- Raul i Justin są Twoimi i chłopaków ochroniarzami?

     - Każdy z nas ma swoich. Oni pracują tylko dla mnie.

Ponownie kiwam głową w geście zgody i odwracam głowę w stronę okna, aby nacieszyć się widokami, które mijamy. Harry ścisnął delikatnie moją dłoń. Spojrzałam na niego. Posłałam mu uśmiech mówiący, że jest wszystko w porządku. Denerwuję się, ale tylko trochę i myślę, że to normalne, prawda?

     - O czym myślisz?

Spytał mnie cicho Harry. Panowała pomiędzy nami cisza i nie była ona niezręczna. Potarłam swoim policzkiem o jego ramię i ułożyłam podbródek na nim. Kędzierzawy spojrzał na mnie na chwilę i skupił się na prowadzeniu auta, a ja wpatrywałam swój wzrok w jego prawy profil twarzy i brązowe loki.

     - Bo ja wiem o czym myślę w tej chwili.

     - Nie myślę. Mam kompletną pustkę w głowie.

     - Szkoda, myślałem, że myślisz o tym co ja.

Uwydatnienie się jego prawego dołeczku utwierdziło mnie, że właśnie się uśmiechnął w ten swój seksowny sposób. Brunet uniósł swoją dłoń z mojego kolana i uniósł ją wyżej. Przesunął rękę w górę pod materiał sukienki. Mimowolnie ścisnęłam uda razem, a moje policzki zalały się czerwienią. Cholera.

     - To jest to o czym myślisz w tej chwili?

     - Chcesz wiedzieć o czym myślę konkretnie?

Spojrzałam w jego oczy i pokiwałam głową spokojnie.

     - To bardzo sprośne i niegrzeczne rzeczy, panno Riggs.

Szepnął niskim głosem. Moje ciało zadrżało na ten dźwięk.

     - Może porozmawiamy o nich po koncercie, co Ty na to? Bo jeśli zrobimy to przed to za bardzo się nakręcę. Już moje myśli nie dają mi spokoju. To jak odkrywam Twoje seksowne ciało spod ubrań, jak wijesz się pode mną na mój dotyk, jak jęczysz moje imię, kiedy jest Ci dobrze dzięki mnie.. Kurwa.

Oparłam swoje czoło o jego ramię. Oddycham nierówno.. Boże. Kiedy tylko wulgarne słowo wyszło z ust Kędzierzawego zorientowałam się co zrobiłam. Nieświadomie przejechałam po jego napiętym przez materiał spodni kroku dłonią.

     -Cholera. Przepraszam, Harry.

Usłyszałam śmiech z jego strony. Zmarszczyłam brwi.

     - Nic nie szkodzi, Maleńka.

Po tym incydencie odsunęłam się od Harry'ego i trzymałam się swojego miejsca, czyli fotela pasażera wpatrując swój wzrok w widoki uliczne. Brunet śmiał się ze mnie, a raczej z tego jak się przestraszyłam przez to co zrobiłam jeszcze trochę czasu, dopóki nie zrozumiał, że jestem tym faktem zażenowana i to najbardziej na świecie. Ucałował grzbiet mojej dłoni. Od tego momentu trzyma ją na swoim kolanie pod swoją dłonią i już nawet się ze mnie nie śmieje. Przerywam słuchanie muzyki z radia i skupiam się na głosie Kędzierzawego, który mówi, że za chwilę będziemy na miejscu. Jechaliśmy niecałą godzinę i za chwilę będziemy na miejscu? Tak szybko? Właściwie to były na drodze jeszcze korki.. Moje dłonie zaczynają się pocić i przez to zabieram rękę z kolana Harry'ego. Jest zaskoczony, a ja nie zwracam na niego uwagi. Jestem spięta.

     - Koncert potrwa nie dłużej niż godzinę, a później jedziemy do domku na imprezę urodzinową Liam'a. W porządku?

Nawet nie zorientowałam się, kiedy zaparkował auto, wysiadł i teraz stoi obok mnie chcąc mnie uspokoić. Pokiwałam głową w geście potwierdzenia. Brunet pomógł mi wysiąść i oboje się udajemy w nieznaną dla mnie stronę. Chyba idziemy do tego budynku, koło którego znajduje się scena i cała rzesza ludzi czekających na występ chłopaków. Weszliśmy do środka. Są tu chłopaki z dziewczynami i inne osoby, których nie znam.

HARSH | [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz