Otworzyłem drzwi od łazienki. Wszedłem do pomieszczenia, biorąc szczotkę do włosów z szafki.Zacząłem czesać nią moje włosy. Na chwilę odwróciłem wzrok od lustra i spojrzałem na leżącą żyletkę na umywalce.
Zagryzłem wargę, zastanawiając się, czy znów tego nie zrobić. Przecież on tamtego momentu minęło kilka dni... A to pozwala mi się uwolnić.
Zacząłem sięgać po żyletkę, jednak usłyszałem otwierające się drzwi mojego pokoju.- Erwin do cholery! - szybko chwyciłem kawałek stali, chowając go do szafki. - Wołam cię już któryś raz! Zaczynasz mnie denerwować, gówniarzu!
- Przepraszam, mamo... Nie słyszałem... Coś się stało, że mnie wołałaś? - spytałem, wychodząc z łazienki.
- Wyjeżdżam. Na tydzień. Razem z Bogdanem.
Co przepraszam? Nie dość, że nie mam na nic kasy, bo ta wszystko przepieprza na alkohol, to jeszcze mam sam siedzieć w domu.
Ta se wyjeżdża gdzieś ze swoim chłoptasiem, a niepełnoletnie dziecko zostawia same. Łał.Chociaż... może to nawet lepiej? W końcu nie będę musiał się martwić tym, że w każdej chwili ktokolwiek może mi wejść do pokoju. Będę sam. Nie będę musiał się przejmować nachalną matką, czy jej facetami.
- A powiesz, chociaż gdzie wyjeżdżacie..?
- Nie. Nie powinno cię to w ogóle interesować. Lepiej zacznij się szykować do szkoły, bo znowu się spóźnisz. - wyszła z pokoju. Na dźwięk trzaśnięcia drzwi, wzdrygnąłem się.
- Moje ostatnie spóźnienie było ponad pół roku temu... Widać, jak bardzo się interesujesz własnym dzieckiem... - szepnąłem do siebie.
Przymknąłem oczy, jednak po chwili je otworzyłem, czując ból. Spojrzałem na swój palec. Leciała z niego krew. Musiałem się przeciąć, jak chowałem żyletkę.
Wróciłem do łazienki. Przemyłem ranę i przykleiłem plaster. Dokończyłem się czesać, umyłem zęby i przepłukałem twarz wodą.
Ruszyłem do szafy z ubraniami i zacząłem je przeglądać.
Wszystkie czarne bluzy poszły do prania. Nie bardzo chciałem co innego ubierać, ale ostatecznie coś znalazłem.Ubrałem czarny golf, który włożyłem w tego samego koloru szerokie spodnie z dziurami. Na to założyłem jeszcze oversize ciemnoszarą koszulkę z jakimiś napisami.
Cały outfit dopełniłem biżuterią. Złoty łańcuszek z krzyżykiem, tak samo podobne kolczyki oraz dwa złocone pierścienie po mojej babci.Spakowałem do plecaka kilka zeszytów, długopis i kilka innych rzeczy. Wstałem na nogi, kierując się do szafki nocnej. Wyjąłem z szuflady pudełko z tabletkami i połknąłem małą, białą pigułkę.
Wziąłem tornister na plecy, klucze od domu do ręki i ruszyłem do wyjścia. Założyłem brudne trampki na stopy.
- Pa mamo... Kocham cię... - pożegnałem się cicho z kobietą.
- Mhm, pa. - mruknęła bez zastanowienia, nawet nie odrywając się od pakowania swoich rzeczy do walizki.
Zacisnąłem wargi w wąską linię i wyszedłem z domu. Wcisnąłem słuchawki w uszy i wolnym krokiem ruszyłem do szkoły.
***
- Erwin, co-
- Przepraszam, że do ciebie zadzwoniłem. Nie powinienem tego robić. Nie chcę zrzucać na ciebie moich problemów. Po prostu zapomnijmy o tym. - powiedziałem to na jednym tchu, przerywając Gregory'emu.
YOU ARE READING
Wszystko co dobre, kiedyś się kończy... | [Erwin x Gregory]
FanfictionErwin Knuckles. Zwyczajny, nastoletni chłopak. Pewnie was nie zaskoczę - był dość znany w szkole. Jednak nie do końca w dobrym sensie. Uczniowie często wytykali go palcami, gadali na lewo i prawo. A przecież, był to jedynie spokojny, cichy i przede...