rozdział 39

929 42 1
                                    

Jason

-Nie wytrzymam tego dłużej - powiedziałem niemal krzycząc.

-Spokojnie... - powiedziała moja żona, lecz szybko jej przerwałem.

-Jesteś po jego stronie? To tylko zwykły chuj, który wykorzystuje naszą córkę. Pewnie już ją przeleciał, a teraz wysłał do kogoś. Myślisz, że nie wiem jakie są jego zamiary? Chciał ją tylko przelecieć. Zmanipulował ją. A teraz nawet nie wiemy gdzie ona jest! Siedzi u jakiegoś pojeba, który się pewnie nad nią znęca! Mam tego dość. Dość tego pierdolonego Connora. Idę na policję - powiedziałem. Nie starałem się nawet kontrolować przekleństw, które wylatywały z moich ust. Byłem tak wkurzony, że zabiłbym go nie myśląc o konsekwencjach.

-Nie możesz tego zrobić - stwierdziła Josephine, podchodząc do mnie i chwytając za ramię - obiecaliśmy mu, że nie piśniemy ani słowa.

-On też nam obiecał, że Rosaline będzie z nim bezpieczna. A co się okazało? Ktoś ją porwał.

-Może to jakieś nieporozumienie... dajmy mu jeszcze czas...

-Milcz - przerwałem - nasza jedyna córka cierpi. Od zawsze mówiłem jej żeby trzymała się z dala od takich chłopców. Liczyli oni tylko na jedno. Ale on dała się zmanipulować. Przez tego skurwysyna.

-Trzeba porozmawiać z nim na spokojnie. Musimy przedstawić mu nasze przemyślenia. Musimy po prostu porozmawiać z nim na spokojnie. Za nerwowo zareagowaliśmy.

-Bronisz go?

-Nie, ale uważam, że jechanie z tym na policję jest nie w porządku - powiedziała łamliwym głosem - boże, w co myśmy sie wpakowali.

Osoby, które nie miały dzieci, nie wiedzą oraz nie rozumieją przez co przechodziliśmy. Moja córka była dla mnie wszystkim tak samo jak syn. Kochałem ich tak samo, lecz właśnie o Rosaline troszczyłem się bardziej. Nie wiedziałem z czego to wynikało. Była on moim oczkiem w głowie i miałem ją chronić przed całym złym światem. Lecz właśnie coś mi się nie udało i mojej córki nie było. Została PORWANA.

-Damy radę - podszedłem do żony i przytuliłem - i dla dobra naszej jedynej córki trzeba to zgłosić. Te wilkołaki jej nie znajdą. Policja się tym zajmie.

-Musisz mówić im o wilkołakach? - szepnęła cicho.

-Tak. Dla naszego dobra.

Odsunąłem się od płaczącej kobiety i starłem jej łzy. Ja wraz z Josephine tworzymy wielką miłość. Poznaliśmy się w liceum kiedy ona przez przypadek weszła do męskiej toalety i we mnie weszła. Do teraz pamiętałem jej przerażony wzrok i nadmierne przeprosiny.

-Co się dzieje? - odwróciliśmy się w stronę głosu. Shane. On nie mógł dowiedzieć sie o zaistniałej sytuacji. Wpadłby w szał i pozabijał wszystkich naokoło. Musieliśmy to trzymać w tajemnicy. Wiedziałem, że jak pójdę na policję to i tak cała afera wybuchnie w telewizji i wtedy Shane i tak się dowie, lecz jak narazie nie może o tym widzieć. Tak będzie najlepiej.

Spojrzałem w kierunku żony i przełknąłem ślinę. Musiałem szybko wymyślić sensowny dowód płaczu jego matki. Taki który wydawał się realny i nie będzie wzbudzał podejrzeń.

-Nic takiego - zacząłem - twoja mama dowiedziała się o śmierci jej dawniej koleżanki. Chodziły razem do szkoły podstawowej i w tamtym okresie były ze sobą blisko. Mimo, że nie miały kontaktu i tak to przeżywa.

-Na pewno? - spytał, podnosząc brew. Rzucił torbę treningową na podłogę i zaczął zdejmować buty.

-Tak-k, nie przejmuj się - wyjąkała Josephine.

Werewolf #1 [Korekta Pierwszych Rozdziałów] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz