rozdział 17

2.7K 95 39
                                    

Rosaline

Kierowałam się z Connorem do sali, w której miała się odbyć impreza powitalna. Musiałam nie raz uszczypnąć się w ramię, ponieważ nie dowierzałam, że to wszystko dzieje się naprawdę. W tym dniu miałam zostać najważniejszą luną na świecie oraz mate najbardziej niebezpiecznego alfy.

Codzienność, prawda? Przecież każdy z nas zostaje porwany w lesie przez wilkołaka, a potem okazuje się, że jesteś jego bratnią duszą.

Wszystko obserwowałam bardzo uważnie. Nigdy nie byłam na takiej imprezie. A co najgorsze? Że jest to impreza z mojego powodu.

Kochałam imprezy. Zawsze chodziłam na nie z Sofią i Chasem. Zaczęło mi ich brakować. Żałowałam, że nie są tu teraz ze mną.

I właśnie w tym momencie uświadomiłam sobie, że od dwóch tygodni nie dałam im żadnego znaku życia.

Ręce zaczęły mi się pocić a serce szybciej bić.

Cholera, jak ja mogłam o nich zapomnieć?

Mogłam usprawiedliwiać się tą całą posraną sytuacją, w której się znajduję, lecz nie jest to dobry powód, żeby zapomnieć o najlepszych przyjacielach.

-Co się stało? - spytał Connor, najwyraźniej zobaczywszy moje dziwne zachowanie. Jego troska w głowie spowodowała, że miałam ochotę powiedzieć mu wszystko.

-Yyyy.. czy mogłabym do kogoś zadzwo-nić? - spytałam się go cicho, lecz Connor i tak mnie usłyszał.

-Do kogo? - przystanął, zdziwiony moimi słowami. Nie wiem co we mnie wstąpiło, żeby się go o to pytać. Powinnam sama wziąć swój telefon i do nich zadzwonić. Lecz nadal cholernie się go bałam i nie chciałam ryzykować.

-Do mojej przyjaciółki. Mogłabym teraz? Bardzo mi zależy. Nie daje jej znaku życia od dwóch tygodni - nie miałam zielonego pojęcia dlaczego zaczęłam się mu tłumaczyć. Widziałam jak rozmyślał nad moimi słowami - no przecież nie będę prosić jej i pomoc. Przecież zgodziłam się być luną i twoją mate.

Widziałam jak w jego oczach coś się zmieniło. Lecz tylko na ułamek sekundy, przez co nie mogłam zidentyfikować czym to było.

-Dobrze zadzwoń z mojego telefonu - miałam ochotę skakać z radości po jego słowach.

-Mogłabym porozmawiać z nią na osobności? - po tym pytaniu Connor spojrzał mi jeszcze dokładniej w oczy, jakby chciał coś w nich znaleźć. A tym czymś było to, że bał się, że go zostawię. Że poproszę o pomoc Sofię i wszyscy dowiedzą się o istnieniu wilkołaków. Nie uciekam tylko dlatego, że się go boje, że boje się konsekwencji. Bardziej chodzi o moje uczucia. Że nawet jakbym chciała uciec, serce nakaże mi zostać. Mimo tego, że mnie porwał, na początku więził w pokoju. Chciałam tu zostać. Być u boku Connora. Nawet jakby teraz zakładał maski, przez co później odkryje jego prawdziwe oblicze. Chciałam tu zostać.

Czułam się zdradzona. Że moje własne serce krzyczy we mnie głośniej niż rozsądek.

I moim największym błędem było to, że nie posłuchałam się rozumu. Że posłuchałam się serca.

Chociaż tak myślałam na początku.

-T-tak jasne idź. Masz 5 minut. - słyszałam w jego głosie zmieszanie. Bał się. Może tego nie pokazywał, ale wiedziałam, bał się. Bał się, że go zostawię. Mimo wszystko pozwolił mi. Pozwolił mi iść gdzieś indziej porozmawiać z przyjaciółką.

Odebrałam od niego telefon i skierowałam się do łazienki. Wybrałam numer telefonu przyjaciółki (znam go na pamięć) i czekałam. Od zawsze miałam silniejszą więź z Sofią niż Chasem. Dlatego w tej sytuacji postanowiłam zadzwonić do niej.

Werewolf #1 [Korekta Pierwszych Rozdziałów] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz