•Krew•

445 31 3
                                    

Położyłem plecak koło ławki i usiadłem na krześle. Oparłem głowę na rękach, czekając na dzwonek rozpoczynający lekcje.

- Heej Erwin!

- Hej? - mruknąłem, ilustrując wzrokiem dwóch chłopaków, którzy się do mnie dosiedli.

- Co tam u ciebie? - zapytał białowłosy.

- Normalnie.

- Nie wyspałeś się? Jakiś nie w sosie jesteś.

- Ta, nie wyspałem się. - wywróciłem oczami. - Po co tu przyleźliście? Wasze dziewczynki już się wam znudziły?

- O co ci chodzi, Erwin? Zazdrosny jesteś? - tym razem odezwał się szatyn.

- Ta, zazdrosny. Nawet nie mam o co, David. - spojrzałem na chłopaka. - Zostawiacie mnie samego dla jakiś pustych lal!

- Uspokój się. Nie zostawiamy cię, po prostu chcemy spędzać czas z drugą połówką. Nie nasza wina, że ty se nie potrafisz kogoś znaleźć. - warknął Carbonara.

- Nie możesz nam zakazać spotykać się z dziewczynami.

- Nic wam nie zakazuję, David. Chodzi mi o to, że najpierw udajecie moich przyjaciół, a później, jak tylko wasze panie was zawołają, to przybiegacie jak pieski! Lecicie do nich, a mnie zostawiacie! Ja wszystko rozumiem, ale nie odzywacie się miesiąc i nagle do mnie przychodzicie! - krzyknąłem, błagając w głowie, żeby w końcu zadzwonił ten cholerny dzwonek.

- Mogliście napisać, chociaż jebane „Hej"! Nie rozumiem, po jakiego chuja nadal utrzymujecie ze mną kontakt, jak i tak macie na mnie wyjebane. - doczekałem się. W końcu usłyszałem ten dźwięk.

Chłopacy spojrzeli po sobie i bez słowa odeszli. Na ich miejsce do klasy weszła nauczycielka. Przywitała się i zaczęła prowadzić lekcję chemii.

***

- Hej młody. - gdy tylko wyszedłem z sali, od razu przywitał mnie szatyn.

- Hej... - mruknąłem, spuszczając wzrok na swoje buty.

- Coś się stało? - zaprzeczyłem. - Erwin, widzę, że coś się stało. Ktoś ci coś zrobił?

- Nie, po prostu.. powiedziałem "przyjaciołom" co o nich sądzę... - wymruczałem i odłożyłem plecak pod kolejną klasą.

- W sensie? Zrobili coś?

- Eh.. opowiem ci kiedyś, jak przyjdę do ciebie. Ty mi lepiej powiedz jak z tym sprawdzianem. Oddała wam już? - spytałem, zmieniając temat.

- Ta i jak się spodziewałem, dostałem szmatę, ale pozwoliła mi to poprawić po lekcjach. - powiedział zadowolony i usiadł na ziemi.

- Gdybyś chciał, to mogę zostać i poczekać na ciebie.

- Jeśli to nie problem, to będzie fajno. - uśmiechnął się.

- Grzesiek, chodź na chwilę! Jesteś potrzebny! - nagle krzyknął ktoś z korytarza.

- Przepraszam, ale te miernoty se beze mnie nie poradzą. - wywrócił oczami i wstał. - Przyjdę po tej lekcji. - westchnął i ruszył w stronę grupki chłopaków.

***

- No witam. - zamknął mi szafkę przed nosem.

- Czego ty jeszcze chcesz. - syknąłem przez zęby.

- Ja? Chcę ci zniszczyć życie. - uśmiechnął się, parskając śmiechem.

- Powiedz mi kurwa dlaczego?! Dlaczego mi musisz coś robić! Dlaczego nie możesz znaleźć sobie innej ofiary?! Dlaczego kurwa ja!

- Ojoj.. biedactwo nie daje rady. Teraz już cię nie obroni ten twój chłoptaś. Jak mi przykro. - po chwili Dorian uderzył moją głową o szafkę.

- Wybrałem sobie ciebie, bo nikt inny w porównaniu do ciebie nie jest aż tak tępy! Nara frajerze! - krzyknął, śmiejąc się na cały korytarz.

Odsunąłem się od szafek, chwytając za bolącą skroń. Nagle poczułem, jak z nosa spływa mi jakąś ciecz. Pobiegłem do łazienki i w lustrze, tak jak się spodziewałem, ujrzałem krew. Nie tylko z nosa. Na moim łuku brwiowym widniała spora rana.

- Kurwa.. - warknąłem pod nosem, dotykając szkarłatnej cieczy.

Wytarłem ostrożnie krew chusteczką, zastanawiając się co dalej mam zrobić. Byłem w takiej sytuacji nie raz, ale nie w szkole. Nie mam tu żadnych rzeczy. W dodatku pewnie Gregory będzie się dopytywał co się stało.

Resztę całej przerwy przesiedziałem w toalecie. Gdy zadzwonił dzwonek na lekcje, poszedłem na zajęcia. Wszystko szło dobrze, dopóki znowu krew mi nie poszła z nosa. Starałem się wytrzeć ją rękawem, ale cały czas kapała na moje rzeczy.

Materiał bluzy zaczął przesiąkać czerwoną cieczą, tak samo, jak moje ręce. Jak po szkole rozbrzmiał dźwięk końca lekcji, spakowałem się tak szybko, jak tylko mogłem i wybiegłem z klasy do toalety.

- Erwin? - wszedł do pomieszczenia. - Co jest kurwa?! Erwin, co ci się stało?! - krzyknął Gregory, podbiegając do mnie.

Nie odpowiedziałem. Przerażony spojrzałem mu w oczy.

- Erwin..?

Spanikowałem.

Wszystko co dobre, kiedyś się kończy... | [Erwin x Gregory]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz