XXVI: Nigdy nie zrobię czegoś takiego

389 52 4
                                    

W maju przypadły egzaminy chłopaków. Kibicowaliśmy im, aby zdali na naprawdę zadowalającym poziomie. Kurt nie pokazywał podenerwowania, ale gdy przesiadywałem z nim w samotności, dało się zauważyć jego niespokojne tiki. Po naszej szczerej rozmowie nie zmieniło się za wiele, w zasadzie następnego dnia naprawdę spotkałem starego Kurta. Jednak w chwilach odosobnienia częściej pozwalał sobie na zapomnienie. Gdy nie miał ochoty wychodzić, wyjaśniał mi powód. Bardziej niż pozostałym. W ostatnim czasie imprezy w jego domu też ustały, chociaż właśnie zbliżała się jedna większa z okazji ukończenia roku przez Jacksona, a ten nie podarowałby sobie domóweczki. Nathanowi dwa razy nie mów.

Wszystko było zwożone do ich domu już dzień przed, a rodzice pierwszy raz od wieków zezwolili na tę imprezę i dobrowolnie usunęli się z domu.

Wnosiłem do kuchni w sobotni poranek świeżutkie śniadanko od Edwarda, gdy zastałem w niej państwa Woodward, którzy cicho rozmawiali z Kurtem. Na mój widok od razu przyjęli wesołe miny.

– Zamówienie – zakomunikowałem, odkładając siatki na blat.

– Och, dzięki ci! – ucieszył się mężczyzna. – Kurt niby zapewniał, że coś dostarczysz, ale nie ruszylibyśmy się z domu bez jedzenia.

– Sebastianie, możemy cię o coś prosić? – spytała matka mojego przyjaciela, podczas gdy jej mąż wszystko wypakowywał.

– Mamo – upomniał ją Kurt. – Jestem od niego starszy.

– Nie widać – mruknął ojciec z ustami pełnymi naleśników.

– Wiemy od Kurta, że nie lubisz pić alkoholu, ale mielibyśmy prośbę. Czy mógłbyś pomóc mu mieć na wszystko oko?

– Jasne – zapewniłem, spoglądając na Kurta, który wywracał oczami. Podszedł do mnie i pociągnął mnie za ramię w stronę wyjścia.

– Zabieram go, zanim wymusicie kolejne obietnice.

– To niekulturalne ciągnąć tak przyjaciół!

Nie skomentował tego, a puścił mnie dopiero w holu. Wyglądał blado, jakby przed moim powrotem ciężko chorował w kiblu, a teraz musiał udawać, że jest dostatecznie zdrowy na domówkę. To musiał być powód tej prośby od jego rodziców.

– Posłuchaj – odezwał się, patrząc na mnie wnikliwie – możesz pić. To ja kończę szkołę, a ty nie jesteś przyzwoitką. Baw się dobrze z resztą, a ja zajmę się porządkiem. Jack i Nate to moje zmartwienia.

– Kurt, daj spokój – poprosiłem, szturchając go ramieniem na rozweselenie. – Poprosimy Jaspera o pomoc z Jacksonem, a ja pomogę ci z całą resztą. Właśnie dlatego, że ty też oprócz Jacka kończysz szkołę, wypada, abyś dobrze się bawił. Mnie to na rękę, bo ostatnie wspomnienie domówki nie jest najlepsze.

– Och? – mruknął, zaplatając ramiona. Patrzył na mnie w ten sposób, który wiele mówił, gdy usta nie chciały zdradzać.

– Dokładnie.

– Sypialnia będzie wolna.

– Nie.

– Nic a nic?

– Nie.

– Dziś czy ogólnie?

– Czy ty się interesujesz? – odbiłem, przyjmując tę samą pozę.

Kurt prychnął i miałam wrażenie, jakby na twarz wracały mu kolory. Powoli odzyskiwał chęci do życia, chociaż nie wiedziałem, co je początkowo mu odebrało. Mimo wszystko czułem potrzebę wyjaśnień relacji z Jasperem.

– Chyba się dostosował.

– To znaczy? – zainteresował się w swój Kurtowy nieoceniający sposób.

Baza nie do zdobycia//bxb//✔Where stories live. Discover now