rozdział 15

2.9K 89 24
                                    

Rosaline

-Gdzie idziemy? -zapytałam Connora, który niespodziewanie wbił mi do pokoju i kazał wychodzić z łóżka. Była środa. Godzina 22:48. Wielkimi krokami zbliżała się sobota, czyli dzień jechania do moich rodziców. Wiedziałam, że jestem pełnoletnia i nie musiałam zwierzać się im gdzie byłam, lecz od zawsze byłam z nimi związana. Po prostu chciałam im wyjawnić prawdę, żeby się o mnie nie martwili. W końcu tak czy siak by się dowiedzieli gdzie jestem.

-Niespodzinka - powiedział, opierając się o framugę drzwi.

-Znowu? - jęknełam, wstając z łóżka. Wciągnęłam się w serial, ale oczywiście wielkolud musiał mi przerwać. Mimo wszystko cieszę się, że gdzieś mnie zabiera. Nie raz nudzi mi się siedzenie samej w pokoju. Connor twierdził, że ma dużo pracy i nie może ze mną siedzieć. Nie mam mu tego za złe, przecież nie jestem małym dzieckiem, które potrzebuje opieki 24/7.

Coraz bardziej przeraża mnie, że pomału zaczynam mu ufać. Zozsądek mówi mi, że przecież mnie porwał, co nie było normalne. Miałam uciec i go zostawić. Więc dlaczego nadal tu jestem?

Odpowiedź jest prosta. Connor się mną interesuję. Zaprzyjaźniłam się z Sofią i Chasem, ze względu na naszych rodziców. Nasze mamy od zawsze się przyjaźniły, więc było wiadome, że ich dzieci też będzie łączyła przyjaźń. Mogę się założyć, że gdyby nie przyjaźń naszych mam, nie bylibyśmy przyjaciółmi. Miałam tylko ich. W szkole nie miałam koleżanek czy kolegów oprócz Sofii i Chase'a. Tutaj, w nowej szkolę gdyby nie moja pomoc, Agnes nie zwróciłaby na mnie uwagi. Mam 19 lat i ani razu nie miałam chłopaka. Ponieważ chłopacy się mną nie interesują. Dlatego zawsze wmawiałam sobie, że jestem brzydka. Jakbym była choć trochę ładna, to przecież ktoś by się mną zainteresował, prawda? A Connor, wygląda jakby mu na mnie zależało. Jakby chciał mnie poznać.

Dlaczego lgnę do każdego kto poświęci mi choć trochę uwagi?

-Wstawaj śpiochu - mówiąc to, w głosie można było usłyszeć cień radości, lecz jego twarz pozostawała kamienna - chcę zabrać cię w ważne dla mnie miejsce.

Jak zaczarowana wstałam. Uwielbiałam, kiedy wielkolud zabierał mnie w ważne dla niego miejsca. Czułam się tak jakby... wyjątkowa? Komuś na mnie zależało. Nie przypadkowej osobie pokazuje się, ważne dla ciebie miejsca.

Ku mojemu zdziwieniu, zamiast iść na dół, poszliśmy w górę. Nie miałam pojęcia, że jest tu trzecie piętro. Do teraz, dobrze nie odkryłam tego domu, chociaż jestem tu już 3 dni. Nie miałam czasu go zwiedzać.

Nie, wcale nie leżałam w łóżku oglądając telewizję.

Gdy wspięliśmy się po schodach na górę, moim oczom ukazały się dwa pokoje. Zamiast skręcić do któregoś z nich, poszliśmy dalej prosto.

-Gdzie ty mnie prowadzisz. Mam się bać? - było tu nisko więc musieliśmy się schylić. Ja trochę, lecz Connor prawie klękał. Chyba nigdy nie przestanie przerażać mnie jego wzrost

-Ze mną zawsze jesteś bezpieczna Rose - powiedział, a ja na chwilę stanęłam. Czułam jak ciepło rozpływa się po moim sercu.

Powinnam się ogarnąć. To mój porywacz. Dlaczego jeszcze stąd nie uciekłam? Co mnie tu trzyma? Chyba zwariowałam.

-I co teraz? Zabijesz mnie tu? - byliśmy na końcu korytarza. Nic tu nie było. Naprawdę zaczęłam się bać.

-Uciekaj dopóki jest czas. Zaraz magicznie w mojej dłoni pojawi nie nóż i wbije ci go prostu w serce - powiedział z kamienną twarzą, lecz widziałam jak ledwo powstrzymywał uśmiech.

Nagle wyrwał dwie deski ze ściany, po czym ukazało się przejście. Czułam się jak w filmie, gdzie po tylu miesiącach znajduje jakieś pomieszczenie za ścianą.

Werewolf #1 [Korekta Pierwszych Rozdziałów] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz