XXXII: Przyjeciel czy chłopak?

447 47 25
                                    

Obudzony zapachem jajecznicy z boczkiem czułem się jak kot. Chyba to był mój rekord nieuprawiania seksu. Pół roku. Zdążyłem zapomnieć, że to takie wyzwalające! Na dodatek Jasper postanowił obudzić mnie pysznym śniadaniem do łóżka i przez to mógłbym skusić się na bycie romantykiem, słowo daję. Tylko że jego mina wcale nie mówiła, jakby był zadowolony z czegokolwiek. Ubrany w czerwoną koszulkę opadającą na ramię i podziurawioną, jakby wyszła z szafy kogoś innego. Czarne spodnie. Świeżo umyte włosy. Prezentował się naprawdę dobrze, ale ta mina... Podniosłem się na łokciu, gdy usiadł obok, stawiając miedzy nas tacę. Wystudiowany uśmiech i powitanie. Jasper by mnie pocałował.

– Co jest? – spytałem szczerze zmartwiony.

– Nic. Zrobiłem śniadanko w iście romantycznym stylu – zaśmiał się. Sztucznie.

– Jasper, poważnie pytam. Coś cię boli? Krwawisz?

– Nie! – zapewnił szybko. – Serio, nic mi nie jest, a dzisiejsza noc była naprawdę świetna.

– To nie rozumiem.

Westchnął.

– A możesz dać mi czas, żebym sam najpierw poukładał myśli, a potem pogadamy o tym, co mnie teraz gryzie? Zapewniam, że to nic... cielesnego.

Powinno dać mi do myślenia to wahanie i odpowiedni dobór słów, ale odpuściłem. Jasper wiedział, że mógł mi powiedzieć o wszystkim, co nie do końca działało w dwie strony, ale odwlekać rozmowy w nieskończoność i tak nie mogliśmy. Tej nocy było świetnie nie tylko dla niego, ale i dla mnie. Byłem taki lekki bez tych wszystkich wątpliwości i rozterek. Słowa Declana straciły ważność. Potrzebowałem czasu i Jaspera, żeby przyzwyczaić się do wspólnego życia razem. Nie, że dom, pies i dzieci, ale prawie to samo.

Czułem, że wreszcie wszystko się układa. W mojej głowie i w moim życiu.

Zeszliśmy po śniadaniu na parter. Jasper poszedł szukać Olive, a ja zaoferowałem swoją parę rąk do sprzątania, więc udałem się do kuchni z brudnymi naczyniami. Przez okno dostrzegłem Sage i Luke'a w jeziorze, a Kurta siedzącego na pomoście. Zapewne czytał. Chciałem potem do niego dołączyć.

– O proszę, Baza zdobyta zeszła – zaśmiał się Declan.

Podszedł do mnie i przygotowywał sobie kawę. Wyglądał na w pełni rozbudzonego, co w jego przypadku oznaczało, że wstał zdecydowanie za wcześnie. Olive go zmuszała do zmian.

Otrzepałem ręce z kropelek wody. Gdybym wyszedł z kuchni, wyglądałoby to, jak unikanie go, a ja wcale nie chciałem go unikać. Mieliśmy zgrzyt myślowy, ale to ja lepiej wiedziałem, co czuję.

– Jasper z tobą gadał? Albo ty z nim?

Zawahałem się, słysząc jego pytania. Kawa się parzyła, a on patrzył na mnie z opartymi dłońmi na blacie. Wwiercał we mnie Declanowe oczy.

– Jeszcze nie, ale między nami jest dobrze.

– Po czym to stwierdzasz? Po seksie?

– O co ci chodzi? Niedawno sam mi mówiłeś, że nasze kocham nie musi być takie samo.

– I to podtrzymuję – zapewnił, podchodząc bliżej. – Seba, dlaczego okłamujesz sam siebie? Ja widziałem cię siedzącego na łóżku z psem całymi dniami i nocami. Dostawałem wiadomości od Jaspera, czy wszystko z tobą dobrze. Czy naprawdę jeden seks sprawił, że wyciszyłeś obawy? Na jak długo, stary?

– Dlaczego nie chcesz pozwolić mi próbować?

– Bo obaj już znamy wynik tej próby, tylko ty nie chcesz go zaakceptować.

Baza nie do zdobycia//bxb//✔Where stories live. Discover now