XV: Poskładam cię jak lego

454 68 5
                                    

Naszych wypocin na szafie chyba nikt nie zauważył, bo nikt nie ośmielił się do nas zaglądać nawet z rana, gdy długo wygrzebywaliśmy się z łóżka. Zwłaszcza Declan. Zdążyłem w miarę ogarnąć nasz pokój po wybiórczym wypakowaniu paru rzeczy i ciśnięciu byle gdzie tego, co mieliśmy wczoraj na sobie. Z nas dwóch to chyba ja byłem bardziej tym zorganizowanym. Gdy wychodziłem z pokoju, Declan leżał na plecach z przedramieniem na czole i patrzył na mnie zaspanymi oczami. Raczej wstawał. Zszedłem na dół, żeby zjeść coś poczciwego przy tej dziesiątej.

Ledwo przekroczyłem próg kuchni, a już chciałem uciec. Matka z ciotką siedziały przy pankejkach z syropem klonowym i z kawą obok. Spojrzały na mnie, gdy się przywitałem i podszedłem do ekspresu.

– Weź sobie póki ciepłe – zachęciła ciocia, wskazując na półmisek na stole przed nimi. Cudownie. Sięgnąłem po talerzyk z oszklonej szafki i zasiadłem przed kobietami. – Declan śpi w najlepsze?

– Jak wychodziłem, to się dobudzał.

– Wróciliście późno – zauważyła mama, krojąc kawałek naleśnika widelcem. W tych słowach kryło się więcej oskarżeń niż zwykle.

– Przeszliśmy się po okolicy.

– Trzeźwi?

– Daj spokój, Anno – poradziła jej ciocia, a ja jej w duchu podziękowałem. – W końcu jest weekend, a chłopcy są na tyle duzi, że nie unikniemy ich odruchów picia alkoholu.

– Ale ogolić się mogłeś – powiedziała z przyganą, patrząc na mój dosłownie jednodniowy zarost.

Kolejna różnica między mną a Declan: u mnie zarost nie był czymś gęstym i częstym. Nie miałem też fobii i nie goliłem się codziennie. Jasper raczej też nie narzekał na ciemniejszy koper na mojej twarzy, gdy nie goliłem go z trzy dni. U kuzyna wyglądało to nieco gorzej. On nie chciał za żadne skarby świata upodabniać się do ojca, więc golił się maniakalnie do zera, obiecując kiedyś po pijaku, że zrobi sobie zabieg usuwania włosia z twarzy na stałe. Drwiłem, że wtedy brwi też mu wypadną. Miał to gdzieś. Wystarczający dowód na to, jak bardzo nienawidził być Bennettem.

– To sobie mam się podobać, mamo – odparłem dyplomatycznie. Aż mi się słowa Declana przypomniały o mojej karierze. – Mi ten zarost nie wadzi. Może mam się jeszcze przebrać, bo źle wypadam?

– Naprawdę? – wycedziła przez zęby, a ciotka potulnie umilkła i już nie interweniowała. Jak zwykle. – Masz zamiar pokazywać, jak bardzo masz nas gdzieś przy rodzinie? Wczoraj nawet chwili z nami nie spędziłeś, a dzisiaj przy ciotce pokazujesz, że wiesz lepiej?

– Może dlatego, że ciotce nie przeszkadza we mnie tyle rzeczy – odburknąłem.

– Więc czy mogę wymagać od własnego syna pojawienia się wieczorem na grillu?

– Jakim grillu? – zdziwiłem się, spoglądając pytająco na ciotkę, ale ona patrzyła w talerz i wolno przeżuwała kęs. Zmuszony byłem więc tylko na rozmówczynie.

– O czwartej przychodzą do nas sąsiedzi, bo lata się z nimi nie widzieliśmy. Czy chociaż wtedy możesz się dostosować i nie być tak antyrodzinny? Czy jedno spotkanie towarzyskie to za wiele?

– W porządku – odparłem bez cienia ironii. Chyba ją zaskoczyłem. – Pamiętam niektórych ludzi stąd, więc miło będzie ich po latach zobaczyć.

– Ogolisz się? – nalegała, tym razem bez dyktatury. Westchnąłem ulegle, a ona się uśmiechnęła. – Dobrze.

W duchu i tak się cieszyłem, że nie prosiła o ukrywanie seksualności. Chociaż może przy ciotce wolała się z tym tematem nie wychylać, taki temat z natury „dopóki go nie poruszę, to nie istnieje". To też nie tak, że planowałem z adnotacją na czole paradować wśród obcych ludzi i narażać się na jakieś ataki słowne czy rękoczyny. Nie widziałem sensu, skoro nie było przy mnie Jaspera. A na pytania o dziewczynę zawsze wystarczyło mówić „nie". Co było prawdą. Nikt nie pytał o preferencje płciowe. Ich wina, nie moja.

Baza nie do zdobycia//bxb//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz