13.

1.4K 61 5
                                    

Justin

Mój głęboki sen przerwał budzik w telefonie. Byłem zmuszony wstać i go wyłączyć. Z szafy wyciągnąłem pierwszy lepszy dres i białą koszulkę z krótkim rękawkiem. Poszedłem do kuchni i z lodówki wyjąłem karton z mlekiem. Napiłem się z kartonu, Pattie nie lubi gdy tak piję. Zaczyna wtedy krzyczeć i podaje szklankę. Następnie udałem się do salonu. Tam położyłem się na kanapie i włączyłem telewizor. Zegar na ścianie wskazywał 23:55. Nie pozostawało mi nic innego jak czekanie, aż przyjedzie pan Benson.

Melly

- Co suko?! Głodna jesteś?!- Krzyczał mężczyzna i kolejny raz uderzył z impetem w moją twarz. Był wściekły bo zjadłam jego batona, którego zapomniał wziąć, gdy był tu ostatni raz. Nie rozumiałam jego gniewu.
Nawet nie zastanawiałam się czemu tak postępuje. Nie byłam w stanie. Wszystko mnie bolało i do tego doszły dwa bardzo szczypiące policzki. Nie miałam siły nawet ruszyć palcem. Leżałam na zimnej, brudnej podłodze i modliłam się by już wyszedł. Całe szczęście tak zrobił. Natychmiast zaczęłam płakać. Miałam tego wszystkiego dosyć.

Justin

-Witam.
-Dobry wieczór. Proszę wejść.- zaprosiłem ojca Melly do środka. Mężczyzna szybkim krokiem wszedł do domu. Zaprowadziłem go do salonu, gdzie oboje usiedliśmy.
- Możemy iść na taki układ. Jak ja ze swoją rodziną znajdziemy pierwsi Melanie to zostawisz ją i całą naszą rodzinę w spokoju...
- Przepraszam bardzo... Czy ja dobrze zrozumiałem? Jak wy ją znajdziecie to już nigdy jej nie zobaczę?!- Przerwałem bo nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem.
- Właśnie tak.- Powiedział mężczyzna spokojnym tonem.
- Nie wchodzę w to.
- Nie dałeś mi nawet mi dokończyć... Jak ty ją pierwszy znajdziesz to będziesz mógł dalej utrzymywać kontakt z Melanie.
- Pan chyba sobie żartuje. To nie są wyścigi. Chcę tylko żeby się odnalazła.
- To wchodzisz w taki układ?
Zacząłem drapać się po karku. Kilka minut rozmyślałem nad propozycją.
- Nie.- Powiedziałem stanowczo.
- No dobrze. W takim razie żegnam.- Powiedział i wyszedł sam z domu. Nie miałem ochoty go odprowadzać do drzwi.
Odchyliłem głowę do tyłu, zamknąłem oczy i wypuściłem powietrze. Rozmyślałem nad tą całą sytułacją, która miała miejsce przed chwilą. Wziąłem ze stolika swojego iPhona i wybrałem numer do Fredo. Po jakiś 10 sekundach odebrał.
- Halo?
- Musisz przyjechać.
- Serio? Stary jestem w Nowym Yorku. Poza tym ty ch ba ślepy jesteś. Jest w pół do 1.
- Wiem, wiem. Sorry po prostu ciężka sprawa.
- Spoko. Będę jeszcze jutro po południu.
- Yyy... Fredo już jest jutro- Zaśmiałem się.
- Racja. Dobra, to wszystko co chciałeś?
- Tak, pogadamy jak przyjedziesz. Narazie.
-No hej.- Powiedział i się rozłączył.
Wstałem z kanapy i ociężale ruszyłem do sypialni.

Richard Benson

- Halo?
- Musicie wyjechać z miasta.
- Czemu?
- Za kilka godzin zacznie Was szukać ekipa Biebera.
- Ale gdzie?
- Nie wiem, daleko.
-Ok. Do usłyszenia.- Powiedział Rico i się rozłączył. Nie mam ochoty widywać facjaty Biebera w moim domu. Chcę się go pozbyć raz na zawsze.

****************

Zapomniałam Was przeprosić za to zaniedbanie. Przepraszam. Myśle, że wiecie jak to jest z obowiązkami szkolnymi i nadrabianiem. No nieważne. Jak Wam się podoba? Spodziewaliście się takiego obrotu akcji?:)
Dziękuję. Dobrze wiecie za co. ❤
CZYTASZ=KOMETUJESZ=MOTYWUJESZ

When I meet my love.Where stories live. Discover now