20

1.7K 69 9
                                    

Melly

"Minęło jakieś 7 miesięcy od zakończenia przerwy w karierze Justina. Ja go osobiście widziałam dosłownie kilka razy. Jest mi z tym ciężko, chcę go tu i teraz. Ale to niemożliwe. Dobrze, że chociaż jedno z nas jest szczęśliwe." Leżę tak od dziesięciu minut i myślę o tym wszystkim. W końcu wzięłam telefon i zadzwoniłam do niego. Po paru sygnałach włączyła się sekretarka.
- Ughhh!!-sfrustrowana opadłam z powrotem na łóżko, rzucając telefonem o poduszkę i wróciłam do tępego wgapiania się w sufit. Na szczęście jest jeszcze osoba, która stara się mnie zająć czymś innym niż tkwienie w czterech kątach. Usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Chwyciłam telefon,  z nadzieją, że to Justin, jednak, wiedziałam z przyzwyczajenia, że to nie on. Tak też myślałam, to Annie. Napisała, że będzie u mnie w pół do drugiej. Miałam półtorej godziny do jej przyjazdu, więc mogłam spokojnie się przygotować. leniwym krokiem podeszłam do szafy i wybrałam białą koszulkę z krótkim rękawkiem i czarne rurki z dziurami na kolanach. Z szuflady wyciągnęłam bieliznę i weszłam do łazienki. Gotowa wyszłam z łazienki i powędrowałam do kuchni zrobić sobie śniadanie. Zdziwił mnie fakt, że w jadalni nikogo nie było. "Dziwne, przecież jest sobota. Mama z Ryderem zwykle kończą śniadanie, gdy ja schodzę sobie robić."Mijając jadalnie weszłam do kuchni. na blacie leżała kartka."Mad, pojechaliśmy do cioci Jade. Miała mały zabieg w szpitalu i potrzebuje pomocy w domu. Wracamy za cztery dni. Jak będziesz  coś potrzebować to pieniądze są w kredensie. Jakby coś się działo to dzwoń. Buziaki mama."Przeczytałam, mrucząc pod nosem. Odłożyłam kartkę z powrotem i zaczęłam robić sobie tosty. Gotowe już śniadanie wzięłam i zaniosłam do salonu, tam włączyłam telewizję i przełączyłam na mój ulubiony program. W końcu zadzwonił dzwonek do drzwi. szybko pobiegłam i otwierając drzwi, przywitałam i wpuściłam do środka Ann.
-Mam dla ciebie propozycję.- Powiedziałam.
-Jaką?

-Mamy i Rydera nie ma przez cztery dni, a ja nie mam zamiaru siedzieć sama przez te dni w domu, więc może chcesz u mnie nocować?
-No jasne! Tylko będę musiała jechać po swoje rzeczy.
-To pojedziemy wieczorem. Teraz może, gdzieś wyjdziemy.
-Jestem za. Możemy jechać do galerii, jeśli chcesz.
-Pewnie.- Powiedziałam. 

Autobus miał przyjechać za dziesięć minut.  Od dzisiejszego przyjazdu Ann. Cały czas musiałam nasówać różne tematy, ponieważ nie chciałam żeby zaczęła wypytywać o Justina. Od jakiś dwóch tygodni nie mam z nim praktycznie żadnego kontaktu. Przestał o mnie dzwonić, a gdy ja do niego dzwonię i piszę to nie odbiera, ani nie odpisuję. Jak ostatnio jej o tym powiedziałam, zaczęła mi robić wykład godzinny, że związki na odległość to niewypał. Nie miałam zamiaru po raz kolejny tego wysłuchiwać. Jednak na przystanku nie miałam już o co spytać, bo na wszystko znałam odpowiedź, więc zaczęłam się modlić o to by nie spytała o mojego chłopaka. Jednak się nie udało i usłyszałam z jej ust, dobrze mi znane pytanie.

-Jak tam Justin?Dzwonił, pisał?
-Nie.-Odpowiedziałam, chcąc skończyć na mojej odpowiedzi.
- Melly, wiesz, że związki na odl...-Nie pozwoliłam jej dokończyć.
-Tak, tak wiem. Związki na odległość to niewypał. Już gdzieś to słyszałam. Proszę nie gadajmy o tym setny raz. Jestem już zmęczona.
-Ok. Ale wiedz, że ten temat nie jest skończony.-Powiedziała i puściła mi oczko. Na co tylko się uśmiechnęłam. Nie odzywałyśmy się już do przyjazdu naszego autobusu.

Justin

To wszystko mnie wykańcza, chyba zapomniałem już jak to jest  być cały czas w biegu. Tęsknię za rodziną i Mels. Wziąłem do ręki telefon i zadzwoniłem do Scootera.
-Hej Scoot, mamy coś w planach na najbliższy tydzień?
-Mamy zapełniony grafik na najbliższe trzy tygodnie, a czemu pytasz?
- Nie ma jakiegoś weekendu wolnego?
-Nie tym razem.
- Ok.
-Jesteś gotowy?
-Tak, za ile będziesz?
-Już jadę.
-Do zobaczenia.
-No hej.

***************
Hejka!
Piszę bo chcę coś przekazać, tym którzy czytali moje opowiadanie.
Dziękuję za wszystkie miłe komentarze, bo tak naprawdę dzięki Wam kontynuowałam pisanie. Teraz chcę Was przeprosić za to, że przez tyle miesięcy nie pisałam nowych rodziałów, po prostu zapadłam się pod ziemię i nie dawałam znaków życia, dlatego chcę Wam to teraz wytłumaczyć. Chciałam skończyć to opowiadanie, ale nie wiedziałam jak to zakończyć, nie miałam pomysłu i dalej nie mam. Raczej już tego nie dokończę, teraz możecie wymyślić swoje zakończenie i pisać w komentarzach. Może zacznę kiedyś pisać coś nowego, ale tego już raczej nie dokończę. Dziękuję i przepraszam. Ten rozdział to szkic tylko :/ mam nadzieję, że mi wybaczycie. <3

When I meet my love.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz