko z Tobą? -Yujun zaśmiał się przez łzy -Uwierzyłem Ci, że nic mi nie zrobisz, że jesteś inny niż Ci wszyscy z poprzednich rodzin zastępczych, a Ty to wykorzystałeś i zachowujesz się tak samo jak oni.

-Nie porównuj mnie do jakiś dziwnych ludzi! -naprawdę myślałem, że za chwilę wybuchnę -Jak Ci się nie podoba mogę Ciebie i Twojego brata odesłać do sierocińca!

-Wiesz, co? Ta rozmowa naprawdę nie ma sensu. -Yujun teraz przestał się powstrzymywać i po prostu zaczął płakać -Miałem w Tobie jedyną nadzieję na lepsze życie, ale teraz to już przeszłość.

Po czym odwinął sobie bandaż, który dalej miał na lewym nadgarstku, rzucił go na podłogę, wstał i udał się do kuchni po czym wziął pierwszy z brzegu nóż i chciał przejechać sobie nim po nadgarstku, jednak całe szczęście zatrzymałem go i nie zrobił tego. Kiedy złapałem go za rękę wzdrygnął się niczym Hyunwoo, kiedy go dotykam i patrzył się na mnie przerażonym wzrokiem. Wtedy coś do mnie przemówiło i uświadomiłem sobie, że gdybym stracił Yujuna, to część mojego życia straciłaby sens, ponieważ był on dla mnie bardzo ważny. Nie byłem już wcale na niego zdenerwowany, ale chciałem po prostu go mocno przytulić, jednak nic na razie na to nie pozwalało. Chwilę tak trzymałem go jeszcze, kiedy wyrwałem mu nóż z ręki, a on opadł na kolana, schował twarz w dłoniach i zaczął głośno szlochać, a ja stałem z nożem w ręce i patrzyłem się na niego. Za jakiś czas odłożyłem nóż na szafkę o którą się opierałem i kucnąłem przy Yujunie.

-Wszystko dobrze? -zapytałem naprawdę delikatnym głosem i wyciągnąłem do niego rękę

On tylko mocno pokręcił głową i jeszcze głośniej zaczął szlochać. Wtedy usłyszałem, że ktoś schodzi po schodach, a okazała się to być moja mama, która stanęła na ostatnim schodku i obserwowała nas. Postanowiłem ją zignorować i znowu patrzyłem się na Yujuna, a po chwili dotknąłem dłonią jego pleców, na co on znowu się wzdrygnął. W tamtej chwili dopiero uświadomiłem sobie, jak okropnie go potraktowałem i jaką miały wartość te wszystkie słowa, które mu powiedziałem i też zebrały mi się łzy w oczach. Niedługo jeszcze przyglądałem się mu, po czym bardzo mocno go przytuliłem. Yujun wydawał się być na samym początku zdziwiony, jednak później objął mnie tak samo mocno jak ja jego i wtulił się w moje prawe ramię wciąż głośno płacząc. Poczułem uczucie podobne do radości, ale też jakiejś nadziei, chociaż nie mogłem zagwarantować, że nie zdenerwuję się na niego jak niedawno, ale miałem nadzieję, że między nami będzie już w porządku przez dłuższy czas niż ostatnio. Yujun płakał jeszcze przez jakiś czas, ale potem uspokoił się i ścisnął mnie jeszcze mocniej ze szczerym uśmiechem, który zauważyłem i sprawił, że ja też uśmiechnąłem. Później Yujun wstał i poszedł na kanapę, a przez następną godzinę obaj siedzieliśmy na kanapie i używaliśmy telefonów. Ja natomiast przypomniałem sobie o tym, co dziś stało się z Jinsikiem, dlatego postanowiłem zadzwonić do niego (stwierdziłem, że przez 3 godziny coś już z nim zrobili i powinien być już bardziej świadomy niż w dzień). Nie musiałem długo czekać na odebranie połączenia, ponieważ odebrał  chwilę po tym, jak zadzwoniłem.

-Halo? - zapytał od razu po odebraniu, ale słychać było, że nie czuł się za pewne dobrze oraz miał dość podobny ton głosu do Yujuna, mam na myśli, że również brzmiał na śpiącego

-No cześć, lepiej Ci trochę? -zapytałem

-Nie za bardzo, ale już zatamowali mi te krwotoki z nosa. - Jinsik cicho się zaśmiał po czym najprawdopodobniej głośno się przeciągnął -Ale dalej trochę mi serce kołata i nie do końca mogę normalnie oddychać.

-Zawsze w te dni co mdlejesz tak masz? - zapytałem znów, ponieważ szczerze ciekawiły mnie jego dolegliwości

-Nie, w sensie, nie aż tak bardzo. - mocniej podkreślił słowo ,,aż" -Rzadko tak mi się robiło, a jeśli już, no to mówiłem, że nie bardzo. Dzisiaj jakoś wyjątkowo tak.

-To dobrze, że z Tobą szedłem, to szybko Cię zabrali. - strwiedziłem

HOMEBOYWhere stories live. Discover now