rozdział 14

3.2K 95 15
                                    

Rosaline

Obudziłam się rano o godzinie 9:03. Connora obok nie było.

Nie wiedziałam co myśleć o całej tej sytuacji. Po mimo wyjaśnień z jego strony, nadal nie wiedziałam czy mogłam mu zaufać. Wilkołaki? Mate? Luna? To wszystko działo się za szybko.

Nie tak miało wyglądać moje życie. Miałam skończyć liceum, pójść na studia. A zostałam porwana przez wilkołaka. Jakby ktoś powiedział mi miesiąc temu, że wydarzy się taka sytuacja, wyśmiała bym go. Ale wierzę Connorowi. Na moich oczach zmienił się w wilka.

Nadal się go bałam. Gdy mnie dotykał, spał ze mną czy po prostu obok mnie siedział. Nie wiem czy mogłam mu zaufać. Jak będzie wyglądało teraz moje życie? Jak zareagują moji rodzice?

Wczoraj kiedy Connor opowiadał mi o normalnym życiu wilkołaka, ze zmęczenia usnęłam.

Teraz siedziałam na łóżku nie wiedząc co robić. Uciec? Czy nadal miałam w planach zwianie z tego domu? Nie wiem. W jakimś stopniu chciałam tu zostać. Chciałam bardziej poznać tego tajemniczego mężczyznę. Wydawał się zagubiony. Jego wzrok był pusty, a pod oczami miał wory. Nigdy nic nie wspominał o sobie. Jacy są jego rodzice? Jakie miał dzieciństwo?

Wiedziałam, że to może być moja szansa. Żaden chłopak się mną nigdy nie interesował.

Najbardziej przerażał mnie fakt, że to wilkołak. Mam być z wilkołakiem? Skąd mam mieć pewność, że mu nie odbije, i mnie nie zabije? Mieszkanie z nim pod jednym dachem? Ta wizja była dla mnie przerażająca.

A najbardziej to, że za dwa tygodnie mam uprawiać z nim seks. Oczywiście jestem dziewicą. Nie daje dupy byle komu. Musi to być osoba, której ufam i kocham całą sobą. A Connor? W ogóle go nie znam. Jedynie co o nim wiem to, że jest najważniejszym alfą. To tyle. Rodzina, przyjaciele, zainteresowania. Nie wiem o tym nic. Nawet nie wiem jak ma na nazwisko.

Uciekłam. Mówił, że jeśli to zrobię dostanę karę. Jak na razie nic mi nie zrobił, ale może dzisiaj.

Wstałam udając się do łazienki. Umyłam twarz oraz zęby. I rozczesałam włosy.

Ubrałam się w dresy i czarną za dużą bluzę. Nie wyglądam najgorzej.

Nie wiedząc co ze sobą zrobić zeszłam na dół do kuchni. Byłam głodna. Przecież nie może zabronić mi jedzenia. Na dole zastałam kucharki.

-Dzień dobry - powiedziałam, miło się do nich uśmiechając.

-Dzień dobry luno - ukłoniły się nisko.

-Proszę mówić do mnie po imieniu, dziwnie się czuję gdy mówicie na mnie luna. Mam na imię Rosaline.

-Niestety alfa nie wyraził na to zgody.

-Ja mu zaraz dam. Macie moje pozwolenie.

-Dobrze lu-Rosaline. Czego sobie pani życzy na śniadanie?

-Mogą być zwykłe płatki z mlekiem - nie chciałam wymyślać. Czułabym się głupio gdybym powiedziała jakieś niewiadomo jakie danie. Usiadłam, lecz głupio mi było patrzeć jak one robią dla mnie śniadanie a ja siedzę i nic nie robię.

-Pomóc w czymś?

-Nie trzeba, poradzimy sobie. Do tego tutaj jesteśmy - były do dwie kucharki mniej więcej w moim wieku. Jedna miała blond włosy a druga rude. Były bardzo ładne.

Po chwili miałam już płatki na stole. Podziękowałam i zabrałam się do jedzenia. Kucharki ulotniły się i zostałam tu sama. Nie miałam pojęcia gdzie jest Connor.

Werewolf #1 [Korekta Pierwszych Rozdziałów] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz